Walczą z bezdomnością kotów. Rozwiązanie? Kastracja
W służbie bezdomnym kotom
Szacuje się, że w całej Polce może być nawet 80 tys. bezdomnych kotów.
- Problem bezdomności kotów jest olbrzymi. Odnosimy wrażenie, że z roku na rok nie ma poprawy, mimo, że kastrujemy ich więcej - mówi Katarzyna Chilomer-Drzazga, prezeska stowarzyszenia Włochata Chata i zoolożka.
Włochata Chata znajduje się tuż obok prywatnego domu Katarzyny, która mieszka w gminie Dopiewo. Kotki mają tu około 12 metrów kwadratowych i wolierę na zewnątrz. Obecnie jest tu około 20 zwierząt, a każdy kociak ma swój zakątek. Stowarzyszenie działa na terenie gminy Dopiewo i Komorniki.
- Reszta kotów jest w domach tymczasowych, ale ludzie boją się być domem tymczasowym i jest ich jak na lekarstwo. Obawiają się, że nie uda się zaadoptować kota, którym się opiekują, bo stowarzyszenie czy fundacja będą blokować adopcję i szukać "idealnego" domu, a nie pierwszego lepszego - mówi Katarzyna.
Ale wybór odpowiedniego domu dla kota nie jest "widzimisię".
- W tym tygodniu miałam propozycję od kobiety, która miała przyjechać po kota. Powiedziała, że do transportu zwierzęcia weźmie zwykły plecak i go tam zapakuje. Będzie później wracać 30 kilometrów z kotem zapakowanym bez powietrza w plecaku - mówi Roksana Antoniewicz, która w fundacji zajmuje się adopcjami.
Powód bezdomności zwierząt? Brak kastracji
Kiedy chodzi o koty skrzywdzone czy takie, które długo były bezdomne - dla nich liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo. Taki kot "na wolności" żyje znacznie krócej.
- Wciąż jest takie przeświadczenie, że kot musi wychodzić, bo ma swoje ścieżki. Wiele z tych kotów, które tu mamy - latami było bezdomnych i one wcale nie są złe, że nie wychodzą. Koty, które mają po 10 lat "zamykaliśmy w domach", nosa poza dom nie wychylały, bo wiedziały, że tutaj jest bezpiecznie.
Największy "wysyp" kotów jest na przełomie maja i czerwca, wtedy pojawia się pierwszy miot.
- Z czego się bierze bezdomność? Z braku kastracji. Możemy wyłapać 50, ale kolejne 100 niewykastrowanych sztuk zostanie "wyrzucone" w teren i dalej będzie się rozmnażać.
Do takiej sytuacji doszło w Chomęcicach. Dwa koty mieszkały w pustostanie z bezdomnymi. Po tym jak jedna osoba zmarła, pobliscy mieszkańcy myśleli, że gdy koty nie będą dokarmiane - w końcu się rozejdą. Po roku z dwóch kotów zrobiło się 12. "Można byłby to zatrzymać na dwóch kotach" - mówi Roksana.
W Poznaniu i Wielkopolsce wykastrować kota czy psa można za darmo, tak jak w każdej innej gminie w Polsce w ramach programu walki z bezdomnością zwierząt. Miasto refunduje zabiegi dla samic i samców kotów i suczek. Lista gabinetów dostępna jest TUTAJ. Włochata Chata zajmuje się głównie kastracją kotów bezdomnych.
- Kastracja załatwia większość problemów - kwituje Katarzyna.
Bezdomne koty żyją w tragicznych warunkach
Rogal jest z Rogalinka. Trafił do Włochatej Chaty przez przypadek. Przedstawicielki poznańskiej fundacji Kłębek podczas poszukiwania zaginionego kociaka, natknęły się na stado 16 kotów, które dziennie dostawały jedną puszkę jedzenia. Starały się je wyłapać. Rogal do Włochatej Chaty trafił w nocy, miał być na chwilę, został na dłużej.
- Dzisiaj będzie miał powtórzone badania krwi, bo przyszły jego wyniki i okazało się, że są fatalne. Nie powinien być trzykolorowy, tylko czarno-biały. Wykastrować go na razie nie można, ma strupy na głowie - mówi Katarzyna.
W ubiegłym roku do stowarzyszenia trafił kot Alvaro. Zgłosiła go pani w Zakrzewie - ponoć przypałętał się jej na podwórko. Był jednak oswojony, "chodzący szkielet" - wspomina Katarzyna.
- Myślę, że to jest jej kot, który zaczął chorować i chciała się go pozbyć - mówi Katarzyna. - Ludzie lubią pozbywać się problemów.
Czereśnia niesamowicie cierpiała. Przez wiele tygodni chodziła z napuchniętym, zaropiałym okiem. Wolontariuszka stowarzyszenia odłowiła kotka, mimo zapewnień właścicieli, że zwierzę "dostaje kropelki". Oczko zostało amputowane.
- Co z tego, że ktoś "uratuje kotki", bo nie chce zrobić kotce aborcji, jak one zaraz będą umierać na ulicy przez koci katar albo trafią pod koła - kwituje Roksana.