Warszawa: Kolejna sensacja archeologiczna. Wisła odsłoniła łódź sprzed kilkuset lat
Tegoroczne lato będzie zapamiętane jako lato niskiej Wisły. Największa rzeka kraju w ostatnich tygodniach kilkukrotnie biła już rekordy najniższego stanu wody w historii pomiarów. Aktualny wynosi 4 centymetry, zanotowany 2 września na stacji pomiarowej Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej na warszawskich Bulwarach Wiślanych.
Wisła ma za mało wody, by całkowicie zakryć swoje dno. Sprzyja to powstawaniu ogromnych łach, doskonale widocznych ze stołecznych mostów. W konsekwencji niskiego słupa wody z dna wynurzają się również relikty przeszłości. Kilkanaście dni temu na wysokości ulicy Bednarskiej ukazały się pozostałości XVIII-wiecznego mostu łyżwowego, tak zwanego mostu Ponińskiego. Odkrywane są również pamiątki jeszcze odleglejszej przeszłości. W lipcu na Tarchominie odnaleziono średniowieczny miecz, a w sierpniu nastoletni Marcel natrafił na plaży Romantycznej w Wawrze na róg wymarłego żubra stepowego (Bison priscus).
Rzeka odsłoniła zatopioną łódź
W ostatnich dniach interesującego odkrycia dokonano w okolicach Mostu Południowego. Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków otrzymało informację o odsłonięciu przez wiślane wody sporej drewnianej konstrukcji.
Okazało się, że są to szczątki drewnianej łodzi. Wstępne oględziny łodzi przeprowadzono we wtorek, 2 września - dokonali ich członkowie grupy Milion Explorers Team oraz eksperci z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, Piotr Prejs i Artur Brzóska.
Jak powiedział Polskiej Agencji Prasowej archeolog Piotr Prejs, członek Stowarzyszenia Archeologów Jutra, jest to dwunastometrowy fragment burty. Najprawdopodobniej łódź leży na dnie Wisły do góry nogami.
- Mamy w tym przypadku do czynienia z fragmentem drewnianej łodzi. Na miejscu widać jej elementy konstrukcyjne, czyli denniki - informuje Prejs. - Szacuję, że mówimy tutaj o statku typu szkuta. Potrzeba jednak dokładniejszych badań, żeby prawidłowo ocenić, co to jest.
Badacz w rozmowie z PAP podkreślił, że znalezisko jest mocno zniszczone. Odsłonięty fragment burty jest przysypany piachem, ale po wstępnych oględzinach prezentuje się całkiem obiecująco dla archeologów. Najprawdopodobniej łódź ma kilka stuleci, ale aby dokładnie określić jej wiek, naukowcy potrzebują znacznie więcej informacji.
- Sądząc po tej konstrukcji, którą widziałem na miejscu, jest to na pewno starsza łódź - kontynuuje Piotr Prejs. - Myślę, że może to być XVII-XVIII wiek, choć nie chciałbym podawać dokładnych dat. Do precyzyjnego datowania znaleziska potrzebne są dokładne badania.
Z kolei Wydział Prasowy Urzędu m. st. Warszawy poinformował:
Pierwsze rozeznanie przyniosło kilka ciekawych spostrzeżeń: jest to jedna z łodzi wiślanych, jej wstępne datowanie to XV-XVI wiek.
Urzędnicy podali także, że łódź wygląda na "dość nietypową jak na wody wiślane".
Natomiast Michał Krasucki, dyrektor Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków Urzędu m. st. Warszawy, przekazał nam:
- Dokładne oględziny miejsca są przewidziane na początku przyszłego tygodnia (muszą się odbyć także z wody). W trakcie oględzin będą nas wspierać eksperci z Muzeum Archeologicznego, z pracowni konserwacji drewna. Wtedy będziemy wiedzieć więcej - jaka to jednostka, jak wiekowa itp.
Co ukazuje nam niska Wisła?
W ostatnim czasie członkowie Stowarzyszenia Archeolodzy Jutra mają ze względu na niski stan wody w Wiśle pełne ręce roboty. Rzeka co rusz odkrywa nowe zatopione skarby historii.
- Tydzień wcześniej byliśmy wezwani do metalowej 15-metrowej barki - mówi Piotr Prejs. - Mamy jeszcze kilkanaście pozycji, które w najbliższych dniach musimy zweryfikować. Wisła, ze względu na brak regulacji i dziki charakter, intensywnie pracuje, więc gdy woda opada, odsłania coś nowego i właściwie co roku mamy całą serię znalezisk.
Oczywiście nie każde znalezisko od razu jest sensacją archeologiczną. Na warszawskim odcinku Wisły woda najczęściej odkrywa resztki gruzu i elementów archeologicznych, jak również drobne wyposażenie, na przykład naczynia.
Most księcia Ponińskiego wynurzył się z Wisły
Interesujące pozostałości przeszłości kilka dni temu Wisła odsłoniła na wysokości ulicy Bednarskiej w Śródmieściu. Były to szczątki nieistniejącego od dawna mostu łyżwowego, inaczej pływającego. Konstrukcja tego rodzaju mostów oparta była na połączonych ze sobą łodziach, z których pierwsza i ostatnia były zakotwiczone do brzegu. Niskie stany Wisły w tym miejscu ujawniają sterczące z dna Wisły drewniane pale, które niegdyś były filarami i izbicami mostu.
Między 1775 a 1806 przez Wisłę można było przeprawić się tak zwanym mostem Ponińskiego, który łączył ulice Bednarską na lewym i Brukowaną (obecnie Okrzei) na prawym brzegu. Zbudowany był z drewnianych bali, a wsparty na 43 płaskodennych łodziach, tak zwanych łyżwach (stąd nazwa most łyżwowy).
Konstrukcję zbudował Jan Krystian Lehman według projektu Efraima Szregera, a inicjatorem jej powstania był podskarbi wielki koronny, książę Adam Poniński (1732-1798), najbardziej znany Polakom z lekcji historii jako marszałek sejmu rozbiorowego 1772-1775, uwieczniony na słynnym obrazie Jana Matejki "Rejtan". Książę postanowił w 1775 ufundować z własnych środków przeprawę przez Wisłę, ponieważ mostu nie udało się, pomimo wcześniejszych obietnic, postawić królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu z kasy państwowej.
Solidny pomimo swojej prowizorycznej konstrukcji most służył warszawiakom prawie trzydzieści lat. 4 listopada 1794 w czasie rzezi Pragi generał Tomasz Wawrzecki nakazał go spalić, aby powstrzymać nacierających z prawego brzegu Rosjan. W następnych tygodniach okupanci jednak zniszczenia naprawili i przeprawa Ponińskiego funkcjonowała jeszcze przez jedenaście lat. 25 listopada 1806 ostatecznie zniszczyli ją wycofujący się przed Napoleonem Rosjanie i Prusacy.