Do Białegostoku jak na wojnę. Które miejsce zajmie Pogoń Szczecin na koniec ligowego sezonu?
Podczas ostatniego weekendu zespoły z czołówki remisowały swoje spotkania, więc w tabeli bez zmian. Prowadzi Lech z punktem przewagi nad Rakowem. Jeśli Lech pokona w sobotę Piasta Gliwice w Poznaniu - będzie świętował mistrzostwo Polski. Jeśli nie dźwignie odpowiedzialności - może zostać wyprzedzony przez częstochowian (podejmują Widzew Łódź).
W bezpośrednim meczu o brąz zagrają Jagiellonia (3. miejsce - 60 punktów) oraz Pogoń (4. miejsce - 57). Portowcy medal zapewnią sobie tylko zwycięstwem. Szef szczecińskiego klubu już w poniedziałek podgrzał temat spotkania.
- Jako nowy właściciel Pogoni, postanowiłem zachować milczenie pomimo dwóch kolejnych meczów z głęboko wątpliwymi decyzjami sędziowskimi. Ale na tym etapie sezonu milczenie nie jest już opcją. Sobotni mecz będzie jednym z najważniejszych w lidze. Musi być wspierany przez VAR i sędziowany przez jednego z najlepszych sędziów w Polsce — kogoś z wieloletnim doświadczeniem, odznaką UEFA, wysoką uczciwością i umiejętnością zachowania bezstronności pod presją - apeluje Alex Haditaghi. - Pogoń nie powinna być pokrzywdzona tylko dlatego, że ma nowego właściciela, który jest nowy w Polsce i nie ma długoletnich powiązań. Obie drużyny, ich zawodnicy, trenerzy i lojalni kibice zasługują na uczciwe i profesjonalne sędziowanie.
Kto będzie arbitrem? Decyzja w czwartek. A już we wtorek Portowcy wrócą do treningów. W sobotnim meczu z Lechią Gdańsk nie wyglądali najlepiej fizycznie, więc dostali dwa dni wolnego na regenerację. Zaraz po meczu kipieli negatywnymi emocjami.
- Byłem zły na przebieg meczu z Lechią. Ja rozumiem zmęczenie środowym meczem, ale nie możemy tak bojaźliwie podchodzić do meczu, skoro chcemy grać o najwyższe cele. Lechia grała z nami w tiki-takę, dwa razy prowadziła, później wyrównała. Znów zawiedliśmy w tyłach, bo albo gramy na zero, albo tracimy po kilka bramek. Tak nie może być, z taką grą będzie nam trudno w Białymstoku - złościł się kapitan drużyny Kamil Grosicki.
Grosicki przyznał, że będzie "miał w nosie" indywidualne wyróżnienia, jak drużyna nie zdobędzie medalu.
- Ja indywidualnie zdobyłem wszystko w ostatnich latach, co mogłem, ale zespołowo nic nie wygrałem. Koulouris będzie królem strzelców, ja asyst, ale co z tego? Najważniejsze, by drużyna coś wygrała i wtedy te indywidualne sukcesy mają sens, bo przekładają się na sukcesy zespołowe - dodał.
Bardzo podobną opinię wypowiedział również kapitan Barcelony i reprezentacji Polski Robert Lewandowski na mistrzowskiej fecie. Pytany był, czy nie żałuje, że nie został królem strzelców.
- Indywidualne trofea bez osiągnięć drużyny nie byłyby czymś wartym. Zdecydowanie ważniejsze jest to, że zdobyliśmy np. mistrzostwo Hiszpanii - mówił.
Od wtorku mocna praca nad elementami taktycznymi i mentalem przed sobotnim meczem z Jagiellonią. Dla obu drużyn będzie to mecz o prestiż, większą premię finansową, ale i przepustkę do europejskich rozgrywek. Kapitan Pogoni jasno komunikuje, jakie musi być nastawienie Portowców.
- Trzeba zresetować głowy i jechać do Białegostoku jak na wojnę. Inaczej tego medalu nie zdobędziemy - stwierdził.
- Jestem przekonany, że koledzy tak właśnie się zaprezentują - mówi Adrian Przyborek, jeden z bohaterów meczu z Lechią (zanotował dwie asysty). Pomocnik Pogoni nie pomoże, bo w sobotę dostał czwartą żółtą kartkę w sezonie i musi pauzować. - Z Pucharem Polski się nie udało, ale mamy kolejną szansę na sukces. Każdy z nas chce, by Pogoń wróciła do Europy. Żałuję, że nie pomogę. W kartkowej sytuacji mogłem trochę spokojniej się zachować, a poszedłem na maksa, bo to była ambicja.
W czwartek drużyna poleci do stolicy, a drugą część trasy pokona autokarem. Przerażenia na pewno nie będzie, bo w poprzednich sezonach Pogoń wygrywała, przegrywała i remisowała w Białymstoku, poradziła sobie też z "Jagą" w PP.