W 1979 został skazany za cudze zbrodnie. Wyszedł po 42 latach
Kevin Strickland trafił do więzienia w 1979 roku jako 19-letni chłopak. Skazano go na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego za potrójne morderstwo. Zbrodni tej nigdy nie popełnił, ale wyszedł na wolność dopiero w 2021 roku, po ponad 42 latach. Wtedy nie było już komu go przeprosić.
Sprawa oparta na wątpliwych zeznaniach
Kevin Strickland urodził się 7 czerwca 1959 roku. Oskarżono go o udział w potrójnym morderstwie z 25 kwietnia 1978 roku w Kansas City w stanie Missouri. Zabito wtedy Johna Walkera, Sherri Black i Larry’ego Ingrama. Śledczych szczególnie interesowała Cynthia Douglas, jedyna ocalała z napadu, która została ranna.
Oburzenie opinii publicznej i presja na szybkie wykrycie sprawców sprawiły, że policja uwierzyła Douglas. Jak sama później przyznała, naciskano na nią, żeby wskazała Stricklanda jako sprawcę. Jej zeznania, choć od początku budziły wątpliwości, były jedynym ogniwem łączącym go z miejscem zbrodni.
Nie znaleziono żadnych śladów biologicznych, nie było nagrań, zdjęć ani innych świadków. Mimo to w 1979 roku stanął przed sądem po raz pierwszy. Ława przysięgłych składała się z 11 białych i 1 czarnoskórego. Ten jedyny Afroamerykanin odmówił zgody na skazanie Stricklanda, co doprowadziło do impasu.
Drugi proces odbył się przed kompletnie białą ławą przysięgłych. Tym razem zapadł wyrok skazujący. Strickland trafił do Missouri Western Correctional Center, gdzie spędził 43 lata życia.
Prawda wychodzi na jaw
Prawdziwa historia tej sprawy zaczęła się długo po skazaniu Stricklanda. Dwóch mężczyzn, Vincent Percy Brown i Roneal Wilson, kiedyś przyznało się do winy i trafiło do więzienia. Po latach potwierdzili, że Strickland nie miał z tą zbrodnią nic wspólnego. Wskazali prawdziwych sprawców, których powinno się ścigać.
Tymczasem Cynthia Douglas przeżywała wyrzuty sumienia. Wielokrotnie próbowała kontaktować się z prawnikami i organizacjami na rzecz praw człowieka. Chciała powiedzieć, że wskazała Stricklanda pod przymusem.
Douglas zmarła, zanim udało jej się oficjalnie wycofać zeznania. Część tej historii udokumentowano w mailach, rozmowach z bliskimi i materiałach, które trafiły do sądu. Lata mijały, a wnioski o drugi proces, apelacje i rewizje nadzwyczajne pozostawały bez odpowiedzi.
Nawet prokurator okręgowy Jean Peters Baker, która po latach zapoznała się z aktami, nie wierzyła w jego winę. Wspierała wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Szczytem absurdu był sprzeciw prokuratora generalnego stanu Missouri Erica Schmitta.
Walka z systemem
W 2021 roku, po latach uwięzienia, Schmitt nadal był przekonany o winie Stricklanda. Nie chciał ponownej oceny sprawy. Nieugięty opór lokalnych władz sprawiał, że rewizja była niemożliwa. Dopiero wprowadzenie nowego prawa pozwoliło lokalnym prokuratorom wnieść sprawę ponownie do sądu.
23 listopada 2021 roku sędzia James Welsh przeanalizował materiały i uchylił wyrok. Przywrócił Stricklandowi wolność, uznając, że nie ma dowodów łączących go z przestępstwem. Jedyne zeznanie, które go obciążało, zostało wycofane przez świadka jeszcze za jego życia.
Strickland, poruszający się teraz na wózku inwalidzkim, nie krył emocji. Niedowierzanie mieszało się z radością, smutkiem i strachem. "Nie myślałem, że doczekam tego dnia" powiedział reporterom zaraz po wyjściu z więzienia.
Trzy dni później jego pierwszym krokiem na wolności była wizyta na grobie matki. Nie mógł jej pożegnać w więzieniu. Choć odzyskał wolność, nie otrzymał żadnego odszkodowania od stanu Missouri.