Biennale Gliwice dobiega końca. Ocena? Kciuk w górę
Biennale oceniam kciukiem w górę
Jak to oceniam? Kciukiem w górę! Dokładnie tak, jak wówczas, gdy się symbolicznie rozpoczęło: odsłonięciem rzeźby Kciuka.
Niepozorna w rozmiarach, rozgrzewająca w wyrazie rzeźba gliwickiego artysty Jana Śliwki - totem Biennale Gliwice - rozgrzała i tak gorący jak patelnia skwer Europejski (to ten nad DTŚ-ką). Kontrowersyjna - podobno. Jak dla mnie - ewentualnie dyskusyjna. W znaczeniu: do dyskusji. I oczywiście, że nie w hołdzie dla internetowej emotki. Projekt powstał w gliwickiej pracowni Śliwki całe lata temu, gdy o słynnym portalu społecznościowym nikt nie słyszał, a artysta nie doczekał się za życia - o ile dobrze pomnę - prezentacji dzieła w przestrzeni rodzinnego miasta.
Nie wiem, czy to jeszcze możliwe, że ktoś rzeźby z kciukiem nie widział (przynajmniej w sieci). Powtarzam to, co nasunęło mi się - i co napisałam - pierwszego dnia, tuż po jej odsłonięciu: nie przejedziecie obojętnie. Nie ma szans. Błyszcząca w słońcu miedzią/starym złotem rzeźba przedramienia z uniesionym w górę kciukiem - odsłonięcie awangardowego (zwłaszcza, jak się okazuje, na nasze miejscowe warunki) dzieła Jana Śliwki rozpoczęła pierwsze w historii Biennale Gliwice. I do historii przejdzie.
Jest zainteresowanie, są kontrowersje, aż się media społecznościowe grzeją. Czegóż lepszego mogli sobie życzyć organizatorzy?
"Zaprzyjaźnijmy się z tą rzeźbą"
Cel osiągnięty: głośno o Biennale - a mieszkańcy i goście ocenili je nie tylko zdjęciami przy wzniesionym kciuku, ale i nogami. Co więcej - zrobiło się głośno o artyście Janie Śliwce.
Z miejsca zaczęło się scrollowanie: "Kto to ten Śliwka?". "Ten od ulicy Śliwki?" (tak tak, wiecie, że autentycznie, zasłyszane pod Kciukiem).
Przy okazji odświeżono sobie pamięć niezwykle zacnego - właściwego patrona ulicy o tym samym imieniu: Jana Śliwki (sprawdźcie w Wikipedii).
A że się Kciuk w górę - na skwerze i tak w ogóle - nie podoba, że wieszczą jego rychłe usunięcie? Proszę bardzo: przykład stanowczo niewspółmierny skalą i rangą (i z przymrużeniem oka - ale odrobinkę w Gliwicach uzasadniony): Wieża Eiffla.
A na poważnie: To młodzi pokazali, jak się cieszyć sztuką i rzeźbą Śliwki - w miejskiej i wirtualnej przestrzeni. I jako pierwsi odpowiedzieli na apel pani Danuty Śliwki, żony artysty: "Zaprzyjaźnijmy się z tą rzeźbą."
Bo mamy w Gliwicach jedną z najbardziej instagramowych miejscówek w regionie. Co kto lubi - niegdyś pokolenia gliwiczan umawiały się "koło czołgu". Zdecydowanie fajniej umawiać się - pod Kciukiem.