Warszawa: Mija 81 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego. W stolicy zapłonie dziś "Ogień pamięci"
Warszawa pamięta - obchody 81. rocznicy Powstania Warszawskiego
W piątek, 1 sierpnia, Warszawa po raz 81. uczci pamięć Powstania Warszawskiego. Punktualnie o godzinie 17 - w godzinę "W" - w całym mieście zawyją syreny alarmowe, rozlegnie się bicie dzwonów, a ruch na ulicach na chwilę zamarznie. Mieszkańcy zatrzymają się w milczeniu, oddając hołd poległym.
Upamiętnienie przybierze różnorodne formy - zarówno symboliczne, jak i wspólnotowe. Na placu Zamkowym przechodnie utworzą znak Polski Walczącej i zapalą znicze przy pomniku Małego Powstańca. Jednocześnie na niebie, wzdłuż Alej Jerozolimskich, piloci Aeroklubu Polskiego i Aeroklubu Warszawskiego wykonają białą smugą dymu znak kotwicy - symbolu oporu. Podobna akcja odbędzie się w rejonie Mostu Świętokrzyskiego, a wzdłuż Wisły przeleci samolot holujący baner z napisem "Pamiętamy 1944".
O godzinie 17 wieniec zostanie złożony także na Wiśle - w miejscu, gdzie zatopiono powstańczy statek "Bajka". Wcześniej, od godz. 15:30, kilkadziesiąt jednostek wodnych - miejskie promy, statki Wodociągów Warszawskich i łodzie prywatne - będzie płynąć z nurtem rzeki w symbolicznym rejsie pamięci.
Po godzinie 17 z ronda Dmowskiego w stronę placu Krasińskich przejdzie Marsz Powstania Warszawskiego, organizowany przez środowiska narodowe. Wieczorem, o 20:30 na placu Piłsudskiego, mieszkańcy Warszawy wspólnie zaśpiewają (nie)zakazane piosenki powstańcze - w koncercie o symbolicznym charakterze. O godzinie 21 na Kopcu Powstania Warszawskiego zapłonie "Ogień pamięci", który - jak co roku - będzie płonął przez 63 dni, symbolicznie upamiętniając każdy dzień walki stolicy.
Przesłanki polityczne i militarne decyzji o rozpoczęciu walk
Dowództwo Armii Krajowej przewidywało, że powstanie potrwa kilka dni i doprowadzi do opanowania stolicy przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Uznano, że Niemcy - po klęskach na froncie wschodnim i ciężkich stratach w operacji "Bagration" - są zdemoralizowani i osłabieni. Liczono też na wsparcie Sowietów oraz wybuch powstania jako element politycznego aktu - opanowanie Warszawy przez siły lojalne wobec rządu londyńskiego miało stanowić przeciwwagę dla powołanego przez Stalina Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.
Równocześnie odnotowywano niepokojące sygnały: stalinowska propaganda rozgłaszała, że Armia Krajowa uciekła z Warszawy, a do walki wzywały radiostacje i ulotki związane z Armią Ludową. Ewakuacja niemieckich urzędników oraz zarządzenie gubernatora Fischera o przymusowym skierowaniu warszawiaków do pracy przy umocnieniach dodatkowo wzmacniały przekonanie, że moment do działania jest ostatni.
Pomimo zastrzeżeń ze strony Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego, który ostrzegał przed zagrożeniem eksterminacją narodu i brakiem politycznego sensu walk, ostateczna decyzja zapadła. Rozkaz wydał 31 lipca 1944 r. gen. Tadeusz "Bór" Komorowski.
Tragiczny bilans starcia: dysproporcja sił i brak pomocy z zewnątrz
1 sierpnia 1944 r. do walki przystąpiło ok. 40-50 tys. żołnierzy AK, z czego tylko co czwarty miał broń. Przeciwnik - ok. 20 tys. żołnierzy Wehrmachtu, SS, policji i kolaboracyjnych formacji - dysponował pełnym wyposażeniem, artylerią, lotnictwem, czołgami. Powstańcy zdobyli część strategicznych punktów, ale nie zdołali opanować mostów ani przełamać niemieckiej dominacji.
Walki trwały 63 dni. Już w pierwszym dniu zginęło około dwóch tysięcy Polaków. W kolejnych dniach życie tracili m.in. Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Krystyna Krahelska. Szczególnie brutalna była masakra ludności cywilnej Woli, podczas której Niemcy zamordowali dziesiątki tysięcy mieszkańców.
Wbrew oczekiwaniom, Armia Czerwona nie wsparła powstańców. Stalin określił ich w depeszy do Churchilla mianem "garstki przestępców". Odmówił także udostępnienia alianckim samolotom sowieckich lotnisk. Pomoc aliantów z Zachodu - dostarczana z Włoch - była niewystarczająca i w dużej mierze nie dotarła do adresatów. Spośród 514 zasobników zrzucanych z powietrza wiele trafiło w ręce Niemców lub zaginęło. Z 186 lotów zginęło 31 załóg - co szósty samolot nie wrócił do bazy.
Niepowodzeniem zakończył się również desant wojsk gen. Berlinga z prawego brzegu Wisły w nocy z 15 na 16 września. Według gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego oddziały te nie były przygotowane do walk miejskich, a ich przyczółek na Czerniakowie został szybko zlikwidowany.
Kapitulacja, deportacje i zburzenie miasta
Wobec braku perspektyw dalszej walki, 2 października 1944 r. w Ożarowie podpisano akt kapitulacji. Przewidywał on uznanie powstańców za jeńców wojennych, gwarancje bezpieczeństwa dla ludności cywilnej oraz ochronę mienia prywatnego i publicznego.
Jak relacjonował Norman Davies, początkowo Niemcy trzymali się warunków umowy - nie doszło do masowych egzekucji, wielu cywilów ewakuowano do obozów przejściowych, część zdołała się ukryć lub została szybko zwolniona. Jednak z czasem rozpoczęły się masowe wywózki - ponad 100 tysięcy warszawiaków trafiło na roboty przymusowe do Rzeszy, a dziesiątki tysięcy do obozów koncentracyjnych (m.in. Ravensbrück, Auschwitz, Mauthausen).
Miasto - niemal całkowicie wyludnione - zostało doszczętnie zniszczone. Przez kolejne miesiące specjalne niemieckie oddziały systematycznie wysadzały budynki w powietrze. W wyniku powstania zginęło około 200 tysięcy osób, a ponad 500 tysięcy mieszkańców Warszawy zostało wypędzonych.
Do niemieckiej niewoli trafiło ponad 15 tysięcy powstańców, w tym całe dowództwo AK. Żaden z głównych dowódców - Bór-Komorowski, Pełczyński, Chruściel - nie powrócił już do Polski. Walki przetrwało również około 3,5 tysiąca żołnierzy z Dywizji Kościuszkowskiej.
W odezwie z 3 października Rada Jedności Narodowej i Rząd RP na uchodźstwie pisały:
- Potraktowano nas gorzej niż sojuszników Hitlera: Italię, Rumunię, Finlandię. (...) Niech Bóg sprawiedliwy oceni straszliwą krzywdę, jaka Naród Polski spotyka - i niech wymierzy słuszną karę na jej sprawców.