Zakopane: 32. Muzykanckie Zaduszki
Pamięć, która gra
Tradycja Muzykanckich Zaduszek sięga ponad trzech dekad. Tym, który pamięta pierwsze zaduszki jest Jan Karpiel-Bułecka, znany architekt, muzyk i propagator kultury Podhala. To właśnie on przypomniał, że pierwsze Zaduszki miały niezwykle szeroki zasięg.
Czarzasty o zakazie alkoholu w Sejmie: damy sobie radę
- Zbieraliśmy adresy muzykantów z całego Podhala - i z polskiej, i ze słowackiej strony. Każdy dostał imienne zaproszenie. Na pierwszych Zaduszkach było 250 uczestników, a na drugich podobnie. Dziś to już węższe grono, głównie z Zakopanego i okolicy, ale duch tamtych spotkań wciąż trwa - wspominał Bułecka.
Tegoroczna edycja rozpoczęła się, jak nakazuje tradycja, w starym, drewnianym kościółku na Pęksowym Brzyzku. Po nabożeństwie uczestnicy udali się w procesji na pobliski cmentarz, by złożyć kwiaty i modlitwy przy grobach muzykantów, którzy przez lata tworzyli muzyczną historię Podhala.
Dudy, skrzypce i pamięć
W tym roku Jan Karpiel Bułecka nie tylko wspominał dawnych mistrzów, ale i sam chwycił za instrument - zagrał na dudach, zwanych też podhalańską kozą. Ich przenikliwy, głęboki dźwięk wypełnił wnętrze Białej Izby.
- Dzisiaj każdy skład gra podhalańskie melodie, różnica jest tylko w interpretacji prymisty. Dawniej każda wieś miała swój styl - Kościelisko, Bukowina, Leśnica... Dziś te różnice się zacierają. Tak jak giną gwary, tak giną style muzyczne. To nieuniknione, ale póki gramy - pamięć trwa - mówił Bułecka.
Z nutą radości i wspomnień
Po wspólnej modlitwie i marszu przez Krupówki górale przenieśli się do Białej Izby Związku Podhalan, gdzie rozpoczęły się posiady. Choć wspominano tych, którzy odeszli, atmosfera była pełna ciepła, humoru i muzyki. Jak podkreślił Krzysztof Gocał, prezes Związku Podhalan z Poronina, Zaduszki nie mają smutnego charakteru.
- Jak może być smutno, kiedy ci wszyscy muzykanci byli weseli i ludzi weselili? "Wesołość, wesołość - kiedy będzie ci dość! Takiej radości każdy nam zazdrości." - Wspominamy ich tak, jak żyli - z muzyką i śmiechem - powiedział.
Zabrzmiały nuty ślebodne, krzesane, sabałowe i duchowe - te, które rozpoznaje każde góralskie ucho. Nie zabrakło też "Krywaniu" - melodii, która dla wielu jest hymnem Podhala.
Muzyka pokoleń
Podczas tegorocznych Zaduszek wystąpili zarówno znani góralscy artyści, jak i całe muzykanckie rodziny. Wystąpili m.in. Zespół Budorze, a także wyjątkowy skład trzech pokoleń Walkoszów-Berdów i Dańków.
Najstarszy z rodu - Florian Walkosz-Berda, jeden z najstarszych muzykantów w regionie - zagrał wspólnie z córką Bogumiłą Dańko, jej mężem Andrzejem, synem Antkiem oraz Jasiem Bukowskim, kolegą wnuka.
Ich występ był symbolem tego, co w Muzykanckich Zaduszkach najpiękniejsze - ciągłości i przekazywania tradycji z ojca na syna, z matki na córkę, z pokolenia na pokolenie.
Muzyka, która nie zna końca
Kiedy wieczorem dźwięki skrzypiec i dud zaczęły cichnąć, w powietrzu wciąż unosił się duch dawnych mistrzów.
Bo jak mówią: "muzyka nigdy nie umiera, tylko zmienia ton".
Zaduszki w Zakopanem to nie tylko wspomnienie tych, którzy odeszli - to także żywa lekcja wspólnoty i miłości do góralskiej nuty, która od pokoleń rozbrzmiewa pod Tatrami.