Zaginiony w Australii. Chłopiec, który stał się Aborygenem
W 1858 roku czternastoletni Narcisse Pelletier wyruszył z Francji na pokładzie statku Saint-Paul, nieświadomy, że czeka go podróż nie tylko przez ocean, ale przez granice kultur i tożsamości. Porzucony na dzikim wybrzeżu Australii, przeżył, bo przyjęli go Aborygeni. Przez 17 lat był jednym z nich!
Katastrofa Saint-Paul
Narcisse Pelletier urodził się w 1844 roku w Saint-Gilles-sur-Vie. Już jako dziecko znał smak słonej bryzy i ciężkiej pracy na morzu. W wieku 14 lat zaciągnął się jako chłopiec okrętowy na Saint-Paul – francuski statek handlowy płynący do Oceanii.
Wiosną 1858 roku podczas rejsu przez Morze Koralowe statek rozbił się na rafach u północno-wschodnich wybrzeży Australii, niedaleko dzisiejszego Półwyspu Przylądka York. W chaosie po katastrofie część załogi, w tym kapitan, opuściła Pelletiera, pozostawiając go rannego i wycieńczonego na brzegu.
Przez kilka dni Narcisse błąkał się wzdłuż wybrzeża, odwodniony i głodny. Wspominał później, że pił wodę z kałuż i jadł surowe małże, by przeżyć. Był na skraju śmierci, gdy natknęła się na niego grupa Aborygenów z ludu Uutaalnganu. Zamiast wrogości, okazała mu współczucie i opiekę.
Nowe życie
Uutaalnganu przyjęli Pelletiera jak własnego. Przez pierwsze tygodnie leczyli jego rany, karmili i stopniowo wprowadzali w swój świat. Narcisse szybko nauczył się języka, poznawał aborygeńskie techniki łowieckie, zbieractwo, sztukę rozpalania ognia i budowania schronień.
Z czasem zyskał tatuaże i blizny rytualne, które świadczyły o jego przynależności do klanu. Brał udział w świętych ceremoniach, polowaniach na żółwie, ryby i kangury, a także w opowieściach przekazywanych przez starszyznę.
Pelletier opisywał później, jak stopniowo zapominał francuski, a jego myśli i sny zaczęły przybierać formę aborygeńskich mitów. Był traktowany jak syn przez jedną z kobiet klanu, a z czasem – jak równy przez rówieśników. Zyskał nowe imię: Amglo.
Siedemnaście lat wśród Aborygenów
Przez 17 lat Narcisse żył jak Aborygen. Był świadkiem corocznych migracji, walk między klanami, a także kontaktów z białymi handlarzami i poszukiwaczami pereł. Uczestniczył w rytuałach inicjacyjnych i obrzędach pogrzebowych. Wspominał, że nauczył się szacunku do ziemi, zwierząt i przodków.
Niektóre źródła sugerują, że Pelletier miał aborygeńską partnerkę, choć sam w późniejszych wspomnieniach nie opisywał szczegółów życia rodzinnego.
Pewne jest, że czuł się częścią społeczności i nie planował powrotu do świata białych.
Nagle "uratowany"
W 1875 roku brytyjski statek John Bell zawinął w pobliże wyspy Night Island. Załoga zauważyła "białego dzikusa" wśród Aborygenów i, przekonana, że ratuje rozbitka, zabrała go siłą na pokład. Pelletier nie chciał opuszczać swojego klanu – płakał, próbował się opierać, a po wejściu na statek nie rozumiał już niemal nic po francusku.
Po kilku miesiącach powrócił do Francji, gdzie stał się sensacją – prasa pisała o "białym Aborygenie", a naukowcy i duchowni próbowali "przywrócić go cywilizacji".
Pelletier miał trudności z nauką francuskiego, nie rozumiał zwyczajów, a jego aborygeńskie maniery i tatuaże budziły sensację i nieufność. Przez resztę życia pracował jako latarnik w Saint-Nazaire, prowadząc ciche, samotne życie.
Narcisse Pelletier zmarł w 1894 roku, nigdy nie założywszy rodziny. Jego wspomnienia, spisane przez Constantina Savy’ego do dziś stanowią cenne źródło wiedzy o kulturze Uutaalnganu i relacjach międzykulturowych w XIX wieku.