Dzwon Grzesznika. Wrocławska legenda
Nie był to zwykły dzwon
W samym sercu średniowiecznego Wrocławia, w południowej wieży kościoła św. Marii Magdaleny, zawisł dzwon, jakiego wcześniej nie znało to miasto — ogromny, dostojny, o głębokim tonie, który miał rozbrzmiewać nad całą okolicą i budzić respekt. Odlany w 1386 roku przez znanego ludwisarza Michała Wilde’a, ważył prawie sześć ton i rzeczywiście – jego dźwięk był tak potężny, że zdawał się poruszać same mury miasta.
Jednak zanim po raz pierwszy zabrzmiał z wieży, stało się coś, co na zawsze naznaczyło jego los. Tragiczne wydarzenie, które miało miejsce podczas jego powstawania, sprawiło, że zyskał przydomek Dzwonu Grzesznika – i tę nazwę nosi do dziś.
Zabił, zanim zobaczył prawdę
Według starej wrocławskiej legendy, mistrz Michał Wilde – szanowany rzemieślnik znany z precyzji i talentu – zostawił formę dzwonu pod opieką swojego czeladnika, a sam udał się do gospody na chwilę odpoczynku. Niestety, młody pomocnik w chwili nieuwagi przypadkowo uruchomił proces odlewania. Przerażony tym, co zrobił, rzucił wszystko i pobiegł do mistrza, by wyznać swój błąd.
Wilde, ogarnięty gniewem i przekonany, że cała praca poszła na marne, chwycił za nóż i w afekcie zabił chłopaka. Kiedy wrócił do warsztatu, doznał szoku – dzwon był perfekcyjny. Nie potrafiąc żyć z tym, co zrobił, sam zgłosił się do władz i przyznał do zbrodni. Skazany na śmierć, poprosił o jedno: by przed egzekucją usłyszeć dźwięk dzwonu, który stworzył. Spełniono jego ostatnie życzenie. Od tamtej pory ten dzwon rozbrzmiewał zawsze, gdy ktoś szedł na szafot – jak przypomnienie o tamtym krwawym dniu.
Modlitwa wyryta w metalu
Na powierzchni Dzwonu Grzesznika wyryto inskrypcję, która do dziś porusza swoją treścią. Była ona jednocześnie modlitwą, przestrogą i wezwaniem do opamiętania:„Maria jest imię me, Bogiem sławieny będzie, kto mój dźwięk słyszy lub późno czy wczas do Pana Boga swój zwróci głos. Przyjdź z pokojem, Królu Chwały. Amen.”
Choć dzwon przetrwał oblężenie Wrocławia w 1945 roku, nie przetrwał już pierwszych dni pokoju. 17 maja tego samego roku, w wyniku eksplozji składowanej niedaleko amunicji, wieża kościoła zawaliła się, a dzwon został rozerwany na kawałki. Dziś pozostały po nim jedynie fragmenty legendy, kilka rycin i niezrealizowany pomysł rekonstrukcji.
Ciekawostka na koniec
W podwórzu przy ul. Piotra Skargi we Wrocławiu, gdzie miał mieścić się warsztat Michała Wilde’a, można dziś zobaczyć kamienną płaskorzeźbę przedstawiającą jego postać i symboliczną scenę z dzwonem. Niewielu przechodniów wie, że patrzy na miejsce, gdzie rzekomo powstało jedno z najbardziej tragicznych dzieł w dziejach miasta – dzwon, który miał nie tylko głos, ale i sumienie.