Próbowali wytańczyć najsłynniejsze artystyczne wąsy świata. I... udało się! "Salvador Delulu" to kawał dobrego teatru tańca i performance'u
„Salvador Delulu” to spektakl, który przygotowany został specjalnie na tegoroczną edycję Festiwalu Kalejdoskop. Prezentowany był w Białostockim Teatrze Lalek i spotkał się z dobrym przyjęciem.
Rzecz inspirowana jest postacią hiszpańskiego artysty Salvadora Dalego. Ale nie tylko. Nie brakuje tu też nawiązań do jego metod twórczych oraz obrazów. Warszawskie Delulu Artystyczne wzięło na warsztat wszystko to, co artysta latami pokazywał, starało się zbadać granice, które przekraczał. Twórcy spektaklu - Eliza Kindziuk-Kosianko, Jan Kosianko, Jakub Piotrowicz i Sebastian Piotrowicz już od początku wciągają widza w surrealistyczny świat i tworzą klimat jeszcze przed teatralną salą. Mamy "Telefon-homarem" i przykłady obrazów mistrza, które atakują zewsząd w teatralnym holu. Jest też sam... Salvador Dali. Zerka na nas z nagrań telewizyjnych wywiadów. A później, już w teatralnej sali słychać jego głos i wyjątkowy akcent, który - podobnie jak sztuka, którą tworzył - wykraczał poza granice konwenansu.
Spektakl pełen symboliki i snów pomieszanych z jawą
Artyści z Warszawskiego Delulu Artystycznego zainspirowali się w głównej mierze specyficzną techniką snu, którą praktykował Dali. Otóż miał ze sobą miskę i klucz. Miskę stawiał na podłodze, a klucz trzymał w dłoni, tuż nad nią. Kiedy zasypiał, klucz wypadał mu z ręki i uderzał w miskę. Przez powstały w ten sposób hałas mistrz się wybudzał i od razu zaczynał malować wszystko to, co mu się przyśniło. Jak tłumaczą sami artyści w opisie spektaklu:
Wczesna faza snu, znana jako stan hipnagogii lub N1, trwa tylko kilkanaście minut, zanim zapadnie się w głęboki sen. W N1 możesz wyobrażać sobie kształty, kolory, a nawet fragmenty snów przed zamkniętymi oczami, a mimo to słyszeć dźwięki dochodzące z otoczenia. Salvador swoją twórczość określał jako „paranoiczno-krytyczną” i starał się wykreować obrazy burzące logiczny porządek rzeczywistości. Często były to wizje groteskowe, z pogranicza jawy, snu, fantazji, halucynacji, odsunięte od racjonalizmu.
Groteska aż krzyczy w tym spektaklu. I to taka w najlepszym wydaniu. Od samego początku, kiedy na scenie pojawia się Dali jak żywy! Podkręca wąs i zaczyna tańczyć. Później dołączają do niego inni. I robią to wyśmienicie. Surrealizm w czystej postaci, piękne kolory oraz mnóstwo nawiązań do twórczości Dalego, jak chociażby tatuaż z różą, nawiązanie do loga Chupa Chups czy wspomniane już wąsy albo koszulka z reprodukcją jednego z obrazów.
Wszystko to, ta dbałość o szczegóły i detale w połączeniu ze świetnym ruchem, niecodziennymi konstrukcjami (żywe krzesło!) płynnym i momentami bardzo widowiskowym tańcem oraz zsynchronizowanymi oddechami tancerzy daje świetny, piękny efekt. To spektakl, który chce się oglądać. Niczym obrazy mistrza.
Twórcy:
Choreografia i wykonanie: Warszawskie Delulu Artystyczne – Eliza Kindziuk-Kosianko, Jan Kosianko, Jakub Piotrowicz, Sebastian Piotrowicz
Kompozytor: Izabela Orzełowska
Reżyseria światła: Paweł Urbanowicz
Kostiumy: Eliza Kindziuk-Kosianko, Lena Kosianko, Beata Puzio