Akcja Bürkl. Tak zlikwidowano największego kata Pawiaka

Franz Bürkl przez niemal dwa lata terroryzował więźniów Pawiaka. Jego okrucieństwo przekroczyło wszelkie granice, a polskie podziemie postanowiło odpowiedzieć. Młodzi konspiratorzy z "Agatu" dostali zadanie, które miało stać się symbolem odwetu. Wyrok wykonano na ruchliwej Marszałkowskiej, udowadniając skuteczność polskiej dywersji.

Ilustracja poglądowaIlustracja poglądowa
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Przez Wieki

Sadysta z owczarkiem niemieckim

Franz Bürkl pojawił się na Pawiaku we wrześniu 1941 roku. Dostał stanowisko Zugführera, czyli dowódcy straży więziennej i zastępcy komendanta. Ale to nie była zwykła służba. Bürkl szybko zdobył reputację kata, który zabijał dla własnej przyjemności.

Więźniowie zapamiętali go jako potwora w mundurze SS. Chodził po więzieniu z pistoletem i sznurem, zawsze w towarzystwie owczarka niemieckiego o imieniu Kastor. Pies służył mu jako narzędzie tortur – Bürkl szczuł go na więźniów, którzy odnosili poważne obrażenia.

Niemiec mordował podczas obchodów cel, często bez żadnego powodu. Po latach więźniowie zeznawali, że wydawał się upajać widokiem cudzego cierpienia. Jego okrucieństwo nie znało granic – zabił kilkudziesięciu ludzi własnymi rękami.

Zachowanie Bürkla szybko dotarło do polskiego podziemia. Kierownictwo Walki Podziemnej uznało, że ten człowiek musi zostać wyeliminowany. Nie tylko jako zagrożenie dla więźniów, ale też jako symbol niemieckiego terroru.

Plan zemsty

Kierownictwo Walki Podziemnej wydało wyrok śmierci na Bürkla. Zadanie powierzono specjalnej kompanii Armii Krajowej "Agat", która działała w ramach Kedywu. Ten oddział specjalizował się w walce z Gestapo – stąd nazwa "Anty-Gestapo".

Sprawę najpierw dostał pluton Jerzego Zborowskiego "Jeremiego". Przygotowania trwały ponad trzy tygodnie. Aleksander Kunicki "Rayski" zajął się rozpoznaniem – musiał dokładnie zbadać nawyki niemieckiego oficera.

Potwierdzeniem tożsamości zajął się Bogusław Ustaborowicz "Żar", były więzień Pawiaka. Obserwacja wykazała, że Bürkl regularnie spaceruje Aleją Szucha z psem. Mieszkał na rogu ulic Oleandrów i Polnej.

Wybór miejsca zamachu był kluczowy. Konspiratorzy zdecydowali się na skrzyżowanie Marszałkowskiej i Litewskiej. Duży ruch pozwalał na dyskretne przygotowanie zasadzki, ale zwiększał ryzyko dla wykonawców. Do akcji zaangażowano minimalną liczbę ludzi: Zborowski, Bronisław Pietraszewicz "Lot", Eugeniusz Schielberg "Dietrich", Henryk Migdalski "Kędzior" oraz dwóch kierowców.

Zmiana planów w ostatniej chwili

Pierwotnie zamach zaplanowano na 5 września 1943 roku. Bürkl jednak nie pojawił się na zwykłej trasie. Konspiratorzy przesunęli akcję na 7 września, na godzinę 9:40. Zajęli przygotowane pozycje i czekali na cel.

O 9:58 Bürkl w końcu się pojawił. Ku zaskoczeniu obserwatorów szedł nie z psem, lecz z żoną i małym dzieckiem. To zmieniało sytuację, ale wyrok musiał zostać wykonany.

Zborowski przeszedł na drugą stronę ulicy, dając sygnał do ataku. Bürkl minął "Jeremiego" i "Lota", którzy natychmiast się odwrócili. Błyskawicznie oddali serię strzałów w plecy niemieckiego oficera.

90 sekund, które wstrząsnęły Warszawą

Bürkl runął na chodnik, ale walka się nie skończyła. Strzelanina przyciągnęła uwagę niemieckich żołnierzy i policjantów, którzy otworzyli ogień do napastników. Polscy konspiratorzy odpowiedzieli ogniem z przygotowanych stanowisk.

Pietraszewicz podbiegł do ciała Bürkla i zabrał portfel z dokumentami. To był dowód wykonania wyroku. Żona zabitego rzuciła się na niego z pięściami, ale Polak wykonał zadanie.

Po kilkudziesięciu sekundach cała grupa wycofała się samochodami. W trakcie ucieczki rzucili jeszcze granat, żeby zmylić pościg. Cała akcja trwała zaledwie 90 sekund i zakończyła się pełnym sukcesem.

Bürkl nie żył, a razem z nim zginęło kilku innych niemieckich funkcjonariuszy. Żaden z żołnierzy "Agatu" nie został nawet ranny. To była perfekcyjnie przeprowadzona operacja.

Nadzieja za murami Pawiaka

Wiadomość o śmierci Bürkla rozeszła się po Warszawie błyskawicznie. Więźniowie Pawiaka poczuli, że mają obrońców poza murami więzienia. Dowództwo Armii Krajowej było pełne podziwu dla precyzji i odwagi operacji.

16 września 1943 roku "Biuletyn Informacyjny" opublikował komunikat o likwidacji największego kata z Pawiaka. Polskie podziemie pokazało, że potrafi wymierzyć sprawiedliwość nawet najbardziej okrutnym oprawcom.

Niemcy jednak odpowiedzieli zgodnie ze swoimi metodami. Następnego dnia rozstrzelali w ruinach getta około 30-36 więźniów Pawiaka. To była typowa dla okupanta zemsta – brutalne represje za każdą akcję polskiego podziemia.

Mimo odwetu konspiracja nie zaprzestała walki z niemieckim terrorem. Akcja Bürkl stała się jednym z symboli skuteczności Polskiego Państwa Podziemnego i początkiem serii podobnych operacji.

Psychologiczny cios w niemiecki aparat terroru

Oprócz fizycznej eliminacji kata, akcja miała ogromne znaczenie psychologiczne. Udowodniła mieszkańcom Warszawy, że Niemcy nie są bezkarni. Nawet w centrum miasta, w środku białego dnia, można było przeprowadzić precyzyjny zamach na wysokiego funkcjonariusza.

Dla więźniów Pawiaka ta akcja oznaczała nadzieję. Choć terror trwał, a Niemcy odpowiadali kolejnymi egzekucjami, polskie podziemie pokazało realne możliwości wymierzenia sprawiedliwości. Bürkl przestał być symbolem niemieckiej wszechmocy.

Akcja dała początek serii podobnych operacji. Wkrótce polscy konspiratorzy zlikwidowali innych niemieckich oprawców, takich jak Franz Kutschera czy August Kretschmann. Warszawa dowiedziała się, że okupant może ponieść karę za swoje zbrodnie.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Kielce: 300 lat I Liceum Ogólnokształcącego imienia Stefana Żeromskiego. 600 osób na balu absolwentów
Kielce: 300 lat I Liceum Ogólnokształcącego imienia Stefana Żeromskiego. 600 osób na balu absolwentów
Augustów: Pierrot Czarni Radom w siatkarskim meczu 1. ligowych outsiderów. Przegrali z beniaminkiem
Augustów: Pierrot Czarni Radom w siatkarskim meczu 1. ligowych outsiderów. Przegrali z beniaminkiem
Łódź: Festiwal komiksu. Kolorowe cosplaye, światowe gwiazdy i tysiące fanów
Łódź: Festiwal komiksu. Kolorowe cosplaye, światowe gwiazdy i tysiące fanów
Lipno: Tenisiści rywalizowali o puchar dyrektora MOSiRu na nowych kortach w parku
Lipno: Tenisiści rywalizowali o puchar dyrektora MOSiRu na nowych kortach w parku
LKS Jawiszowice na początku przestraszył się Skawy Wadowice. Wicelider piłkarskiej okręgówki trochę sobie postrzelał
LKS Jawiszowice na początku przestraszył się Skawy Wadowice. Wicelider piłkarskiej okręgówki trochę sobie postrzelał
Białystok: Za nami uroczysta gala wręczenia nagród im. bł. ks. Michała Sopoćki "MICHAŁY 2025". Zobacz do kogo trafiły statuetki!
Białystok: Za nami uroczysta gala wręczenia nagród im. bł. ks. Michała Sopoćki "MICHAŁY 2025". Zobacz do kogo trafiły statuetki!
Dęblin: "Służyć wiernie Rzeczypospolitej". Przyszli piloci ślubowali w Szkole Orląt
Dęblin: "Służyć wiernie Rzeczypospolitej". Przyszli piloci ślubowali w Szkole Orląt
Gorzyce: Dwa sprezentowane gole i remis. Błękitni Ropczyce nie wykorzystali karnego
Gorzyce: Dwa sprezentowane gole i remis. Błękitni Ropczyce nie wykorzystali karnego
Mysłowice: Próbował ukraść 40 czekolad za ponad 800 zł. 30-latek w rękach policji
Mysłowice: Próbował ukraść 40 czekolad za ponad 800 zł. 30-latek w rękach policji
Kielce: Ona zapakowała fanty do plecaka, on poturbował ochroniarza. Para złodziei odpowie za rozbój
Kielce: Ona zapakowała fanty do plecaka, on poturbował ochroniarza. Para złodziei odpowie za rozbój
Tak wygląda podróż jedną z najdłuższych tras świata
Tak wygląda podróż jedną z najdłuższych tras świata
Świecie: Drugi dzień Świeckiej Biesiady Piwnej
Świecie: Drugi dzień Świeckiej Biesiady Piwnej