Zakopane: Mieszkanka w rozpaczy pokazała radnym spleśniały chleb
- Ja jestem biedna, ale swoją godność mam! - mówiła przez łzy. - Te mieszkania, co pan burmistrz sprzedaje, to ja proszę o godność i jakieś lokum dla mnie. Co wy robicie ze mną i moim niepełnosprawnym synem? Moje serce tego nie wytrzyma. Daję wam ten chlebuś, spleśniały, który jest na naszych stołach, żeby moja godność była w waszych sercach. Życzę wam wszystkim smacznego. Takie mam warunki w domu na Przewodników Tatrzańskich.
Na sali zapanowała cisza. Wzburzona kobieta mówiła o tym, że w jej mieszkaniu od dawna panuje wilgoć i pleśń, a mimo próśb nie otrzymała nowego lokalu.
Burmistrz: "Proponowaliśmy jej inne mieszkania, ale odmawiała"
Do sprawy odniósł się burmistrz Zakopanego, Łukasz Filipowicz, który potwierdził, że kobieta od dłuższego czasu zwraca się do urzędu z prośbą o nowe mieszkanie.
- Pani jest oburzona, bo ostatnio padły wobec niej nieprzyjemne słowa ze strony jednego z radnych. Była też u mnie ze skargą. Mieszka w lokalu socjalnym, który otrzymała kilka lat temu z zasobu miasta. Poprzedni burmistrz zlecił tam remont i poprawę wentylacji - wyjaśnił Filipowicz.
Jak dodał, miasto proponowało kobiecie inne lokale, jednak żaden z nich nie został przez nią zaakceptowany.
- Dwukrotnie, a może i trzykrotnie proponowaliśmy jej mieszkanie. Odmawiała, bo nie odpowiadał jej metraż, lokalizacja lub inne kwestie. Ma sprecyzowane wymagania, a my nie mamy mieszkań "do wyboru, do koloru".
Burmistrz podkreślił, że obecnie na liście oczekujących na lokale znajduje się 76 rodzin, dlatego możliwości miasta są ograniczone.
Mieszkańcy poruszeni sytuacją
Wystąpienie kobiety wywołało duże poruszenie na sali i wśród mieszkańców. Niektórzy komentowali, że jej słowa, choć emocjonalne, zwracają uwagę na problem ludzi żyjących w trudnych warunkach w lokalach należących do miasta.