Jak nie Šimundža, to kto? Kandydaci do przejęcia Śląska Wrocław w 1. lidze (LISTA)
Ante Šimundža opuści Śląsk Wrocław?
Trener Ante Šimundža trafił do Śląska Wrocław zimą, z jasną misją: utrzymać klub na poziomie PKO Ekstraklasy. Nie udało się, ale doświadczony Słoweniec odmienił grę drużyny, a wyniki za jego kadencji poprawiły się na tyle mocno, że w pewnym momencie WKS tracił tylko dwa oczka do bezpiecznej strefy.
Z jednej strony Šimundža nie dokonał sportowego cudu, jakim byłoby utrzymanie, ale z drugiej: pokazał się z tak dobrej strony, że władze klubu i kibice chcieliby zatrzymać go we Wrocławiu na dłużej. Sęk w tym, że nie do końca wiemy jak zapatruje się na to sam Šimundža.
Obecna umowa Słoweńca oraz jego asystentów wygasa 30 czerwca. Po remisie z Jagiellonią w ostatni piątek szkoleniowiec został zapytany, czy chce pozostać w pierwszoligowym Śląsku i powalczyć z nim o awans do ekstraklasy. Odpowiedział krótko, ale stanowczo: "jutro zadecyduję".
Udało nam się ustalić, że takowej decyzji Šimundža nie podjął ani w sobotę, ani w niedzielę. Dopiero po jednoznacznej deklaracji o chęci pracy na poziomie Betclic 1 ligi miały ruszyć rozmowy dotyczące warunków finansowych, liczby współpracowników itd.
Jak nie Šimundža, to kto?
WKS nie może czekać w nieskończoność. Wręcz przeciwnie - prezes Michał Mazur ma wytypowanych kilku kandydatów, którzy mogliby podjąć rękawicę i powalczyć ze Śląskiem o szybki powrót do krajowej elity, ale czasu na podjęcie decyzji nie ma zbyt dużo.
Drużyna już w czerwcu rozpocznie przygotowania do pierwszego od 17 lat sezonu na zapleczu ekstraklasy, a potencjalni kandydaci są rozpatrywani także przez inne kluby.
Jednym z faworytów, który z całą pewnością jest na shortliście prezesa Mazura, jest Szymon Grabowski. 44-letni rzeszowianin, wieloletni trener tamtejszej Resovii, a później Podhala Nowy Targ, Stomilu Olsztyn i wreszcie Lechii Gdańsk.
Z Lechią odniósł największy sukces w dotychczasowej karierze, jakim był bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy w pierwszym sezonie po spadku. Grabowski był w stanie stworzyć skutecznie punktującą drużynę z piłkarzy, którzy już za kadencji nowego prezesa Paulo Urfera hurtowo dołączali do Lechii.
Po awansie już tak dobrze nie było i dość szybko stracił pracę, ale to wciąż jeden z ciekawszych polskich trenerów młodego pokolenia. Ostatnio był bliski związania się z ŁKS-em Łódź, lecz m.in. przez wzgląd na zainteresowanie ze strony Śląska umowy nie podpisał. Wedle naszych źródeł to faworyt Śląska, jeśli nie uda się dogadać z Ante Šimundžą.
Daniel Myśliwiec
Inny ciekawy kandydat, który od kilku miesięcy jest na bezrobociu, po tym jak z jego usług zrezygnował Widzew Łódź. Myśliwiec nie mógł dogadać się z władzami klubu co do warunków przedłużenia kontraktu, a w międzyczasie drużyna popadła w lekki kryzys i finalnie podziękowano mu wcześniej.
Pochodzący z Jasła, niespełna 40-letni szkoleniowiec zbierał szlify, pracując w akademii i sztabie pierwszej drużyny Legii Warszawa. Następnie był asystentem w Górniku Łęczna, Chojniczance Chojnice, czy Arce Gdynia, a samodzielnie prowadził dwa mniejsze kluby. Na dobre wybił się w Stali Rzeszów. Prowadził ją przez 2,5-roku, zyskując przydomek młodszej wersji Marka Papszuna.
W końcu dostał szansę w ekstraklasowym Widzewie, gdzie łącznie spędził około półtora roku. Poprowadził łodzian w 56 meczach, notując średnią punktową na poziomie 1,43 pkt na mecz.
Pavol Staňo
Wprawdzie nowe władze Śląska chciałby postawić przede wszystkim na Polaka, aczkolwiek Staňo spędził w naszym kraju najlepsze lata kariery piłkarskiej, doskonale mówi po polsku i pracował tu już jako trener Wisły Płock.
Trener Staňo wybił się w ojczyźnie, osiągając zaskakująco dobre wyniki z MŠK Žilina. Właściwie od tamtej pory był z automatu wymieniany jako kandydat gdy trenera szukał któryś z polskich klubów. W Płocku spędził nieco ponad rok, a obecnie pracuje w innym klubie Betclic 1 ligi - Górniku Łęczna. Właśnie stracił szansę na znalezienie się w barażach o awans, więc prawdopodobnie jego wygasający 30 czerwca kontrakt nie zostanie przedłużony.
Ireneusz Mamrot
Ile razy łączono go ze Śląskiem Wrocław? Trudno to zliczyć. Mieszkający na stałe w Trzebnicy szkoleniowiec dorobił się statusu "polskiego Alexa Fergusona", po tym jak został najdłużej pracującym trenerem w jednym polskim klubie na szczeblu centralnym. To było w czasach, kiedy prowadził Chrobrego Głogów.
Stamtąd zabrał go dopiero Cezary Kulesza, obecny prezes PZPN, a wtedy właściciel i prezes Jagiellonii Białystok. Z "Jagą" zdobył wicemistrzostwo Polski i dotarł do finału Pucharu Polski, niestety przegranego (z Lechią Gdańsk 0:1). W Białymstoku do dziś jest wspominany bardzo dobrze, na co najlepszym dowodem był fakt, że po półtora roku wrócił do klubu.
Po drodze prowadził jeszcze pierwszoligowe ŁKS oraz Arkę Gdynia, a po ponownym odejściu z "Jagi" pracował w Górniku Łęczna i Miedzi Legnica, z której został zwolniony na początku marca tego roku.
Śląsk ma pierwszeństwo u Šimundža
Prezes Michał Mazur w jednym z wywiadów powiedział, że zawarł z trenerem Ante Šimundžą dżentelmeńską umowę, na mocy której Śląsk ma pierwszeństwo w rozmowach ze szkoleniowcem o ewentualnym nowym kontrakcie. Na dziś to Słoweniec jest faworytem zarządu, ale wszyscy są świadomi, że utrzymanie Šimundžy i jego sztabu na obecnym poziomie może być zwyczajnie niemożliwe.
Šimundža chcąc zostać w Śląsku, musi liczyć się nie tylko z obniżką pensji, ale także z koniecznością okrojenia swojego sztabu, co potencjalnie także może być kością niezgody. Jest szansa, że finalną decyzję poznamy jeszcze przed kończącym sezon meczem z Puszczą w Niepołomicach, ale nie jest to przesądzone.