Czy nieszczęścia w domu przy ul. Matejki w Malborku można było uniknąć? Sytuacja 46-latka była znana instytucjom
Pożar przy ul. Matejki w Malborku. Pustostan, ale zamieszkiwany
Przypomnijmy, że płomienie obudziły mieszkańców niewielkiej ulicy Matejki w Malborku w nocy z niedzieli na poniedziałek (18/19 maja). Spłonął przedwojenny domek w zabudowie bliźniaczej, a źródłem ognia była część, która wyglądała jak pustostan. Tak też brzmiało zgłoszenie do Komendy Powiatowej PSP w Malborku. Ostatecznie okazało się, że to raczej nie pustostan, a w pożarze zginął 46-letni mężczyzna, najprawdopodobniej jeden ze spadkobierców, który odziedziczył tę część bliźniaka po rodzicach. Pomieszkiwał tutaj. Od okolicznych mieszkańców usłyszeliśmy, że często widywane tu były osoby bezdomne, dość często zaglądała w to miejsce policja.
Komenda wyjaśnia, że w 2025 roku nie odnotowała zgłoszeń pod tym adresem, w 2023 r. była jedna interwencja dotycząca zakłócenia spokoju i porządku publicznego, zakończona nałożeniem mandatu karnego za popełnione wykroczenie. Natomiast w 2024 roku interwencji było osiem. Część się potwierdziła, część nie. Dotyczyły m.in. zakłócenia spokoju i porządku publicznego, nieporozumienia pomiędzy osobami, zaśmiecania oraz zaprószenia ognia. Doszło do zapalenia kawałka materiału prawdopodobnie od niedopałka papierosa – wtedy nie było osób poszkodowanych i strat materialnych. Dwie interwencje zakończyły się mandatem karnym i wnioskiem o ukaranie do sądu.
Oprócz interwencji zleconych policjanci podejmowali również własne działania. Posesja była systematycznie kontrolowana w ramach codziennej służby przez dzielnicowego. Ze względu na osoby w kryzysie bezdomności, które przychodziły do właściciela posesji, budynek był kontrolowany w ramach wspólnych działań policjantów i pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Straży Miejskiej w Malborku. Takich kontroli było kilkanaście – wyjaśnia st. sierż. Martyna Orzeł, oficer prasowa KPP Malbork.
Policja odpowiada nam również, że "niejednokrotnie występowała" do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Malborku w celu zobligowania właściciela budynku do odpowiedniego zabezpieczenia przed dostępem osób postronnych.
- Od organu uzyskaliśmy informację, że potencjalni spadkobiercy nieruchomości zostali zobowiązani do wykonania zabezpieczenia obiektu przed dostępem osób postronnych oraz że obiekt nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa otoczenia – dodaje st. sierż. Martyna Orzeł.
MOPS: "Ten pan nie chciał dać sobie pomóc"
Poprosiliśmy policję o te wyjaśnienia, bo gdy byliśmy na miejscu zdarzenia, usłyszeliśmy opinie, że tej tragedii być może dałoby się uniknąć. Sprawy zakończyły się najgorzej, jak tylko można, dla 46-latka, natomiast ucierpieli też niewinni sąsiedzi z drugiej części bliźniaka – małżeństwo, które w środku nocy musiało uciekać ze swojego domu. Dowiedzieliśmy się, że to u nich zadziałały czujniki ostrzegawcze, gdy za ścianą zaczęło się palić. Dzięki temu, na szczęście, zdołali się ewakuować, ale niestety nie mieli już do czego wracać.
Dokładna przyczyna śmierci 46-latka, jak i samego pożaru będzie dokładanie badana. Oprócz tego, że pożar powstał w jego części budynku, na tę chwilę niewiele więcej da się powiedzieć. Tragicznie zmarły był znany w MOPS, chociaż - jak słyszymy - nie do końca da się powiedzieć, że był objęty wsparciem.
Wielokrotnie proponowaliśmy temu panu różnego rodzaju pomoc, ale niestety nie chciał dać sobie pomóc. Ten fakt jest do sprawdzenia w naszej dokumentacji. Ja mogę wypowiadać się za MOPS, ale wiem, że inne instytucje napotykały podobny opór. Nie mieliśmy też żadnego wpływu na miejsce zamieszkania tego pana, bo to jest lokal prywatny. Niemniej, swego czasu pomagaliśmy sprzątać mieszkanie z przedstawicielami Fidesu - mówi nam Jacek Wojtuszkiewicz, dyrektor MOPS w Malborku.
Małżeństwo, którego część bliźniaka ucierpiała podczas pożaru (poddasze spłonęło, parter został zalany i zadymiony), znalazło schronienie u rodziny. Jak usłyszeliśmy od wiceburmistrza Jana Tadeusza Wilka, w poniedziałek pracownice MOPS ustalały, jakiej pomocy potrzebują pogorzelcy.
- Tak, nasze pracownice od razu udały się na miejsce zdarzenia, a dzisiaj (20 maja) odbędzie się spotkanie w Urzędzie Miasta. Tym państwu, jak zawsze w takich przypadkach, przysługuje pomoc finansowa na zabezpieczenie podstawowych potrzeb. Będziemy w stałym kontakcie z poszkodowanymi i będziemy ustalali formy wsparcia - zapowiada Jacek Wojtuszkiewicz.
Stracili cały swój dobytek. Dwoje starszych ludzi straciło dom, w którym mieszkali od zawsze... Zwracamy się o pomoc w tej tragicznej sytuacji, by wspomóc tych dwoje emerytów w odbudowie ich domu - pisze organizatorka zbiórki.
W ciągu około dwóch miesięcy był to już trzeci pożar domu jednorodzinnego w Malborku w tym roku. Wcześniej spaliły się budynki przy ul. Wejhera. Poszkodowani w tamtych pożarach cały czas proszą o pomoc i wpłaty darowizn poprzez zbiórki internetowe.
- Pomoc po pożarze przy ul. Wejhera w Malborku
- Pożar odebrał mu dom, ale nie odebrał nadziei