Zamknięcie estakady w Chorzowie. Jak dojechać z Bytomia do Katowic?
Jedziemy z Bytomia do Katowic
Z estakady w Chorzowie przez ostatnie lata korzystałem kilka razy w tygodniu. Trasę Bytom – Katowice, albo odwrotnie przemierzam dość często, choć nie codziennie. Przejazd z bytomskiego Rozbarku na katowicką Koszutkę albo do Bogucic to dla mnie chleb powszedni. Zazwyczaj kierowałem się na estakadę. Jechało się w miarę sprawnie i płynnie, szczególnie po ostatnim udrożnieniu jezdni na wysokości straży pożarnej w Chorzowie. Standardowy czas przejazdu, zgodnie z przepisami, to około 30 minut, czasami plus 5 minut.
Poniedziałkowa decyzja prezydenta Chorzowa o zamknięciu estakady zaskoczyła mnie tak samo jak tysiące innych kierowców i pasażerów komunikacji miejskiej podróżujących między Katowicami i Bytomiem. W poniedziałek sobie odpuściłem, ale we wtorek nie było wyjścia. Chwilę po godzinie 15 musiałem być w Bogucicach.
Czas przejazdu bez zmian
Aplikacja w telefonie nieco po godzinie 14 pokazuje, że z Rozbarku do Katowic, mimo nieprzejezdnej estakady, dojadę w trzydzieści kilka minut, czyli całkiem nieźle. Można powiedzieć standard.
Z Rozbarku kieruję się na aleję Jana Pawła II. Tu obrazek, który raczej należy do rzadkości. Na zjeździe w kierunku Siemianowickiej (DK94) długa kolejka aut, głównie ciężarówek. Zapewne część z nich wybiera przejazd do Katowic przez Siemianowice. Ja podążając dalej przy stacji BP płynnie wjeżdżam na Chorzowską. Zazwyczaj to nie do pomyślenie. Światła przed stacją paliw, wymuszały tu zwykle kilkuminutowy postój.
Pusto jak w niedzielę w porze obiadu
Na wysokości Selgrosa, to już granica Bytomia z Chorzowem, czuję się jak w niedzielne wczesne popołudnie, gdy ruch samochodowy zamiera. Pusto. Na drodze w drugą stronę też niewiele się dzieje. Płynnie jadę dalej w kierunku centrum miasta i zamkniętej estakady. Z dala rysuje się wyjątkowy obrazek: cztery pasy, po dwa z każdej strony pustego asfaltu. Ani jednego auta na horyzoncie. Niewiarygodne.
Światła po staremu
Znam tę okolice na pamięć, więc kieruję się na ulicę Nową. Można nią przejechać w kierunku Starego Chorzowa. Jednak skręt lewo, regulowany tu światłami nie jest jeszcze dostosowany do zmiany natężenia ruchu. Pasy na wprost mają długie „zielone”, z którego korzystają pojedyncze auta, skręt w lewo to okienko na kilka samochodów.
Nowa to długa ulica prowadząca w kierunku elektrociepłowni. O tej porze mój pas jest pusty, za to przeciwny, prowadzący do głównej ulicy zablokowany. Kolejka do świateł liczy ponad sto metrów, koło 16 będzie tu pewnie gorzej.
Przemykam Poznańską i kieruję się na Siemianowicką. Małe rondo na skrzyżowaniu Siemianowickiej, Mazurskiej i Bożogrobców przeżywa oblężenie. Kolejka aut w kierunku Starego Chorzowa potwierdza wyjątkowość sytuacji.
Parkiem do Katowic płynnie
Przejazd obrzeżami Parku Śląskiego w kierunku Katowic jest płynny. Blokuje się dopiero przy dojeździe do budynku Telewizji. Dłuższy postój, jak zwykle o tej porze, wymuszają tu światła. Do Bogucic aleją Korfantego dojeżdżam na czas, przejazd trwał jak zwykle trzydzieści kilka minut.
Ten obrazek z wtorkowego popołudnia oddaje tylko fragment drogowej rzeczywistości w Chorzowie. Opcję znaną lokalsom (przez obrzeża Parku Śląskiego) we wtorek wybrało niewielu. Jak kierowcy będą sobie radzić w najbliższych dniach dopiero się okaże. Za kilka dni dowiemy się pewnie co się dzieje na alternatywnych drogach w Chorzowie i Siemianowicach Śląskich, jakie trasy zyskają na znaczeniu, na które przeniesie się ruch kilkudziesięciu tysięcy samochodów.