Zakopane: Odblokują Bulwary Słowackiego? To sposób na obejście sporu
Zamknięte przejście, otwarta konflikt
W maju 2025 r. mieszkańcy Zakopanego z dnia na dzień zastali ogrodzenie blokujące przejście pieszo-rowerowe prowadzące Bulwarami Słowackiego w kierunku Drogi do Bistrolu. Przez lata ścieżka funkcjonowała dzięki dobrej woli właścicieli prywatnych terenów, na których biegła.
Właściciel działki, planujący budowę kilku apartamentowców, mówi dziś otwarcie:
- Proszę sobie wyobrazić, jak ja się muszę czuć. Mieszkam tu, ludzie do mnie piszą, pytają, dlaczego zamknąłem przejście. Zrobiłem to z bezsilności. Ile można czekać? - tłumaczy.
Według inwestorów przez sześć lat zgadzali się na każdy postulat miasta, pozwalając jednocześnie, by ruch pieszy odbywał się po ich terenie.
- To była dobra wola inwestorów. Po latach rozmów po prostu pękli - podkreśla wiceprzewodniczący Rady Miasta Zbigniew Szczerba.
Negocjacje donikąd - i oskarżenia o "zwodzenie"
Miasto od lat prowadziło z właścicielami rozmowy o zamianie gruntów lub wykupie. W pewnym momencie pojawiła się informacja, że chcą dostać pozwolenie na budowę w zamian za udostępnienie terenu pod ścieżkę. Nic z tego nie wyszło.
Inwestorzy zarzucają urzędowi, że przez lata nie potrafił podjąć decyzji:
- Przez cztery lata Urząd Miasta nie może sobie poradzić z prostą sprawą. My mamy trzy segregatory korespondencji i zero decyzji. O zjazd wystąpiliśmy dwa i pół roku temu. Odpowiedzi brak - mówi jeden z nich.
Inwestorzy żalą, się, że to miasto ich szantażuje nie odpowiadając w terminie, przez co inwestor nie jest w stanie nawet się odwołać, bo nie ma żadnego pisma i żadnej decyzji.
- Mieszkałem tu całe życie. Zamknięcie ścieżki było dla mnie upokarzające. Ale nie mieliśmy wyjścia. To nie my szantażujemy miasto - to miasto szantażuje nas.
Spór narastał, a ścieżka pozostawała zamknięta.
Miasto: "Wydanie decyzji nie może być warunkowe"
Wiceburmistrz Zakopanego Bartłomiej Bryjak broni postawy urzędu:
- Rozmowy prowadzone były wielokrotnie. Problem polegał na tym, że inwestorzy chcieli, by miasto najpierw wydało decyzje administracyjne, których nie można cofnąć. My proponowaliśmy najpierw zamianę działek, potem pozwolenia. W tym punkcie nie było porozumienia - wyjaśnia.
Według miasta dopiero teraz inwestorzy stwierdzili, że zgodziliby się na zamianę gruntów bez warunkowania jej pozwoleniem na budowę.
- Gdybyśmy usłyszeli to rok czy dwa lata temu, sprawa byłaby dawno załatwiona - mówi Bryjak.
Przełom: obejście spornych terenów
Ostatecznie problem rozwiąże... zupełnie inny właściciel.
Gmina ustaliła, że odkupi od wcześniejszego właściciela wąski pas gruntu - kilka metrów szerokości - który pozwoli poprowadzić ścieżkę tuż obok dotychczasowej. Koszt: ok. 300 tys. zł.
Ścieżka połączy Bulwary Słowackiego z terenem przy potoku Bystra, omijając sporne działki deweloperów.
Sesja pełna emocji. Mieszkańcy mówią "chcemy przejścia, nie kłótni"
Dyskusja na sesji Rady Miasta była tak gorąca, że przewodniczący Grzegorz Jóźkiewicz musiał ją przerwać i zwołać komisję, by wysłuchać mieszkańców i inwestorów.
- Mieszkańcy chcą trakt komunikacyjny, a nie kolejnych czterech lat batalii i warunkowania - mówił Jóźkiewicz.
Wskazywał, że to miasto potrzebowało ścieżki, a inwestorzy przez lata wstrzymywali swoje prace z dobrej woli.
Zbigniew Szczerba dodawał:
- Wczujcie się w sytuację inwestora. Ma pozwolenie na budowę i przez lata jest zwodzony, bo miastu zależy na otwarciu ścieżki. W tym czasie ceny rosną, inwestycja stoi. To trzeba zrozumieć.
Czy to koniec konfliktu? Ścieżka ma zostać otwarta
Po prezentacji nowego rozwiązania jeden z inwestorów zapowiedział, że zgadza się na zamianę działek, choć wcześniej uzależniał to od uzyskania pozwolenia na budowę.
Wygląda więc na to, że gmina znalazła wyjście z impasu - i to bez dalszego uzależniania inwestycji od decyzji administracyjnych.
Nowa ścieżka - stara nauczka
Radni dali zielone światło burmistrzowi, aby zapłacić 300 tys. zł za grunt, a w zamian odzyskać ciąg komunikacyjny ważny dla mieszkańców i turystów. Miasto liczy, że tym razem przejście nie będzie już przedmiotem sporów.
Jednak cała sprawa ujawniła, jak trudne są relacje między samorządem a inwestorami, gdy interes publiczny styka się z prywatnym.
Jak podsumował jeden z mieszkańców po komisji:
- My chcemy tylko móc przejść. Reszta to wasze kłótnie.