Jan Wojtaszkiewicz po 50 latach odzyskał kartę zawodnika Proszowianki

Jednym z kibiców obecnych na niedawnym meczu klasy okręgowej Proszowianki ze Strumykiem Zarzecze był Jan Wojtaszkiewicz. Były zawodnik proszowickiego klubu od wielu lat mieszka w Niemczech i poprzednio był na tutejszym stadionie w czasach, gdy role trybun pełniły jeszcze drewniane ławki. Jego ostatnia wizyta zakończyła się natomiast w sposób zupełnie niecodzienny i niespodziewany.
Jan Wojtaszkiewicz (z prawej) z kartą zawodnika Proszowianki, którą po pół wieku przekazał mu Jacek DoniecJan Wojtaszkiewicz (z prawej) z kartą zawodnika Proszowianki, którą po pół wieku przekazał mu Jacek Doniec
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
  • Jan Wojtaszkiewicz (z prawej) z kartą zawodnika Proszowianki, którą po pół wieku przekazał mu Jacek Doniec
  • Karta Jana Wojtaszkiewicza z 1975 roku
  • Karta Jana Wojtaszkiewicza z 1975 roku
  • Jan Wojtaszkiewicz i obecny prezes Proszowianki Mateusz Gajda
  • Pismo z jesieni 1976 roku, którym Piast Gliwice prosi o zwolnienie Jana Wojtaszkiewicza
[1/5] Jan Wojtaszkiewicz (z prawej) z kartą zawodnika Proszowianki, którą po pół wieku przekazał mu Jacek Doniec Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | Aleksander Gąciarz

Jan Wojtaszkiewicz urodził się w Proszowicach w 1957 roku. Jak wielu młodych chłopaków lubił pokopać piłkę.

- Gdy trafiłem do Liceum Ogólnokształcącego i zaczęliśmy rozgrywki międzyklasowe nauczyciele zauważyli, że nieźle sobie radzę. Dobrze biegałem, byłem szybki. Technicznie może miałem braki, ale na boisku w Proszowicach i tak się wtedy nie bardzo dało technicznie grać - opowiada.

W połowie lat 70. trafił do Proszowianki, która miała wtedy silny zespół. W sezonie 1973/74 ekipa z Tadeuszem Gładyszem, Jackiem Dońcem, Zbigniewem Przeniosło, czy Stefanem Krupą w składzie zajęła trzecie miejsce w klasie A. A był to wówczas czwarty poziom rozgrywek. O miejsce w drużynie nowicjuszowi nie było zatem łatwo. W kolejnych sezonach w klubie zaczęły się jednak problemy, odeszło wielu ważnych zawodników i przed ukończeniem szkoły średniej Jan Wojtaszkiewicz zdążył trochę w Proszowiance pograć.

W 1976 roku zdał maturę i podjął decyzję o wyjeździe na Śląsk. W Gliwicach mieszkała już wtedy jego siostra. Po latach przyznaje, że chciał się po prostu "wyrwać z Proszowic".

- Postanowiłem zdawać egzaminy na Akademię Wychowania Fizycznego w Katowicach. Egzaminy zdałem, co bardzo mnie ucieszyło. Jednak gdy wróciłem do Proszowic otrzymałem telegram, abym następnego dnia stawił się na uczelni. Gdy zajechałem zadano mi pytanie, dlaczego tata rzucił legitymacją partyjną. Odpowiedziałem, że nie wiem, nie bardzo mnie to wtedy interesowało. Nazajutrz mnie poinformowali, że nie zostałem przyjęty na studia - opowiada.

Aby uniknąć powołania do wojska zapisał się do Policealnego Studium Zawodowego w Gliwicach. Tak się złożyło, że szkoła znajdowała się przy tej samej ulicy, co obiekty Piasta. Postanowił zatem spróbować w szczęścia w drugoligowym wtedy klubie. Zmiana barw klubowych okazała się jednak trudniejsza, niż przewidywał. W Proszowicach uznali bowiem, że na przejściu młodego sportowca klub może zarobić. I to sporo... Przytoczmy w tym miejscu fragment monografii "100 lat Proszowianki".

"Tamtejsi (gliwiccy - przyp. aut.) działacze potraktowali przybysza poważnie i w piśmie na oryginalnym druku z klubowym herbem zwrócili się do Proszowianki o udzielenie zawodnikowi zwolnienia. On sam też napisał w tej sprawie podanie. Odpowiedź wysłano 8 listopada 1976 roku. Zarząd Proszowianki wyraził zgodę na zwolnienie zawodnika, zaznaczając, że nie jest w stanie zapewnić mu takich warunków jak kluby zrzeszenia górniczego. Potem nastąpiło przypomnienie, że Proszowianka to "kuźnia talentów na miarę Kozerskiego Mariana" i wątek kupiecki: - Janusz Wojtaszkiewicz był jednym z najlepszych zawodników naszej sekcji (w rzeczywistości grał niewiele - przyp. autora) i strata jest dla nas duża, ale nie możemy zamykać mu drogi. Dlatego wyrażając zgodę na przejście do waszego klubu chcielibyśmy otrzymać ekwiwalent za wyszkolenie w wysokości 25 tysięcy złotych. Na nasze warunki jest to kwota na pokrycie 1/2 roku działalności - pod pismem podpisany był prezes klubu Stanisław Herchel. Działacze z Gliwic nie dali się nabrać na te opowieści i na tym korespondencja się urwała".

Sprawa się jednak nie skończyła, bo działacze Piasta widząc, że nie dogadają się z Proszowianką, zwrócili się o pomoc do Krakowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Tam natomiast się okazało, że zawodnik o takim nazwisku w ogóle nie został zgłoszony do rozgrywek... Kuriozum? Z dzisiejszej perspektywy na pewno, ale trzeba pamiętać, że piszemy o czasach, w których gra "na lewo", czy pod innym nazwiskiem to była w niższych klasach niemal codzienność. Weryfikacja tego, czy zawodnik jest tym, za kogo się podaje, była o wiele trudniejsza niż obecnie. Obowiązek okazywania przez piłkarzy dowodów osobistych przed meczami został wprowadzony dopiero w latach 80. ubiegłego wieku. Zresztą i to nie ukróciło całkowicie nadużyć.

W efekcie Jan Wojtaszkiewicz musiał odbyć dwuletnią karencję. W tym czasie w Piaście mógł tylko trenować, głównie z rezerwami. Miał przy tym okazję podpatrywać takich zawodników jak Andrzej Buncol, czy Marek Majka, którzy potem zrobili wielkie kariery. Piłkarzowi z Proszowic nie było to dane i nie tylko dlatego, że skalą talentu na pewno nie dorównywał obu wymienionym. Na przeszkodzie stały formalności, przez które w Piaście zaliczył tylko epizodyczne gry, głównie z zespole rezerwowym.

- Przed upływem karencji przyszedł do mnie trener pierwszej drużyny Piasta i powiedział, że che mnie zabrać na obóz. Jednak ja już wtedy skończyłem szkołę i znowu upomniało się o mnie wojsko. Wprawdzie klub miał pewne możliwości, aby swoich zawodników od tego wybronić, ale znowu przypomnieli sobie o tej legitymacji partyjnej ojca - wspomina.

W czasie odbywania służby wojskowej nie udało mu się pograć w żadnym klubie, a po jej zakończeniu zaległości treningowe były już tak duże, że na grę w Piaście nie miał szans. I w momencie, gdy nasz rozmówca doszedł do tego momentu swojej opowieści - a wszystko odbywało się na trybunie stadionu Proszowianki - podszedł do niego były klubowy kolega Jacek Doniec z oryginalną kartą zawodnika Proszowianki wypisaną na nazwisko Jana Wojtaszkiewicza. Tą samą, na którą bezskutecznie czekał niemal 50 lat temu. Na zdjęciu widać długowłosego młodzieńca, w którym trudno dziś rozpoznać dobiegającego siedemdziesiątki miłego, starszego pana. Karta przez te wszystkie lata znajdowała się w domowym archiwum Jacka Dońca, który od połowy lat 70. pełnił już w Proszowiance rolę człwieka "od wszystkiego". Jan Wojtaszkiewicz nie ukrywał zaskoczenia i radości z odzyskania dokumentu.

- W domu sobie ją oprawię i powieszę na ścianie - oświadczył.

Po nieudanej próbie powrotu do Piasta Gliwice Jan Wojtaszkiewicz założył rodzinę, a następnie wyjechał do Niemiec, gdzie zamieszkał na stałe. Niedosyt związany z nieudaną karierą piłkarską osłodził sobie występami w lokalnej drużynie oldbojów, w której z sukcesami grał przez wiele lat. Dzisiaj kibicuje swojemu wnukowi, który występuje w młodzieżowych drużynach Eintrachtu Frankfurt i według zapewnień dziadka ma wielki talent do futbolu. A kolejnym wychowankiem Proszowianki, który zaliczył występ w Piaście Gliwice był Karol Stanek. I choć on też za wiele w nim nie pograł, może się poszczycić tytułem mistrza Polski wywalczonym w sezonie 2018/19.

Wybrane dla Ciebie
Ciechocinek bez alkoholu? Kuracjusze i przedsiębiorcy komentują
Ciechocinek bez alkoholu? Kuracjusze i przedsiębiorcy komentują
Odstaw bułki i ziemniaki. Efekty diety low carb zobaczysz po miesiącu
Odstaw bułki i ziemniaki. Efekty diety low carb zobaczysz po miesiącu
Poznań: Lumina Park znów zaświecił
Poznań: Lumina Park znów zaświecił
Łódź: Mieszkańcy Olechowa będą musieli zmieniać dokumenty? Jeden patron ma aż dwie ulice. Sprostowanie błędu to duży problem
Łódź: Mieszkańcy Olechowa będą musieli zmieniać dokumenty? Jeden patron ma aż dwie ulice. Sprostowanie błędu to duży problem
Małżeństwo Katarzyny II. Związek z Piotrem III był wybitnie nieudany
Małżeństwo Katarzyny II. Związek z Piotrem III był wybitnie nieudany
Siedem skutecznych sposobów na opadającą powiekę. Tak sobie z nią poradzisz bez operacji
Siedem skutecznych sposobów na opadającą powiekę. Tak sobie z nią poradzisz bez operacji
Nauczyciele załamują ręce. "Nie było mnie, więc nie wiem"
Nauczyciele załamują ręce. "Nie było mnie, więc nie wiem"
Powiat bytowski: Tygodniowy raport policyjny: pijana kierująca w Piaszczynie, kolizje w Miastku
Powiat bytowski: Tygodniowy raport policyjny: pijana kierująca w Piaszczynie, kolizje w Miastku
Jak długo można przechowywać makaron w lodówce?
Jak długo można przechowywać makaron w lodówce?
Pierogi z pieczoną gęsiną. Sprawdzone sposoby na przygotowanie ciasta
Pierogi z pieczoną gęsiną. Sprawdzone sposoby na przygotowanie ciasta
Głogów: Dzień Profilaktyki Raka Piersi u Kobiet. Już w sobotę w Neptunie
Głogów: Dzień Profilaktyki Raka Piersi u Kobiet. Już w sobotę w Neptunie
Z tych nasion zrobisz eliksir na odchudzanie. Nalewka z zielonej kawy
Z tych nasion zrobisz eliksir na odchudzanie. Nalewka z zielonej kawy