Naukowiec, który próbował wskrzeszać umarłych. Szokujące eksperymenty
W latach trzydziestych XX wieku kalifornijski biolog Robert Cornish przeprowadził serię eksperymentów, które miały zmienić granice nauki o życiu i śmierci. Jego metoda polegała na ożywianiu klinicznie martwych psów za pomocą bardzo specyficznych metod.
Cudowne dziecko z Berkeley
Robert Edwin Cornish urodził się w grudniu 1903 roku i od najmłodszych lat wykazywał niezwykłe zdolności intelektualne. Z uniwersytetu w Berkeley ukończył studia z wyróżnieniem już w wieku osiemnastu lat. Doktorat obronił zaledwie cztery lata później. Taki wiek i osiągnięcia sprawiały, że społeczność naukowa patrzyła na niego z mieszaniną podziwu i niedowierzania.
Zobaczyła, co robi mężczyzna. Skandaliczna reakcja. Pokazali nagranie
Młody uczony angażował się w różnorodne projekty badawcze, starając się łączyć naukę z praktycznym zastosowaniem. Jednym z jego pomysłów były specjalne soczewki umożliwiające czytanie gazet pod wodą.
Choć dziś może to brzmieć kuriozalnie, w tamtych czasach takie innowacje cieszyły się zainteresowaniem. Cornish był typem naukowca szukającego rozwiązań dla codziennych problemów, a nie tylko zagłębiającego się w abstrakcyjne teorie.
Rok 1932 przyniósł zwrot w jego karierze. Cornish zaczął fascynować się możliwością przywracania życia osobom po śmierci klinicznej. To właśnie wtedy narodziła się idea, która miała zdominować jego dalsze badania. W erze, gdy medycyna dopiero odkrywała tajniki resuscytacji, jego wizja wydawała się jednocześnie śmiała i kontrowersyjna.
Huśtawka jako klucz
Fundament metody Cornisha stanowiło nietypowe urządzenie przypominające huśtawkę lub deskę do ważenia. Miało ono na celu przywrócenie krążenia krwi w ciele świeżo zmarłego pacjenta poprzez rytmiczne ruchy. Równocześnie do układu krwionośnego podawano mieszankę adrenaliny oraz substancji zapobiegających krzepnięciu krwi. Był to system prosty w założeniu, lecz rewolucyjny w zamyśle.
W 1933 roku naukowiec podjął pierwsze próby z udziałem ofiar zawału serca, utonięcia i porażenia prądem. Niestety, wszystkie zakończyły się niepowodzeniem. Ludzkie ciała reagowały inaczej niż przewidywał. Cornish stanął przed dylematem: kontynuować eksperymenty na ludziach czy zmienić strategię. Wybrał to drugie.
Decyzja o przeniesieniu badań na zwierzęta otworzyła nowy rozdział w jego pracy. Wybór padł na psy, które uśmiercano klinicznie w kontrolowanych warunkach. Pierwsza seria eksperymentów odbyła się prawdopodobnie w maju 1934 roku. Rok później Cornish kontynuował próby, doskonaląc technikę. W sumie dwadzieścia psów oznaczonych jako Lazarus I do XX przeszło przez jego laboratorium.
Dramat Lazarusa II
W ponurym budynku na kampusie Berkeley biały terier o nazwie Lazarus II spoczywał na stole przykrytym czystym płótnem. Ostra poświata lamp chirurgicznych oświetlała jego martwe ciało. Pies został uśmiercony mieszanką eteru i azotu. Jego serce przestało bić, a oczy zastygły w szklistym spojrzeniu.
Po upływie sześciu minut od ostatniego uderzenia serca Cornish przeniósł zwierzę na huśtawkę. Otworzył żyłę udową, podając roztwór soli fizjologicznej nasycony tlenem oraz mieszankę adrenaliny, heparyny i krwi psiej pozbawionej fibryny. Asystent masował ciało, rytmicznie poruszając huśtawką. Sam Cornish wdmuchiwał powietrze w pysk psa. Ciekły roztwór powoli znikał ze szklanej menzurki wpływając do zwłok.
Po chwili wskaźnik poziomu zaczął pulsować. Lazarus II zaczerpnął powietrza. Zadrżała mu łapa. Serce odzyskało rytm, najpierw słaby, potem gwałtowny jak młot pneumatyczny, wreszcie normalny. Pies żył ponownie. Przez ponad osiem godzin zwierzę leżało w dziwnym śnie przypominającym głęboką śpiączkę. Skowyczało, dysząc i szczekając jakby prześladowane przez koszmary.
W desperackiej próbie przyspieszenia powrotu do zdrowia Cornish podał roztwór glukozy. To okazało się fatalnym błędem. Skrzep krwi doprowadził do ponownej, tym razem ostatecznej śmierci Lazarusa II. Kolejny terier przeszedł przez tę samą procedurę, lecz i on przeżył zaledwie pięć godzin. Naukowiec przyznał, że gdyby drugi pies był martwy dwie minuty zamiast ośmiu, być może by przeżył.
Skazaniec i prawo podwójnego ryzyka
Sukcesy osiągnięte na psach pchnęły Cornisha do myślenia o testach na ludziach. Wkrótce zgłosił się do niego więzień z celi śmierci w San Quentin. Thomas McMonigle popełnił morderstwo i został skazany na egzekucję. Zaproponował swoje ciało jako materiał do eksperymentu po wykonaniu wyroku. Cornish przyjął ofertę z entuzjazmem widząc szansę na przełom.
Jednak kalifornijskie organy ścigania zablokowały tę próbę. Głównym powodem była klauzula podwójnego ryzyka zapisana w amerykańskim prawie. Gdyby McMonigle został wskrzeszony po egzekucji, teoretycznie mógłby domagać się uwolnienia. Nie można bowiem dwukrotnie karać tej samej osoby za to samo przestępstwo. Perspektywa powrotu mordercy na wolność była nie do przyjęcia.
Wniosek Cornisha i McMonigle’a został odrzucony. Skazaniec zginął w komorze gazowej San Quentin dwudziestego lutego 1948 roku. Marzenia naukowca o ludzkim testowaniu definitywnie upadły. Prawo okazało się silniejsze niż naukowa ciekawość.
Pionierzy i poprzednicy
Cornish nie był pierwszym, który próbował pokonać śmierć kliniczną. Trzydzieści lat wcześniej słynny lekarz z Cleveland, George Washington Crile, eksperymentował na psach używając roztworów soli, adrenaliny i masażu klatki piersiowej. Często udawało mu się przywrócić bicie serca po kilkuminutowym zatrzymaniu. Jednak efekt był krótkotrwały z powodu krzepnięcia krwi.
Praca Crile’a stanowiła fundament, na którym Cornish budował swoje metody. Różnica polegała na dodaniu antykoagulantów oraz wprowadzeniu mechanizmu huśtawki do poprawy krążenia. To pozwoliło wydłużyć czas przeżycia zwierząt po reanimacji. Niemniej problem zakrzepów pozostał nierozwiązany nawet w eksperymentach Cornisha.