Wcieleń wiele, Himilsbach z apelem i nadziei brak
Radni PiS na jej początku się zdziwili. Że radni KO projekt apelu z programu sesji im zdjęli. Ten ze sprzeciwem wobec planu utworzenia w Toruniu Centrum Integracji Cudzoziemców. A ludzie PiS-u nawet przekaz dnia na tę okoliczność przygotowali. Bo oczywisty przytyk wobec nich pojawić się musiał. Ten przypominający, że takie centra to PiS za swoich rządów w Polsce tworzyć zaczął. Co radni PiS na to? „Tego nie można porównywać" - do tej politycznej mantry odpowiedź w tej kwestii sprowadzić można.
Za to w dowodzonym przez marszałka Całbeckiego zarządzie województwa, jak i i całym Urzędzie Marszałkowskim, się nie zdziwili. O moment chodzi, w którym pismo od przewodniczącego Walkusza z Rady Miasta, do KO należącego, przyszło. Tenże w innym wcieleniu dyrektorem Departamentu Organizacyjnego w tymże urzędzie jest. Od razu wyjaśnić należy - dyrektoroprzewodniczący Walkusz w rozpoznawaniu tak złożonej rzeczywistości się nie gubi. Czyli rozeznaje, kiedy dyrektorem Walkuszem, a kiedy przewodniczącym Walkuszem jest. Jego otoczenie - również.
Jaki związek między tym a faktem, że wspomniany projekt apelu radnych PiS z programu sesji Rady Miasta zleciał, jest? Bo przewodniczący Walkusz od swego urzędowego szefa, czyli marszałka Całbeckiego, odpowiedź na pismo szybko dostał. Pytał, czy CIC powstanie. A okazało się, że tuż przed sesją rady jego zwierzchnicy z zarządu województwa uchwałę sprzed miesięcy o tworzeniu CIC uchylili. Taki to przypadek zaistniał.
Przez ten przypadek do powtórki z Włocławka więc nie doszło. Tamtejsza Rada Miasta apel przeciw tworzeniu CIC jednogłośnie przyjęła. We Włocławku nie tylko radni PiS i KO go poparli. Lewicy też. W Toruniu Lewica w zasadzie nie istnieje, a tutejszym radnym KO z pomocą zarząd województwa przybył.
Radni PiS z apelem przebić się próbowali, bo przykazanie prezesa Kaczyńskiego ciągle obowiązuje. To sprzed lat, wedle którego na prawo od jego partii tylko ściana być powinna. A ostatnio na prawo konkurencja polityczna mu rośnie. Na sprzeciwie wobec CIC – czy to się komuś podoba czy nie - mocno się w skali Polski całej budująca. W Toruniu ta prawicowa konkurencja też zaistnieć się stara, czego dowodem obecność jej przedstawicieli na sesji Rady Miasta przed tygodniem była. Radni PiS przelicytować jej nie zdołali. Z projektem apelu jak Himilsbach z angielskim zostali.
Do wcieleń wielu wracając - zapomnieć nie można, że dyrektoroprzewodniczący Walkusz sam nie jest. W razie czego podobne pismo do marszałka Całbeckiego wiceprzewodnicząca Macieja-Morzuch przecież wystosować może. Drugie wcielenie – przypomnieć nie zaszkodzi – podobne do dyrektoroprzewodniczącego ma. Też podwładną marszałka jest. Czyli dyrektorem Departamentu Promocji wiadomego urzędu. Nie, nie – niech nikt sobie za dużo nie wyobraża! Nadprezydent w Toruniu nie nastanie. Prezydent Gulewski na to nie pozwoli.
A co poza Radą Miasta się podziało? Na to wygląda, że Toruń się nie liczy. Bo go na tej słynnej liście miejscowości większych i mniejszych nie ma. Tych, w których głosy z niektórych komisji z niedawnej drugiej tury wyborów prezydenckich raz jeszcze przeliczane są. Także jako dobrą wiadomość to ocenić można. Bo w toruńskich komisjach problemu z matematyką na poziomie klasy trzeciej szkoły podstawowej nie było.
Z kolei niedoszły prezydent Torunia, czyli ekskandydat Mentzen, nadzieję ma stracić. Nie, nie na bycie ministrem finansów czy nawet premierem. O Nową Nadzieję chodzi. Czyli partię, której prezesuje. Wykreślona z rejestru partii zostać może. Bo sprawozdania finansowego nie złożyła. PiS nadziei na to, że jeden z bytów politycznych na prawo od niego zniknie, jednak mieć nie może. Bo w razie czego ekskandydat Mentzen nową partię założy.