Zakaz powrotu do mieszkań po tragedii przy ul. Popiełuszki w Rzeszowie. „To jest masakra”
W tym artykule:
- Decyzje po pożarze: mieszkańcy nie wrócą do domów, dopóki nie będzie bezpiecznie
- Zakaz użytkowania klatki i konieczność zabezpieczeń
- Policja pilnuje wejścia, mieszkańcy wracają po rzeczy
- W hołdzie ofierze pożaru
- Utrudnienia dla strażaków i problemy z drogą pożarową
- Pożar na IV piętrze. Mieszkaniec odmówił ewakuacji
Decyzje po pożarze: mieszkańcy nie wrócą do domów, dopóki nie będzie bezpiecznie
W poniedziałek mają zapaść kolejne decyzje dotyczące niezbędnych remontów w lokalach, które ucierpiały w wyniku środowego pożaru. W piątek na miejscu pracowali przedstawiciele nadzoru budowlanego oraz biegły z zakresu pożarnictwa. Efektem ich działań jest decyzja o zakazie użytkowania klatki schodowej, w której wybuchł ogień. Zakaz ten będzie obowiązywał do czasu usunięcia zagrożeń oraz przeprowadzenia kontroli potwierdzającej bezpieczne warunki do zamieszkania.
Zakaz użytkowania klatki i konieczność zabezpieczeń
Na podstawie oględzin miejsca zdarzenia, nadzór budowlany zdecydował o zakazie użytkowania klatki schodowej, w której doszło do pożaru. Decyzja ta będzie obowiązywała do momentu usunięcia wszelkich zagrożeń oraz przeprowadzenia ponownej kontroli.
Dodatkowo nałożono obowiązek zabezpieczenia wejścia do klatki przed dostępem osób nieupoważnionych. Zlecono także usunięcie niebezpiecznych elementów z elewacji, które mogą grozić oderwaniem, a także ochronę budynku przed działaniem warunków atmosferycznych — wiatrem i deszczem.
Policja pilnuje wejścia, mieszkańcy wracają po rzeczy
Wczoraj odwiedziliśmy miejsce zdarzenia. Wejścia do zniszczonej klatki pilnowali policjanci, którzy legitymowali każdą osobę chcącą wejść do środka. Wielu lokatorów wracało po rzeczy, które zostały w mieszkaniach.
— Idę z kościoła i właśnie postanowiłam wstąpić po leki. Mieszkam u rodziny, ale co jakiś czas okazuje się, że jakaś rzecz, której potrzebuję, została w mieszkaniu. Tym razem przyszłam po leki — opowiada starsza pani.
Tego typu sytuacji było więcej. Jedni wychodzili, inni dopiero wchodzili, by zabrać najpotrzebniejsze przedmioty.
— Przyjechałem po ubrania. Pozbieram więcej rzeczy, ponieważ szybko tutaj nie wrócimy. Poniżej IV piętra są pozalewane mieszkania, natomiast od czwartego w górę to jest masakra. Poza tymi dwoma piętrami, co najbardziej ucierpiały, w pozostałych też zniszczenia są bardzo duże. Poopalane ściany, wyważane drzwi, przetopione od wysokiej temperatury instalacje — mówi jeden z mieszkańców.
W hołdzie ofierze pożaru
Obok bloku ktoś ustawił krzyż upamiętniający 14-letnią Julię, która zginęła w pożarze, dusząc się dymem. Szybko pojawiły się znicze, a także maskotka. Mieszkańcy są poruszeni tragedią, jaka wydarzyła się w środowy wieczór.
— Trudno mi sobie wyobrazić to, co się stało. Bardzo szybko zaczęło się to wszystko palić. Mieszkam w sąsiedniej klatce, a nic nie usłyszałem. Dopiero żona wyszła na balkon i zauważyła nad nami słup ognia i dym. Strażacy przyjechali bardzo szybko, ale nie mogli do samego bloku podjechać, bo przeszkadzały drzewa. Najbardziej jednak żal tej dziewczyny, bo miała całe życie przed sobą — opowiada pan Czesław, mieszkaniec sąsiedniego segmentu.
Utrudnienia dla strażaków i problemy z drogą pożarową
W sąsiednich klatkach uruchomiono już media, dzięki czemu mieszkańcy mogą korzystać ze swoich mieszkań. Niestety strażacy mieli problemy z dostępem do miejsca pożaru nie tylko przez drzewa, ale też przez zastawione drogi pożarowe. Część z nich była zablokowana również wczoraj. Przed sąsiednimi blokami sytuacja wygląda podobnie – każdy możliwy skrawek terenu wykorzystywany jest jako miejsce parkingowe.
Pożar na IV piętrze. Mieszkaniec odmówił ewakuacji
Pożar wybuchł w jednym z mieszkań na IV piętrze. Mężczyzna, który tam przebywał, odmówił ewakuacji mimo poleceń strażaków i został wyprowadzony siłą. Odniósł poważne obrażenia – z rozległymi poparzeniami trafił do Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łęcznej, specjalizującego się w leczeniu oparzeń.
Lekarze nie chcieli wczoraj komentować stanu zdrowia poszkodowanego. Z nieoficjalnych informacji wynika jedynie, że jego stan jest ciężki i zagrażający życiu. Mężczyzna ten może być kluczowym świadkiem w ustaleniu przyczyn tragicznego pożaru.