Z uśmiechem zabijała bliskich. Mroczna historia Nannie Doss
Pod fartuszkiem i pogodnym uśmiechem Nannie Doss kryła się jedna z najbardziej niepokojących postaci w historii amerykańskiej kryminalistyki. Przez ponad ćwierć wieku ta niepozorna kobieta zatruwała bliskich, zyskując makabryczną sławę "Chichoczącej Babci".
Źródła mroku
Nannie Doss przyszła na świat 4 listopada 1905 roku w Blue Mountain w Alabamie. Jej dzieciństwo upłynęło pod znakiem surowej dyscypliny i przemocy. Ojciec, Jim Hazel, był apodyktyczny i brutalny – zmuszał dzieci do pracy na farmie, zabraniał szkoły, makijażu, a nawet spotkań z rówieśnikami. Matka, Louisa, była dla Nannie jedynym źródłem czułości.
W wieku siedmiu lat dziewczynka doznała poważnego urazu głowy podczas gwałtownego hamowania pociągu – przez lata zmagała się z bólami głowy, depresją i napadami czarnej rozpaczy.
Już w młodości Nannie uciekała w świat romansów z tanich magazynów i marzeń o wielkiej miłości. W wieku 16 lat wyszła za Charlesa Braggsa, z którym miała cztery córki.
Małżeństwo szybko przerodziło się w koszmar – Braggs był niewierny, a jego matka tyranizowała młodą żonę. Wkrótce dwoje dzieci zmarło w tajemniczych okolicznościach po zatruciu pokarmowym. Braggs, przerażony, zabrał najstarszą córkę i uciekł, zostawiając Nannie z noworodkiem.
Zabójcza miłość
Doss nie poprzestała na pierwszym małżeństwie. W kolejnych dekadach zamordowała czterech mężów – Charlesa Braggsa, Franka Harrelsona, Arliego Lanninga i Samuela Dossa – najczęściej podając im jedzenie lub napoje z dodatkiem arszeniku lub trutki na szczury.
Z każdym kolejnym związkiem powtarzał się ten sam schemat: początkowo miłość i czułość, potem narastająca niechęć, a na końcu śmierć i szybkie zainkasowanie pieniędzy z polisy ubezpieczeniowej.
Jej ofiary nie ograniczały się jednak do partnerów. Nannie zabiła także dwójkę własnych dzieci, siostrę Dovie, matkę Louisę, dwóch wnuków oraz teściową. Wszystko to przez ponad 27 lat, od końca lat 20. do 1954 roku, bez wzbudzania poważnych podejrzeń.
Chichot za kratami
Doss wpadła dopiero w 1954 roku, gdy jej ostatni mąż Samuel Doss z Oklahomy zmarł po serii tajemniczych dolegliwości. Lekarz, podejrzewając zatrucie, nakłonił Nannie do zgody na autopsję, która wykazała śmiertelną dawkę arszeniku.
W trakcie przesłuchań Doss przyznała się do zamordowania 11 osób, choć śledczy podejrzewali, że ofiar mogło być więcej. Jej spokój i radość podczas składania zeznań zszokowały policjantów i dziennikarzy – Doss chichotała, żartowała i z uśmiechem opowiadała o kolejnych zgonach. To właśnie wtedy prasa ochrzciła ją "Chichoczącą Babcią".
Psycholodzy, analizując jej przypadek, zwracali uwagę na typowe cechy tzw. "czarnej wdowy": metodyczność, brak empatii, manipulacyjność i zdolność do ukrywania zbrodni za fasadą domowej normalności. Doss była mistrzynią w odgrywaniu roli kochającej babci i wdowy, co pozwoliło jej przez lata unikać podejrzeń nawet najbliższych.
Proces, wyrok i ostatnie lata w więzieniu
W 1955 roku Nannie Doss została skazana na dożywocie za morderstwo Samuela Dossa. Ze względu na płeć i stan psychiczny uniknęła kary śmierci.
W więzieniu w Oklahomie zachowała pogodę ducha. Żartowała z własnej sławy, chętnie udzielała wywiadów i narzekała jedynie na to, że nie pozwolono jej pracować w kuchni.
Po dwóch latach zaczęła żałować, że nie skazano jej na śmierć, ale do końca życia nie okazała skruchy. Zmarła na białaczkę 2 czerwca 1965 roku dokładnie w dziesiątą rocznicę uwięzienia.