Wrocław: Niedziela na Świebodzkim. Zaglądamy w zakątki targowiska
Niedziela na Świebodzkim zawsze jest handlowa. Gdy sklepy i markety są puste, na najpopularniejszym we Wrocławiu targowisku, niezmiennie od lat panuje tłok. Choć trzeba przyznać, że deszcz odstraszył dziś (14 września) nieco kupujących, a handlarze swoje stragany zwinęli szybciej niż zazwyczaj.
Choć mamy półmetek września i rok szkolny rozpoczął się już na dobre, to nadal sporą popularnością na targowisku Świebodzki cieszą się artykuły szkolne: plecaki, tornistry, odzież, obuwie gimnastyczne czy nawet biurka i fotele do stolików komputerowych.
Od sezonowych owoców i warzyw, choć lato zbliża się ku końcowi, wciąż jeszcze uginają się stoiska. Warto korzystać, bo jesień za pasem.
Im dalej jednak zapuścimy się w głąb targowiska, tym więcej napotkamy artykułów używanych i rzeczy z tak zwaną "duszą", które oferowane są już z bardziej prowizorycznych "straganów" składających się kartonów, gazet i kawałków folii rozłożonych na torach. Zobaczcie w galerii zdjęć, co tam można kupić:
Zobacz też: Ale okazy! Grzybiarze z Dolnego Śląska chwalą się zbiorami. Gdzie szukać grzybów?
Dziś zaglądamy szczególnie w te najbardziej oddalone od głównego wejścia zakamarki placu, gdzie nie każdy ma ochotę (i odwagę) zapuścić się. Targowisko od budynku dworca rozciąga się przecież jeszcze daleko w stronę wiaduktów kolejowych. Żeby spokojnym krokiem przejść cały plac, nie pomijając zbyt wielu straganów, potrzeba nawet kilku godzin.
Skąd wzięła się nazwa "Dworzec Świebodzki" i jak powstało targowisko?
Dworzec Świebodzki został otwarty 12 października 1842 roku, jako pierwszy wrocławski dworzec kolejowy, a zarazem pierwsza linia kolejowa w Prusach, prowadząca do Świebodzic - stąd właśnie nazwa dworca.
W 1991 roku zakończył się tam regularny ruch pasażerski i dworzec przestał już pełnić funkcję komunikacyjną. Opuszczone hale i perony szybko "opanowali" drobni handlarze. Tak narodziło się targowisko, które bardzo szybko zyskało popularność - zwłaszcza w czasach transformacji gospodarczej. W latach 90. można tu było kupić dosłownie wszystko - od podróbek markowych ubrań, po sprzęt elektroniczny, żywność, ubrania z importu i inne używane przedmioty. Były to czasy szczękowych straganów, handlarzy zza wschodniej granicy, niemieckiej chemii i tzw. "szarej strefy".
Po wejściu Polski do UE i rozwoju handlu internetowego, targ stracił nieco na znaczeniu, ale nadal niezmiennie do dziś, przyciąga tłumy. Ciągle jest tu wielu klientów, którzy nie przekonali się nadal do zakupów bez wychodzenia z domu i wolą osobiście zobaczyć i przymierzyć. Nie bez znaczenia są też niskie ceny na targowisku (złośliwi twierdzą, że adekwatne do jakości oferowanych towarów). Są też tacy, którzy mówią, że przychodzą tu, bo przyciąga ich "specyficzna atmosfera tego miejsca".