Dzieciństwo pełne tragedii. Przez nie Dygant stała się niezniszczalna
Tragedia za tragedią
Jej dzieciństwo było zaznaczone rodzinnymi dramatami. Kiedy chodziła do drugiej klasy podstawówki, niespodziewanie zmarł jej tata. Dziś zna go bardziej ze zdjęć i opowiadań niż własnych wspomnień. Potem u jej mamy wykryto tętniaka mózgu. Musiała się poddać skomplikowanej operacji, ale na szczęście wyszła z niej cało. Kiedy wyzdrowiała, cały dom był na jej głowie, ale córce nigdy niczego nie brakowało.
Gdy Agnieszka chodziła do liceum, mama wyszła ponownie za mąż. Nastolatka szybko zaprzyjaźniła się z ojczymem. Jego pasją były sporty walki, zabierał więc pasierbicę na mecze bokserskie. Dziewczynie podobała się ich atmosfera: setki wrzeszczących facetów i tylko kilka kobiet między nimi. Niestety: tuż przed jej maturą ojczym zginął w wypadku samochodowym. Mama znów musiała sobie radzić sama.
Punkowy bunt
Agnieszka już jako dziecko przejawiała aktorskie talenty: lubiła popisywać się i skupiać na sobie uwagę innych. Kiedy nie przygotowała się na jakiś sprawdzian, tuż przed nim udawała, że mdleje, robiło się więc zamieszanie i o klasówce nie było mowy. Widząc predyspozycje córki, mama zapisała ją na zajęcia do państwa Machulskich przy stołecznym Teatrze Ochota.
Choć nie lubiła szkolnych akademii i deklamowania wierszy, ognisko teatralne rozwinęło jej aktorskie predyspozycje. Wykorzystała je w liceum, kiedy została wokalistką punkowej grupy Dekolt. Słuchała wtedy zespołów Armia, Moskwa czy Proletaryat, niosła skórzaną „ramoneskę” i robiła sobie „jaskółki” na powiekach. „To był krótki okres, ale zostawił we mnie ślad” – wspomina dzisiaj.
Telewizja czy teatr
Wszystkie te doświadczenia sprawiły, że Agnieszka bez problemu zdała się do łódzkiej filmówki. Uczyła się świetnie, zdobywała nagrody na studenckich festiwalach teatralnych, a nawet została ministerialną stypendystką. Ale po dyplomie nastąpił krach: nie udało jej się dostać etatu w żadnym teatrze. Sfrustrowana aktorka postanowiła więc gdzie indziej szukać szczęścia.
Zgłosiła się na casting do telenoweli „Na dobre i na złe” i otrzymała niewielką rólkę. Tak udatnie zagrała jednak postać Mariolki, że widzowi z miejsca ją pokochali. To sprawiło, że scenarzyści rozbudowali graną przez nią postać i w efekcie spędziła na planie telewizyjnego tasiemca aż osiem lat. Zdobyta w ten sposób popularność posłużyła jej do ubiegania się o kolejne role.
Popisowa rola
Swój komediowy talent Agnieszka w pełni wykorzystała w serialu „Niania”. Nawiązała świetny kontakt z reżyserem Jurkiem Bogajewiczem, co pozwoliło jej stworzyć życiową kreację. „Nigdy się tak nie ubawiłam, jak przy realizacji tego serialu” – śmieje się dzisiaj. Popisowa gra aktorski sprawiła, że zrealizowano aż dziewięć sezonów „Niani”.
Bardziej dramatyczny talent Agnieszka objawiła w „Prawie Agaty”. To otworzyło jej drzwi do kina. Najciekawsze role zaproponował jej Patryk Vega – to w jego „Pitbullu”, „Botoksie” i „Kobietach mafii” pokazała swą ciemną stronę. Widzowie wolą chyba jednak oglądać Agnieszkę w komediach. Stąd pojawiła się w aż pięciu filmach ze świątecznego cyklu „Listy do M”.
Pracująca mama
Jeszcze na studiach Agnieszka poznała przyszłego kolegę po fachu Marcina Władyniaka i mając 25 lat wyszła za niego za mąż. Los chciał, że to ona zaczęła odnosić sukcesy, kiedy jej mężowi nie wiodło się zbyt dobrze. Narodziły się wzajemne frustracje i doszło do rozwodu. Wtedy na planie „Prawa Agaty”, aktorka poznała reżysera Patryka Yokę. Ponieważ ujął ją ułańską fantazją i egzotyczną urodą, zostali parą.
Choć do dziś nie wzięli ślubu, w 2010 roku doczekali się syna Xaverego. Akurat wtedy jej kariera nabrała przyspieszenia, śmieje się więc, że wyszła z domu, kiedy urodziła chłopca, a wróciła – kiedy miał pięć lat. Wtedy zrobiła sobie dłuższą przerwę od grania. Dziś starannie przebiera w propozycjach, łącząc rolę aktorki z rolami mamy i partnerki. Właśnie ukończyła budowę domu na Mazurach, gdzie chce mieć azyl od wielkomiejskiego zgiełku.