Lech Poznań znów wyciągnął szczęśliwy los. Jackpot już blisko
Lech Poznań w Katowicach znów wyciągnął szczęśliwy los. Wywalczył "zwycięski remis" i po ogromnej próbie nerwów utrzymał fotel lidera. Ten mecz, jak kilka poprzednich w tym sezonie znów sprawił, że kibice Kolejorza po ostatnim gwizdku czuli się, jakby postarzeli się o kilka lat. Ale szanse na główną wygraną jeszcze urosły.
Oto nasze wnioski po niedzielnym meczu na Nowej Bukowej. Więcej znajdziesz w naszej galerii:
- Nie koncentruję się na tym, jak ten mecz wyglądał i w jaki sposób zagraliśmy. Takie mecze na tym etapie sezonu, kiedy wszystko się rozstrzyga, są bardzo zacięte i z reguły obfitują w nerwowe akcje, kiedy się gra o mistrzostwo Polski. Tak było. Dla mnie najważniejsze jest to, że zdobyliśmy punkt i zachowaliśmy pozycję lidera - stwierdził po meczu trener Lecha Poznań Niels Frederiksen i właściwie tą wypowiedzią zamknął dyskusję o tym, co jego zespół zrobił w Katowicach dobrze, co źle i czy zasłużył na punkt, czy tak powinien grać przyszły mistrz.
Trzeba przyznać, że zrobił to świetnie, widać było w tym jego doświadczenie i dojrzałość, to nie moment, w którym dzieli się zespół na tych, którzy zawiedli czy wykonali swoją robotę bezbłędnie. Wynik determinuje wszystko, lepiej brzydko zremisować niż pięknie przegrać.
Trzeba jednak dodać, w jakich okolicznościach ten punkt został wywalczony. Kolejorz przyjechał do Katowic zdziesiątkowany, bez podstawowego stopera (Salamon), bez trójki defensywnych pomocników (Gisli, Murawski, Jagiełło) i szybkiego skrzydłowego (Hakans). Musiał przetrwać ataki zespołu, który grał bez presji i w tym sezonie urywał punkty, najlepszym w lidze. Udało się i to jest najważniejsze.