Białystok: Premiera filmu "Śmiertelnie poważne błahostki" przyciągnęła tłumy. Zobacz kto przyszedł do Kina Forum
Film Piotra Łozowika pokazuje urywek życia młodego mężczyzny. I już na wstępie zaznacza, że... filmem artystycznym nie jest. Jest za to całkiem sprytnie skonstruowanym komediodramatem pełnym gagów i sytuacji z życia wziętych, których naocznym świadkiem często był sam reżyser lub inni członkowie ekipy. Zostały one płynnie wplecione w opowieść o 40-letnim mężczyźnie, trochę sfrustrowanym życiem, trochę niepewnym siebie. Jesteśmy świadkami dnia z jego życia, kiedy to podejmuje ważną decyzję - chce "skończyć z tym marnym życiem". Zakłada swoje galowe ubranie i jedzie do miasta... W głównego bohatera wciela się białostocki muzyk Maciej Sochoń, a artystów jest tu więcej. Do tego dziennikarze, znajomi reżysera - generalnie nie są to aktorzy zawodowi, którzy mimo to na ekranie wypadają bardzo dobrze, a amatorszczyzny nie ma tu za grosz.
Miała czerwone światło. Nie zatrzymała się. Dramatyczne nagranie
W obsadzie jest sporo osób, które pracują w białostockich mediach, jak na przykład dziennikarz Polskiego Radia Białystok Andrzej Bajguz, nasze redakcyjne koleżanki - Aneta Topczewska i Dorota Naumczyk, czy też nasza była dziennikarka Maryla Pawlak-Żalikowska. W filmie pojawiają się też malarze: Jurek Łukaszuk i Adam Ślefarski, poeta Piotr Janicki, ale też inni artyści, jak np. rzeźbiarka Weronika Adamowska, fotograficy Cezary Fabiszewski i Krzysztof Borowski czy też malarka i tkaczka Beata Palikot-Borowska oraz twórca rowerów customowych Adrian Łucejko.
Po projekcji nagrodzonej gromkimi brawami odbyło się spotkanie z twórcami, które poprowadziła wspomniana już Maryla Pawlak-Żalikowska. Z dziennikarskim zacięciem przepytywała reżysera Piotra Łozowika, operatora Marka Włodzimirowa i głównego aktora Macieja Sochonia. Pytania mogli zadawać również widzowie.
Pomysł na tę historię wziąłem na pewno trochę z życia - mówił Piotr Łozowik. - Siedziałem pewnego dnia i pomyślałem, że jest sobie człowiek, który zdecydował, że się zabije. I kiedy podjął tę decyzję, to jakoś łatwiej mu się na sercu zrobiło.
Chwilę po tym wyzwaniu do odpytywanych dołączył Marek Włodzimirow, który opowiedział nieco o masteringu i kulisach pracy nad filmem. Jak stwierdził w rozmowie z nami Łozowik był on "kołem zamachowym" i zawsze motywował do działania.
Robienie filmów to generalnie trudna sprawa i trzeba dużo energii, żeby takie projekty do końca doprowadzić - stwierdził Włodzimirow. - Trzeba się wspierać. Mastering to taki cykl dziesiątek tysięcy kliknięć, których nie widać, ale czuć wewnętrznie. Bardzo dziękuję, że przyszliście, że obejrzeliście ten film. Dla takich drobnych filmowców jak my, to jest wyjątkowe, świetnie się czujemy, że ktoś czasem ogląda to, co się robi. Wkładamy w to dużo serca, dużo spojrzenia na życie, na świat. Jesteśmy coraz starsi, może coraz precyzyjniej pewne myśli potrafimy kanalizować. Myślę, że w tym filmie jest coś takiego co jest jest pozytywne. A pozytywność to jest coś, co jest świetną sprawą na dzisiaj, na jutro, i na pojutrze.
O urokach, ale też trudach pracy na planie (ale też i o muzyce) opowiadał z kolei Maciej Sochoń.
Na początku był stres, a potem to już leciało - zapewnił Sochoń. - Była ta świadomość, że to co robisz przed kamerą, ona rejestruje i później tak to już pójdzie. I zaczynasz myśleć analizować, czy robisz coś odpowiednio pod kątem tego, jakie są oczekiwania. stąd też w pewnym momencie postawiliśmy na totalny spontan. Zdarzało się, że teksty zmienialiśmy na bieżąco i to też chyba dawało tmu filmowi naturalność.
Twórcy jeszcze nie wiedzą co dalej z filmem. Pewny jest pokaz w Bielsku Podlaskim, a potem prawdopodobnie "Śmiertelnie poważne błahostki" będą wysyłane na festiwale.
Piotr Łozowik z ekipą stworzyli film o "Śmiertelnie poważnych błahostkach". Zobaczyć go będzie można w piątek, 14 listopada w Kinie Forum