Zabił żonę siekierą. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie wydał prawomocny wyrok
Do zbrodni doszło 19 sierpnia 2022 roku. 39-letnia Marta wracała późnym wieczorem do domu. Od jakiegoś czasu mieszkała z rodzicami w Sołonce, w gm. Lubenia. Wyprowadziła się z synem od męża Grzegorza. On został w sąsiedniej wsi – w Straszydlu.
Była godz. 23:30, gdy wysiadła z auta kolegi, przy polnej drodze. Zaczęła nią iść, gdy znienacka została uderzona w tył głowy trzonkiem od siekiery. Zrobił to jej mąż. Gdy upadła na ziemię, zaciągnął ją w miejsce porośnięte wysokimi trawami, ale zanim ją tam zostawił, zadał jej jeszcze kilkanaście ciosów nożem. Potem po prostu wrócił do swojego domu.
Rodzina Marty, zaniepokojona długą nieobecnością kobiety, powiadomiła służby. Funkcjonariusze bardzo szybko znaleźli ją w tych zaroślach. Nie żyła. W tym samym czasie policjanci zapukali do drzwi Grzegorza J. Przyznał się, że to on ją zabił.
Prokuratura oskarża o zabójstwo
Śledczy, badając sprawę zabójstwa Marty, odkryli, że u małżeństwa od wielu lat nie działo się dobrze. Grzegorz J. znieważał swoją żonę, poniżał ją, a w trakcie awantur krępował ją sznurem, uderzał rękami po ciele. Wyrzucał ją z domu, także w nocy. Kobieta w końcu miała dość takiego traktowania i wyprowadziła się z synem do rodziców.
Praktycznie rok po zabójstwie Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła Grzegorza J. o zabójstwo (słynny art. 148 par. 1 k.k.) oraz o znęcanie się nad żoną.
Biegli uznali, że gdy atakował Martę, był poczytalny. Jego poziom intelektualny był jednak poniżej przeciętnej, a osobowość – nieprawidłowa, z cechami niedojrzałości emocjonalnej.
Sąd Okręgowy w Rzeszowie: winny
W styczniu 2025 roku w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie zapadł wyrok w sprawie Grzegorza J. Sąd nie miał wątpliwości, że mężczyzna jest winny. Skazał go na 17 lat więzienia. O warunkowe zwolnienie może się ubiegać po co najmniej 14 latach odsiadki.
Oprócz pozbawienia wolności ma on zapłacić najbliższym Marty od 40 do 60 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Syn, który został brutalnie pozbawiony matki, ma otrzymać od mężczyzny 200 tys. zł.
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie: winny
W piątek, 11 lipca 2025 roku, w Sądzie Apelacyjnym Grzegorz J. znów zasiadł na ławie oskarżonych. Apelację od wyroku złożyli prokurator Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, oskarżyciele posiłkowi oraz obrońca oskarżonego. Prokuratura chciała podwyższenia wyroku do 25 lat.
Grzegorz J. został doprowadzony na salę sądową z więzienia przez trzech policjantów. Miał kajdanki na rękach i nogach. Miał na sobie tę samą szarą koszulkę, co w sądzie okręgowym.
Skład sędziowski, któremu przewodniczył sędzia SA Mariusz Fołta, postanowił o wyłączeniu jawności rozprawy. Wnosił o to adwokat Grzegorza J. na prośbę klienta. Prokurator nie sprzeciwił się obecności przedstawicieli mediów na sali.
Dziennikarze musieli więc na wyrok poczekać za zamkniętymi drzwiami. Sąd nie zastanawiał się jednak długo. Utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, tym samym odrzucając apelację prokuratury i obarczając kosztami procesu Skarb Państwa. Ustnego uzasadnienia tej decyzji strony wysłuchały po wyjściu dziennikarzy.
Słuchając wyroku, Grzegorz J. patrzył w podłogę. Był spokojny. Już nie przypominał osoby zdolnej do opisanych przez prokuraturę potworności.
“Za odebranie życia grozi surowa kara”
Adwokat skazanego, mec. Marcin Harasimowicz, zapowiedział złożenie wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku. Ze względu na to, że Grzegorz J. przyznał się do zbrodni, jego adwokat wyklucza walkę o uniewinnienie. Pod uwagę bierze raczej zmianę kary.
– Najprawdopodobniej złożę kasację do Sądu Najwyższego – przekazał prawnik Grzegorza J. – Jest wiele okoliczności, o których mówić nie mogę, ponieważ rozprawa odbyła się z wyłączeniem jawności. Ale powiedzmy sobie uczciwie, że kara, którą otrzymał mój klient, z perspektywy obrony jest dosyć korzystna. A już szczególnie przy postulatach oskarżenia – ocenia mec. Marcin Harasimowicz.
Wyrok jest prawomocny.
– Wyrok, który zapadł, niewątpliwie stanowi wyraźny sygnał, że życie ludzkie jest najwyższą wartością, a za jego odebranie grozi surowa i nieuchronna kara – komentował po wyjściu z sali rozpraw prok. Maciej Jaskulski z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.