Toruń: Spór o antyaborcyjny baner. Wiemy, kiedy zapadnie wyrok sądu
W sprawie tej chodzi o wykroczenie z artykułu 141 Kodeksu Wykroczeń. Dotyczy on umieszczania nieprzyzwoitego ogłoszenia, napisu lub rysunku albo używania słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym. Do takiej sytuacji miało dojść - zdaniem Straży Miejskiej w Toruniu - podczas Publicznego Różańca o Odnowę Moralną Narodu Polskiego, zorganizowanego 15 czerwca obecnego roku na Rynku Staromiejskim, przy pomniku Mikołaja Kopernika. Za nieprzyzwoity został uznany baner, na którym ukazany został abortowany ludzki płód.
Straż Miejska interweniowała wówczas po zawiadomieniu złożonym przez troje toruńskich radnych Koalicji Obywatelskiej: Dominikę Walichniewicz, Anetę Wierzbowską i Marka Krupeckiego. Wskazywali oni między innymi, że na oglądanie baneru narażone są dzieci, co oburza ich rodziców, a prezentacja zakrwawionego płodu to wyraz braku szacunku dla zwłok.
Konsekwencją tego jest sprawa o wykroczenie, tocząca się przed Sądem Rejonowym w Toruniu. Oskarżycielem publicznym jest w niej Straż Miejska. Troje radnych ma status pokrzywdzonych i świadków. O wykroczenie obwiniani się dwaj mężczyźni, którzy 15 czerwca trzymali baner. Jednym z nich jest Wiesław Janowski, działacz opozycji w czasach PRL-u i poseł na Sejm w latach 1991-1993 (zgodził się na ujawnienie swoich danych i wizerunku, w przeciwieństwie do współobwinionego).
Troje radnych KO z Torunia kontra obrońcy życia: chodzi o antyaborcyjny baner
Pierwsza rozprawa odbyła się 29 września. Zeznawali wówczas między innymi radni. Do drugiej rozprawy doszło w piątek 17 października. W sądzie stawiło się kilkudziesięciu uczestników publicznego różańca. Było też kilkoro krytyków antyaborcyjnego baneru.
- Od zawsze jestem zwolennikiem ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci - mówił podczas rozprawy Wiesław Janowski. - Jest mi bardzo przykro, bo walczyłem o wolną Polskę, o prawo do wyrażania w sposób publiczny, a władze samorządowe i organy ścigania traktują moją postawę jako noszącą znamiona wykroczenia. To mi przypomina działania, z którymi stykałem się od końca lat 70. do 1989 roku, z czasów rządów autorytarnych. Ta sprawa nosi znamiona nękania katolików, osób wierzących.
Wyjaśnienia składała także Agnieszka Szumilas, organizatorka publicznego różańca. Mówiła, że wydarzenie to odbywa się na Rynku Staromiejskim od 2017 roku, piętnastego dnia każdego miesiąca. Twierdziła, że baner nie powodował interwencji strażników miejskich za czasów rządów poprzedniego prezydenta Torunia. Sytuacja - według Agnieszki Szumilas - zmieniła się, gdy prezydentem został wywodzący się z KO Paweł Gulewski. Wskazywała, że organizatorzy różańca nie spotykali się z negatywnymi ocenami, reakcjami oburzonych rodziców. Przeciwnie - otrzymywać mają wsparcie.
- Chodzi nam o ochronę życia od poczęcia. Jedynie taka forma przekazu, czyli zdjęcie abortowanego dziecka, trafia do ludzi - mówiła Agnieszka Szumilas.
W podsumowaniu postępowania Marcin Rejewski ze Straży Miejskiej podtrzymał wniosek o ukaranie obwinionych za wykroczenie grzywną wysokości 300 złotych (dla każdego z nich). Podkreślił, że baner należy uznać za nieprzyzwoity.
Sprawa baneru antyaborcyjnego z Torunia: "tu toczy się bitwa o wolność"
Obaj obwinieni wnieśli o uniewinnienie, podobnie jak ich obrońca, Piotr Chrzczonowicz. Wskazywał on na inną sprawę dotyczącą publicznego różańca i baneru oraz prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z maja obecnego roku. Przypomnijmy, że sąd ten uznał, iż prezydent Gulewski nie miał prawa rozwiązać lutowego wydarzenia na Rynku Staromiejskim. Powołał się przy tym między innymi na wolność demonstrowania poglądów, a baneru nie uznał za nieprzyzwoity.
- Obwinieni mieli więc prawo sądzić, że uczestnicząc w Publicznym Różańcu o Odnowę Moralną Narodu Polskiego, zorganizowanym 15 czerwca, działają legalnie - mówił Piotr Chrzczonowicz.
Podczas rozprawy prezentował on nagranie z drona, dokumentujące wydarzenie z 15 czerwca. Wskazywał, że przechodnie zachowywali się neutralnie wobec baneru, nikt nie protestował przeciw niemu. Po zakończeniu wydarzenia interwencję podjęli strażnicy miejscy. Obrońca obwinionych podkreślał, że strażnicy są podwładnymi prezydenta, a ten należy do tego samego ugrupowania, co składający zawiadomienia radni. Wykazywał, że takie działania podejmują tylko oni. Powoływał się na wyroki Sądu Najwyższego, w których prezentację martwego płodu nie uznano za nieprzyzwoitą oraz na przedstawianie ludzkich zwłok w przestrzeni publicznej - choćby poprzez symbolikę chrześcijańską czy wystawy opowiadające o ofiarach ludobójstwa.
- Tu nie chodzi o 300 złotych, tu toczy się bitwa o wolność - podkreślał Piotr Chrzczonowicz.
Dodajmy, że troje radnych wyjaśnia, że zawiadomienia składane są po sygnałach trafiających do nich od wielu torunian, oburzonych banerem.
Sędzia Aneta Racka zapowiedziała na 27 października wydanie wyroku w sprawie o wykroczenie. Od jej orzeczenia stronom będzie przysługiwało odwołanie do Sądu Okręgowego w Toruniu.