Czołgi III Rzeszy. Fakty i mity o niemieckiej broni pancernej
Czy naprawdę niemieckie czołgi były tak niezwyciężone, jak głosi legenda? W kampanii francuskiej zdawało się, że świat nie ma na nie odpowiedzi. Ale już kilka lat później stalowy blitzkrieg zmienił się w desperacką obronę.
Zalety i wady niemieckiej broni pancernej
Czołg na początku II wojny światowej nie był ani nowym rodzajem broni, ani nie stanowił monopolu niemieckich sił zbrojnych. Oszałamiający sukces tego pojazdu w kampanii polskiej 1939 roku miał źródło w analizach, jakie w latach 20. XX wieku powstały w armii niemieckiej, która zastanawiała się nad tym, co poszło nie tak w ostatnim roku I wojny światowej, gdy jesienią 1918 roku czołgi i samoloty ententy prowadziły natarcie na froncie zachodnim w czasie tak zwanej kampanii studniowej. Traktat wersalski zakazał Niemcom rozwijania lub posiadania czołgów i złamali oni to ograniczenie dopiero w połowie lat 30.
Na froncie niemieckie czołgi miały zarówno zalety, jak i wady. W odróżnieniu od większości artylerii były mobilne i mogły pokonywać rozmaite przeszkody oraz nierówny teren. Można ich było użyć przeciwko nieprzyjacielskiej artylerii, stanowiskom karabinów maszynowych i lekkim fortyfikacjom lub innym czołgom, co początkowo zdarzało się znacznie rzadziej. Czołgi lekkie, uzbrojone tylko w karabiny maszynowe, można było wykorzystać przeciwko piechocie wroga, jak to czynili Japończycy w czasie wojny w Chinach.
Ale czołgi miały także swoje słabości. Generalnie poruszały się wolno, a późniejsze czołgi ciężkie – jeszcze wolniej. Niemiecki Panzerkampfwagen VI Tiger ważył 55 ton i w terenie rozwijał maksymalną prędkość 30 kilometrów na godzinę, a do tego miał ograniczony zasięg działania. Przede wszystkim jednak wymagał regularnej obsługi technicznej, której w praktyce nie można byłoby zapewnić, gdyby udało się przełamać front i wedrzeć w głąb obrony przeciwnika, jak to przewidywano w pierwotnych założeniach.
Podatność wszystkich typów czołgów na awarie sprawiała, że tuż za jednostką pancerną musiał się znajdować batalion remontowy, gdyż w przeciwnym razie trzeba by porzucać pojazdy, które uległy awarii lub doznały niewielkich uszkodzeń. Chociaż w czasie wojny czołgi powiększyły się i zyskały grubszy pancerz, nawet najcięższe z nich były wrażliwe na trafienie w gąsienice lub tył i boki kadłuba.
Warunki służby w czołgu były niezwykle wymagające. Pomimo ciasnoty w mniejszych czołgach lekkich i tankietkach ich obsługa musiała wykonywać szereg zadań. Nawet jednak w czołgach średnich i ciężkich, które miały cztero- albo nawet pięcioosobową załogę, klaustrofobiczne wnętrze sprawiało, że strzelanie, ładowanie amunicji i utrzymywanie łączności radiowej stanowiło wyzwanie.
Widoczność była ograniczona, a ryk silnika zagłuszał wszelkie odgłosy z zewnątrz, włącznie z ostrzałem wroga i własnych jednostek. Czołg wypełniały rozmaite wyziewy, sprawiając, że w rozgrzanym wnętrzu jeszcze trudniej było wytrzymać.
Nad załogą nieustannie wisiała groźba trafienia, co oznaczało możliwość pożaru i zranienia ostrymi kawałkami metalu, a jednocześnie konieczność jak najszybszego wydostania się na zewnątrz przez wąski właz. "Twarze nasze są zakrwawione – opisywał swoje przeżycia pewien radziecki dowódca czołgu. – Kiedy niemieckie pociski uderzyły w opancerzenie, we wnętrzu odpryskiwały drobniutkie okruszyny stali i wbijały się w czoło i w policzki. Byliśmy ogłuszeni, zatruci gazami prochowymi, zmordowani trzęsieniem".
Przede wszystkim jednak czołgi można było zniszczyć przy użyciu całej gamy broni przeciwpancernej. Chociaż te stalowe kolosy budziły strach wśród żołnierzy, gdy z chrzęstem nieubłaganie toczyły się w ich kierunku, można je było unieruchomić za pomocą armaty lub innego czołgu, jak również granatów ręcznych, granatnika, miny magnetycznej lub rusznicy przeciwpancernej.
Wsparcie dla czołgów
Równolegle z rozwojem czołgów rozwijała się w czasie wojny także przeciwpancerna broń i amunicja. W poszczególnych armiach zaczęto tworzyć małe jednostki "łowców czołgów" przemieszczające się po polu bitwy, aby niszczyć odizolowane i unieruchomione pojazdy wroga.
Niekiedy stosowano w tym celu prymitywną lub improwizowaną broń, taką jak przymocowana do drewnianej tyczki japońska mina wytykowa, która przy wybuchu zabijała niosącego ją żołnierza (Amerykanie nazywali ten przyrząd "kijem idioty"). Niewiele lepsze były używane przez Niemców podwójne, połączone drutem ładunki wybuchowe, które zarzucano na lufę czołgu, żeby zniszczyć lub uszkodzić jego armatę.
Ogromna większość czołgów, które w trakcie wojny trafiły na front, została uszkodzona lub zniszczona. Nawet w przypadku potężnie opancerzonych czołgów niemieckich Tiger i Königstiger (Tygrys Królewski) utracono aż 1580 z 1835 wyprodukowanych maszyn obu tych typów.
Same czołgi, bez wsparcia, miały ograniczoną użyteczność. Kiedy na polu bitwy zostawiały w tyle własną piechotę, łatwo było je odizolować i zniszczyć. Czołgi, podobnie jak samoloty, nie mogły samodzielnie zająć i utrzymać zdobytego terytorium.
Powodzenie broni pancernej w czasie wojny zależało zatem od rozwoju taktyki walki broni połączonych, w ramach której czołgi były trzonem jednostki pancernej ściśle współdziałającym z piechotą zmotoryzowaną, artylerią zmotoryzowaną lub samobieżną, polowymi bateriami dział przeciwlotniczych, mobilnym batalionem saperów i jednostką remontową.
Właśnie to połączenie, nie sam czołg, dawało formacjom pancernym ich potężną siłę uderzeniową. Taktyka walki broni połączonych, stanowiąca klucz do ostatecznego sukcesu wojsk pancernych, w dużej mierze uzależniona była od wysokiego stopnia zmechanizowania i mobilności wojsk.
Dlatego wszystkie jednostki mające wspierać czołgi potrzebowały ciężarówek, samochodów terenowych, transporterów opancerzonych i ciągników, aby razem posuwać się do przodu tuż za linią frontu, zamiast wlec się daleko w tyle za czołgami.
Rozwój niemieckich sił pancernych
Rola pionierów w wykorzystaniu operacyjnych walorów jednostek zmechanizowanych i zmotoryzowanych przypadła Niemcom, które po 1919 roku były przez wiele lat pozbawione prawa do rozwijania nowoczesnej armii. Po klęsce w I wojnie światowej dowództwo niemieckie poszukiwało sposobu na zwiększenie szybkości i siły uderzeniowej swych wojsk niezbędnych do osiągnięcia zwycięstwa w "bitwie rozstrzygającej" (Entscheidungsschlacht), które wymknęło mu się z rąk w 1918 roku.
Doktryna wojny pancernej nabrała kształtów w Niemczech, kiedy kraj ten jeszcze nie posiadał nowoczesnych czołgów. Manewry wojskowe w 1932 roku pokazały potencjał drzemiący w operacjach manewrowych, chociaż przeprowadzono je z użyciem atrap pojazdów bojowych. Z inicjatywy inspektora wojsk zmotoryzowanych generała majora Oswalda Lutza oraz młodego majora Heinza Guderiana przez następne trzy lata pracowano nad organizacją dywizji pancernej, dzięki czemu w 1935 roku utworzono trzy pierwsze takie jednostki.
Priorytetem było zapewnienie, że czołg nie będzie hamowany przez ograniczoną mobilność broni wspierających. Oddziały motocyklowe, piechota, artyleria, zwiad, saperzy i łączność miały być w komplecie zmotoryzowane, czyniąc z takiej dywizji samodzielną siłę bojową. Podjęto decyzję o skupieniu czołgów w silnym trzonie pancernym, wbrew oporom niektórych dowódców wojsk lądowych, którzy chcieli, żeby mechanizacja i motoryzacja upowszechniała się w całej armii. "Koncentracja dostępnych sił pancernych – pisał w 1937 roku Guderian – będzie zawsze skuteczniejsza niż ich rozproszenie".
Zresztą ograniczona liczba pojazdów mechanicznych, jaką mógł dostarczyć nadal stosunkowo skromny niemiecki przemysł motoryzacyjny, i szybkość prowadzonych zbrojeń wykluczały bardziej masowe zmotoryzowanie Wehrmachtu. Zasadniczo niemieckie siły zbrojne przystąpiły do II wojny światowej z dwiema armiami: jedną nowoczesną i mobilną oraz drugą, która nadal opierała się na powoli maszerującej piechocie, ciągu konnym i transporcie kolejowym.
Kiedy niemieckie dywizje pancerne wdzierały się w głąb Związku Radzieckiego, postępowała za nimi armia wykorzystująca blisko 75 tysięcy koni (razem z towarzyszącymi im masztalerzami, stajennymi, zapasami obroku i weterynarzami). W 1942 roku Niemcy dodatkowo zarekwirowali w całej okupowanej Europie około 400 tysięcy koni do ciągnięcia armat i innego ciężkiego uzbrojenia, gdyż brakowało pojazdów mechanicznych.
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Richarda Overy "Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945", t. 2 (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025).