Gorzów Wlkp. Miał zawieźć kotkę do lecznicy. Wyrzucił ją w kartonie, zwierzę nie przeżyło
"Obiecał, że zawiezie ją do lecznicy. Okłamał nas wszystkich"
OTOZ Animals Gorzów otrzymało w poniedziałek 23 czerwca dramatyczne zgłoszenie. W jednym z mieszkań na terenie Gorzowa znajdował się ciężko chory kot, pozostawiony bez opieki. Zgłaszająca kobieta była przerażona – opiekunka zwierzęcia, starsza pani, nie miała pieniędzy na weterynarza. Kotka z dnia na dzień robiła się coraz słabsza. Miała za sobą niemal 17 lat życia z rodziną.
– Nie mogliśmy zostawić tej kotki samej. Od razu zaproponowaliśmy, że pokryjemy wszystkie koszty leczenia – mówią wolontariusze OTOZ Animals Gorzów.
Właścicielka zapewniła, że jej wnuk, z którym mieszka, sam zawiezie kotkę do wskazanej lecznicy.
– Zaufaliśmy jej. Wszystko wyglądało na dogadane. Kotka miała trafić pod opiekę weterynarza już następnego dnia – relacjonują inspektorzy OTOZ Animals Gorzów.
"Nie mogliśmy się spodziewać, że zrobi coś tak okrutnego"
Ale we wtorek 24 czerwca kotki wciąż nie było w lecznicy. Dlatego wolontariusze wrócili do mieszkania.
– Młody mężczyzna, wnuk właścicielki, po prostu ją porzucił. Włożył do kartonu i wyrzucił – jak śmieć. To było niewyobrażalne – mówią inspektorzy OTOZ Animals Gorzów.
Starsza kobieta odmówiła podania danych wnuka. Dlatego "Animalsi" natychmiast zgłosili sprawę na policję. – Nie wiedzieliśmy, ile czasu jej zostało. Trzeba było działać natychmiast – przyznają obrońcy praw zwierząt.
Policja zareagowała błyskawicznie. Ale było już za późno
Funkcjonariusze szybko ustalili dane mężczyzny i go zatrzymali. Wskazał miejsce, gdzie porzucił kotkę w kartonie. Rozpoczęły się poszukiwania, ale zwierzęcia nie udało się odnaleźć od razu.
Dopiero w środę 25 czerwca przyszły nowe informacje. Pracownicy stacji benzynowej zauważyli słaniającą się na łapach kotkę. Zgłosili sprawę do straży miejskiej, która przekazała zwierzę do lecznicy przy ul. Myśliborskiej.
– Zwierzę było w tragicznym stanie. Weterynarze zdecydowali o eutanazji, żeby oszczędzić jej dalszego cierpienia – opowiadają inspektorzy OTOZ Animals.
"Nie wiemy, jak długo cierpiała. Ale wiemy jedno"
– Ta kotka nie była bezdomna. Była częścią rodziny przez 17 lat. Zdradzona i porzucona, kiedy najbardziej potrzebowała pomocy. Nie możemy tego pojąć – mówią z bólem wolontariusze.
Porzucenie zwierzęcia to przestępstwo. Mówi o tym art. 6 ust. 1a pkt 10 i 11 Ustawy o ochronie zwierząt, w związku z art. 35 ustawy karnej. Sprawa jest w toku. OTOZ Animals Gorzów zapowiada, że zrobi wszystko, by winny odpowiedział za swój czyn.
– Nie spoczniemy, dopóki ten człowiek nie poniesie konsekwencji. Nie dla zemsty, ale dla sprawiedliwości. Dla niej. I dla każdej istoty, która ufa ludziom - podkreślają.
Inspektorzy dziękują również policji. - Ogromne podziękowania dla I Komisariatu Policji w Gorzowie. Reagowali błyskawicznie, okazali empatię i pełen profesjonalizm. Tego właśnie potrzeba w takich sprawach - mówią.