21 lipca 1996 roku. Złoty dzień dla Polaków w Atlancie
Był taki dzień, gdy Polska prowadziła w klasyfikacji medalowej letnich igrzysk olimpijskich. Sytuacja miała miejsce 21 lipca 1996 roku, 29 lat temu.
W Atlancie „złotą serię” rozpoczęła Renata Mauer. Dzień wcześniej, wówczas 27-latka, wpisała się na karty historii, gdyż do tamtej pory nigdy pierwszy złoty medal igrzysk olimpijskich nie był odbierany przez sportowca znad Wisły. Mauer wygrała konkurencję strzelania z karabinka pneumatycznego. I to w ostatniej próbie. Prowadząca Niemka, Petra Horneber, miała dość wyraźną przewagę, ale w ostatniej serii strzałów uzyskała wynik o 1,9 punktu gorszy. Za to Polka wytrzymała tę presję ostatniego strzału i została mistrzynią olimpijską.
Potem przyszedł czas sportów walki w barwach bieli i czerwieni. Judoka Paweł Nastula w finałowym starciu kategorii 95 kilogramów pokonał Koreańczyka Kim Min-Soo, wygrywając z nim w niespełna półtorej minuty. Polak był przeszczęśliwy. Gratulującym mu dziennikarzom powiedział:
Medal zadedykował narzeczonej oraz matce, która wspierała go w trudnych momentach, a także zmarłemu ojcu.
Atlanta 1996 – złoty dzień Polski i zapaśników
Kolejne dwa tytuły były wynikiem znakomitej postawy polskich zapaśników. Ryszard Wolny został mistrzem w zapasach w stylu klasycznym, w wadze 68 kg. Zmagania olimpijskie rozpoczął fenomenalnie, pokonując w pierwszej walce obrońcę tytułu Attilę Repka z Węgier. Później szedł jak burza, by w finale zmierzyć się z Francuzem Yalouzem, rywalem niezwykle dla niego wymagającym. Zapaśnik Unii Racibórz w tamtym pojedynku wykazał najwyższy kunszt, odprawiając przeciwnika z kwitkiem – 7:0.
Droga Wolnego do mistrzostwa nie była usłana różami. Długo czekał na potwierdzenie wyjazdu do Atlanty. Ale gdy już dowiedział się, że stanie na olimpijskiej macie, to udowodnił, że warto było dać mu szansę. Dziennikarzom mówił, że w złoto wierzył od początku:
Niedługo po tym triumfie przyszedł czas Andrzeja Wrońskiego. Ozłocony w Seulu stanął przed szansą ponownego zgarnięcia tytułu. Na trybunach zasiadło wielu biało-czerwonych kibiców. Słychać było głośne: „Andrzej, Andrzej!”. Niesiony tym dopingiem Wroński w finale kategorii 100 kg pokonał Białorusina Lisztwana. Walka skończyła się wynikiem 0-0, w dogrywce też nikt z zawodników nie wywalczył punktu, ale to Wroński był aktywniejszy. Po ogłoszeniu werdyktu potężnie zbudowany sportowiec wykonał z radości salto.
Warto dodać, że srebrny medal do tej kolekcji dołożyła judoczka Aneta Szczepańska. Ten medalowy wysyp był jednym z piękniejszych dni w historii polskiego olimpizmu. Kto wie, kiedy znów się powtórzy?