Białystok: Zburzono dwa zabytkowe domy w Dojlidach
Wzdłuż ulicy księdza Stanisława Suchowolca do niedawna stało osiem domów. Wszystkie były zabytkami rejestrowymi. Powstały w latach 80. XIX wieku jako domy dla pracowników fabryki Hasbachów, którzy na Dojlidach powadzili biznes włókienniczy, a później drzewny.
Dziś domów jest sześć (choć jeden z nich to odbudowana atrapa). Dwa z budynków - z numerami "25" oraz "25A" zostały zburzone. Jeszcze w piątek (3 października) dostaliśmy zdjęcia sterty przemieszanych belek, z których zbudowany był dom przy Suchowolca 25A. Wtedy też zapytaliśmy miasto czy miejski konserwator zabytków wydał zgodę na jego rozbiórkę. Później społecznicy dopatrzyli się, że przecież nie ma też już domu z Suchowolca 25!
Konserwator wojewódzki: Jestem zszokowany
Tymczasem tablica na ogrodzeniu budowy mówi, że to "Przebudowa i remont 2 budynków wielorodzinnych z zagospodarowaniem terenu". Inwestorem jest miasto Białystok. Projekt przebudowy zatwierdzał Miejski Konserwator Zabytków.
Odpowiedzi na pytanie, czy Miejski Konserwator Zbytków Dariusz Stankiewicz wydal zgodę na rozbiórkę, nie dostaliśmy do dziś.
Ale tematem zainteresował się już Wojewódzki Konserwator Zabytków. Jego siedziba znajduje się po sąsiedzku - w pałacu tych samych Hasbachów - swoją siedzibę.
- Jestem zszokowany tym, że po dwóch zabytkach rejestrowych nie ma śladu. Postępowanie w tej sprawie powadził Miejski Konserwator Zabytków dlatego poprosiłem o wyjaśnienia dotyczące prac przy ulicy księdza Stanisława Suchowolca. A jeśli zgoda na rozbiórkę została wydana, to na podstawie jakich przepisów - mówi nam Adam Musiuk, Wojewódzki Konserwator Zabytków.
By zburzyć zabytek, wcześniej musi być skreślony z rejestru. Decyzje w tej sprawie podejmuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a nie konserwator.
Zabytki na Suchowolca. Domy skazane na wyburzenia?
- Zatem czekamy na odpowiedź konserwatora, ale przecież już ją znamy: dom był w tak fatalnym stanie, że absolutnie nie dało się go uratować. Najpewniej został doszczętnie strawiony przez grzyby i spuszczele, a dachówki nad tą ruiną trzymała tylko ręka boża. Z całą pewnością ów terminalny stan potwierdzony jest ekspertyzami i stertą dokumentów pełnych eksperckiego pesymizmu. Ja wiem swoje. Jesienią 2021 roku w domu przecież byłem. Nie było widać grzyba, nie było go też czuć. Belki były zdrowe i solidne - komentuje Maciej Rowiński-Jabłokow, społecznik z Dojlid.
Dodaje, że dlatego wówczas apelował, by zakryć dziury w dachach, które zostały po - nie wiadomo, po co - wyburzonych kominach oraz by usunąć wiatroszczelne i zaciemniające płyty z otworów okiennych i równie szczelną folię z więźby dachowej. Dziury w dachu wtedy zakryto.
- Czy któraś belka, może podwalinowa, była już wtedy zawilgocona i do wymiany? Pewności nie mam. Ale mam pewność, że gdyby była, to dałoby się ją wymienić. Swój własny dom podnosiłem lewarami kolejowymi, by takich napraw dokonać. Jedno widać jak na dłoni: niezależnie od stanu, dom już wtedy skazany był na likwidację. Być może trzeba było jeszcze tylko go dobić, by dokumenty się zgadzały - kwituje Rowinski-Jablokow.
DO TEMATU WRÓCIMY
Miasto sprzedaje zabytek
Okolice zabytkowego domu-żelazka czekają zmiany