Gorzowianie jadą Złomkiem nad Morze Czarne. Awarie w tym rajdzie to normalka
Złombol to rajd, który łączy motoryzacyjną przygodę z misją charytatywną. W tym roku odbywa się jego dziewiętnasta edycja, a w gronie jej uczestników jest ekipa z Gorzowa: Dorota, Karolina, Tomasz, Daniel i Jacek.
W sobotę 5 lipca gorzowska piątka wystartowała ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie i właśnie zmierza do Giresun w Turcji nad Morzem Czarnym, gdzie ma dotrzeć w czwartek 10 lipca. Ekipa z Gorzowa jedzie z ważnym przesłaniem – zbiera środki na wsparcie dzieci z domów dziecka, szczególnie z terenu województwa lubuskiego. Jednocześnie promuje Gorzów i region na europejskich trasach Złombolu.
Rosjanie zawiedzeni: Czy to naprawdę zima? Nagrania z Moskwy obiegły internet
Jak sama nazwa rajdu mówi, nie biorą w nim udział auta prosto z fabryki. Udział w nim mogą brać głównie pojazdy produkowane i projektowane w dawnym bloku wschodnim – często stare, niskobudżetowe, lecz z ogromnym duchem (od tej edycji można jednak jechać także np. volkswagenem golfem). Gorzowianie jadą pojazdem Daewoo Lublin II, który nazywają Złomkiem. Do pokonania mają ponad 3 tys. km pełnych wyzwań, ale też… napraw po drodze.
Jak informuje Tomasz Jocz, dziennikarz TVP3 Gorzów, który jest członkiem ekipy, po dojechaniu na Węgry, w samochodzie skończył się prąd w klimatyzacji. Naprawy to jednak duch Złombola.
Pierwsza edycja nietypowego rajdu miała miejsce w 2007. Wówczas wystartowały w niej dwa auta i oba dojechały do Monte Carlo. W kolejnych latach rajd prowadził m.in. do Koła Podbiegunowego, greckiej Olimpii, Przylądka Północnego czy Irlandii.
W ostatnich latach Złombol cieszy się coraz większym powodzeniem. W tym roku zgłosiły się do niego 833 załogi. By móc wystartować, trzeba było zebrać od darczyńców – w zamian za reklamę na aucie - minimum 2,8 tys. zł. Z wpłat od ekip uzbierano prawie 3 mln zł, które zostaną przekazane domom dziecka.