Feliks Jasieński. Szalony kolekcjoner i jego legenda
Feliks Jasieński (1861–1929), znany także pod pseudonimem "Manggha", to jedna z najważniejszych postaci polskiego życia artystycznego przełomu XIX i XX wieku – kolekcjoner, krytyk sztuki, mecenas i promotor nowych prądów artystycznych, a także jeden z prekursorów fascynacji Japonią w polskiej kulturze. Swoją działalnością wpłynął na kształtowanie się postaw młodopolskich artystów i odegrał kluczową rolę w popularyzacji egzotycznych nurtów w polskiej sztuce.
Kolekcjoner z obsesją na punkcie Kraju Kwitnącej Wiśni
W mazowieckich Grzegorzewicach przyszedł na świat 8 lipca 1861 roku chłopak, który miał zostać jednym z najbarwniejszych ekscentryków polskiej sceny artystycznej. Rodzina Jasieńskich należała do zamożnych ziemian z tradycjami sięgającymi czasów wielkiego Sejmu, ale młody Feliks nie poszedł utartą drogą.
Świadek podniósł alarm. Spójrzcie na nagranie ze Śląska
W warszawskim V Gimnazjum Męskim oblał klasę, a do matury w ogóle nie podszedł. Próbował studiować w Dorpacie, lecz problemy ze wzrokiem zmusiły go do rezygnacji. Zamiast dyplomu zdobył jednak coś cenniejszego – wędrowniczą duszę, która pchała go przez Europę, Bliski Wschód i doliny Nilu.
Szybko wciągnęła go cyganeria warszawska, krakowska i lwowska. Bywał w Zielonym Baloniku, gdzie zbierały się najostrzejsze umysły epoki. Ludzie nadawali mu przezwiska – "Felix", "Globtrotter", "wielki czarny ptak", a nawet "Medyceusz" albo "Japończyk w Galicji".
Ale jedno miano przywarło na stałe: Manggha. Wziął je z tytułu zbioru grafik Hokusai, które zobaczyć musiał gdzieś w Europie i zwyczajnie oszalał na ich punkcie.
Krakowskie mieszkanie Jasieńskiego
Pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku Jasieński zatrzymał się w Warszawie, żeby po dwudziestu latach wylądować w Krakowie. Rok 1901 okazał się przełomowy – wynajął mieszkanie na Krupniczej i przekształcił je w coś między salonem a prywatnym muzeum.
Ściany pokrywały europejskie i azjatyckie arcydzieła, a w kolejnych pokojach piętrzyły się grafiki, ceramika, tkaniny i antyki. Najważniejsi malarze epoki – Fałat, Wyczółkowski, Mehoffer, Ruszczyc, Weiss, Pankiewicz, Witkiewicz – traktowali to miejsce jak punkt zborny modernizmu.
Obsesja Japonią przerodziła się u niego w misję. W 1901 wydał esej "Manggha. Promenades à travers les mondes, l’art et les idées", gdzie rozpisywał się o fenomenie kultury japońskiej. Dziesięć lat później na łamach "Miesięcznika Literackiego i Artystycznego" wyrzucił z siebie: "Cudowna kraina! Cudowni ludzie! Cudowna sztuka!". Stał się ambasadorem orientalizmu w kraju, gdzie mało kto w ogóle wiedział, co to takiego.
Pióro równie ostre jak oko kolekcjonera
Jasieński nie poprzestał na zbieractwie – pisał ostro i z pasją. Jego teksty drukowano w "Chimerze", "Lamusie" (gdzie był szefem działu literackiego), "Krytyce", "Prawdzie", "Świecie" i "Wędrowcu".
Razem z Adamem Cybulskim-Ładą wypuścił w 1904 roku album "Sztuka polska. Malarstwo", który pokazywał polskich artystów na tle Europy. Pisał subiektywnie, żywo, bez fałszywej obiektywności – czytało się to jak dobrą powieść.
Portretowali go najlepsi: Malczewski, Wyczółkowski, Boznańska, nawet Wyspiański (który podobno kpił sobie z jego manier). Mieszkanie Jasieńskiego obrosło legendami – podobno przy wejściu wisiała sztuczna ręka do uścisków, żeby odstraszać natrętnych gości. "Muzeum Mangghi" odwiedzali wszyscy, którym zależało na byciu w centrum krakowskiego życia artystycznego.
Dramat wokół przekazania skarbu
Pierwotnie chciał ofiarować swoje zbiory warszawskiemu Muzeum Narodowemu, ale po wystawie sztuki japońskiej w Zachęcie miejscowa prasa tak go zjechała, że zmienił plany. W 1920 roku złożył w krakowskim Muzeum Narodowym około 15 tysięcy przedmiotów, w tym ponad 6,5 tysiąca związanych z Japonią. Miasto dostało depozyt, a on sam został pierwszym kuratorem – dożywotnim. Dopełniał kolekcję aż do śmierci 6 kwietnia 1929 roku.
Pochowali go na Rakowickim. Pięć lat wcześniej dostał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za zasługi dla sztuki. Po wojnie, podczas której część zbiorów zaginęła lub rozproszono, kolekcja trafiła do magazynów Fundacji Czartoryskich.
Prawdziwe zmartwychwstanie przyszło dopiero w 1994 roku, gdy Andrzej Wajda –zafascynowany Japonią właśnie przez spuściznę Jasieńskiego – przekazał swoją Nagrodę Kioto na budowę Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha". Krakowska dzielnica Bieżanów-Prokocim ma dziś ulicę jego imienia, a muzeum wciąż pozostaje jednym z najważniejszych miejsc promujących kulturę japońską w Europie.