Wakacje powinny trwać 3 miesiące. Szkoła w czerwcu to fikcja
Bez podręczników, bez zaangażowania
Ok, pierwsze dni czerwca upływają jeszcze na wystawianiu ocen. Potem nauczyciele muszą podsumować rok szkolny, odbyć konferencje, wypisać świadectwa, wyciągnąć za uszy z kłopotów uczniów odpornych na wiedzę i wypisać dedykacje w książkach dla tych z najlepszymi ocenami, dokończyć sprawozdawczość. Niektórzy jadą z uczniami na wycieczkę.
Od lat to jednak dla mnie zagadka, że przez ostatni miesiąc roku szkolnego nauczyć się czegokolwiek w szkole nie ma szans. Również dlatego, że już w pierwszych dniach czerwca dzieci w podstawówkach nie mają podręczników. Przypomnę – w szkole podstawowej podręczniki są za darmo, dzieci dostają je na rok w użytkowanie ze szkolnej biblioteki. I oddają z powrotem w pierwszych dniach czerwca. Skoro oddają, to chyba program już przerobiony? Skoro przerobiony, to po co trzymać dzieci w szkole, w której nic się nie dzieje? A może chodzi o to, że pani bibliotekarka równo z ostatnim dzwonkiem roku szkolnego też chce mieć wakacje?
Szkoła funduje rodzicom problem wychowawczy
W ten sposób szkoła funduje rodzicom gigantyczny problem wychowawczy. Dzieci, zwłaszcza te starsze, przekonują rodziców na różne sposoby, że do szkoły już nie ma po co chodzić. Że są zmęczone rokiem szkolnym i walką o lepsze oceny na ostatniej prostej, że się wreszcie wyśpią, że w szkole nuda i nic się nie dzieje, wreszcie, że koledzy to już nie chodzą. Czasem posuwają się nawet do deklaracji posprzątania mieszkania, skoszenia trawnika i ugotowania rodzinie obiadu.
Rodzic rozumiejący (którego staram się w sobie pielęgnować) po cichu przyznaje dzieciom rację.
Rodzic zasadniczy (wcielenie mniej lubiane) mówi o obowiązkach, wyznaczonych terminach, realizacji podjętych zobowiązań.
Rodzic dostosowany zabiera w tym czasie dzieci na wakacje – dylemat znika, a wczasy są tańsze, niż w tzw. wysokim sezonie.
Szkoła daje zły przykład
Ale gdzieś w tyle głowy brzęczy irytująca myśl, że mnie i pracowników wszystkich innych sektorów poza oświatą nikt nie zwalnia z wykonywania podstawowych obowiązków miesiąc przed urlopem, notabene dwumiesięcznym. Bo podstawowym obowiązkiem nauczyciela jest przecież nauczanie. Szkoła taką organizacją pracy nie kształtuje właściwych postaw. Daje uczniom zły przykład, pokazuje bowiem, że choć bierze się wynagrodzenie za nauczanie, to można nie nauczać, a ci, którzy chodzą tam teoretycznie po wiedzę, mogą przez miesiąc zbijać bąki.
Zatem skończmy z fikcją i siedzeniem w szkole w czerwcu. Rok szkolny tylko do końca maja! Uczniowie, napiszę Wam petycję. Podpiszecie?