Zakopane: 70 lat Tatrzańskiego Parku Narodowego
Tatry - przestrzeń wolności, która została odebrana
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Tatry nie były tylko krajobrazem. Były miejscem pracy, miłości, wspólnoty. Górale wypasali tu owce, budowali szałasy, spotykali się na polanach, śpiewali, muzykowali.
- To były piękne czasy. Nie było żadnych wygód, ale było wspaniale. Tu było życie, była muzyka, śpiew. Chłopaki z Cyrhli przychodzili ku dziewczynom - wspominał swego czasu Jasiek Rzadkosz Stasinda z Majerczykówki, który wypasał na Kopieńcu.
Ale to życie zostało przerwane, gdy w 1954 roku utworzono Tatrzański Park Narodowy. W latach 1960-1980, w imię ochrony przyrody, wywłaszczono z Tatr ponad 6000 osób. Odebrano im hale, polany, doliny. Odebrano nie tylko ziemię - odebrano tożsamość.
- To była krzywda. My byli młodzi. Wypasaliśmy tam w wakacje krowy. Gdy już nas wywłaszczyli, ojciec poszedł tam ostatni raz wypasać, no to go milicja ściągli. Posiedział dwa tygodnie jakoś, a resztę go wygnali z tymi krowami. To było w 1972 roku - wspomina Józef Skupień ze Stołowego.
Dla Marii Strączek ze Gubałówki wspomnienia są wciąż żywe. Jej rodzina wypasała w Dolinie Olczyskiej.
- No przecie nie powinni nam zabrać, bo nam to królowie dali. Jak mogli tak zabrać i po prostu wyrzucić. To było takie wyrzucenie. Spalić szałasy - wspomina.
Jej słowa są proste, ale pełne bólu. - Szło się tam fajnie, bo była po prostu rozrywka taka. Iść w góry, przeżyć to syćko. Naprawdę było fajne. Bardzo to szkoda. Ja potem pracowałam w schronisku na Hali Gąsienicowej. To ile razy schodziłam na dół, no to płakałam - dodaje.
Park był potrzebny, ale pogodzony ze społeczeństwem
W czasie otwarcia wystawy Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN, nie unikał trudnych słów. - Proces wywłaszczeń jest częścią historii parku. Niełatwą, ale bardzo ważną. Trzeba mówić o tym dlatego, że bez tej części nie można zrozumieć, czym jest TPN. Nie dowiemy się też, jaką cenę zapłacili za jego powstanie ludzie tej ziemi - zaznaczał.
Wystawa, film, książka - to wszystko ma być próbą przywrócenia pamięci. - Przemilczanie nie służy prawdzie, nie służy budowaniu przyszłości, nie służy budowaniu zaufania. Z trudnymi sprawami trzeba się rozliczać z odwagą - dodał.
Filip Zięba, wicedyrektor TPN, mówił o tym, co zostało zabrane. Nie tylko ziemia, nie tylko owce. Zabrano "łozdoby" - to, co czyniło życie pięknym.
- Góral w Ameryce tęsknił za tymi łozdobami. I myślę, że te łozdoby to było to coś, co człowiekowi było zabrane z tego umeblowanego domu. Coś, co było najważniejsze - dodał mocno wzruszony.
Pozbawienie własności to pierwszy krok do pozbawienia wolności"
Piotr Bąk, współautor wystawy, przypomniał, że wywłaszczenia nie były konieczne. - Możliwe było utworzenie parku bez przemocy. Możliwe było dobrowolne pozyskiwanie przez park, przez skarb państwa gruntów na terenie Tatr. Ale w czasach PRL nie liczono się z prostym człowiekiem. Wywłaszczono w Tatrach sześć tysięcy ludzi. To jest skala, która w innych regionach Polski nie miała miejsca - opowiadał.
Dodał, że wówczas górale mieli wybór - albo godzisz się na sprzedaż, albo cię wywłaszczany. Niektórzy się godzili uznając, że lepsze jakiś grosz, niż nic. Za ziemię płacono jednak marnie. - W 1964 roku właściciele Hali Gąsienicowej otrzymali dwadzieścia dwa grosze za metr kwadratowy. To było wtedy równowartość mniej więcej bułki wodnej - wyjaśniał.
"Tatry to ludzie i przyroda"
W otwarciu wystawy wzięła udział Paulina Hennig-Kloska - minister klimatu i środowiska. Podkreśliła, że parki narodowe muszą powstawać w zgodzie społecznej.
- Tatry to nie tylko przyroda. Tatry to ludzie i przyroda. Musi być zgoda między tymi niezwykłymi dwoma wartościami. Bo przyroda, mając poparcie lokalnej społeczności, jest najsilniejsza, najbardziej wartościowa - zaznaczyła.
Wystawa "To nom jesce w dusy gro" to nie tylko przypomnienie. To akt odwagi. To próba zrozumienia. To gest wobec tych, którym zabrano głos. - Każdy czas jest dobry, żeby mówić prawdę. Poznajcie prawdę. Prawda was wyzwoli - zakończył Piotr Bąk.