Jetson One nad Podhalem i Spiszem. Zaczął się nowy rozdział w ratownictwie górskim?
Przyszłość ratownictwa wznosi się nad Tatrami
Widok futurystycznego statku powietrznego unoszącego się nad szczytem Góry Wdżar budził skojarzenia raczej z filmami science fiction niż z codzienną pracą górskich ratowników. Tymczasem to nie filmowy plan, lecz rzeczywistość: Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe rozpoczęło testy Jetsona One – jednoosobowego eVTOL-a, który może zrewolucjonizować działania w terenie.
– To wynik splotu pasji do tworzenia, do zmieniania rzeczywistości, ale także do ratownictwa i bezpieczeństwa – mówił podczas konferencji prezes Zarządu GOPR, Łukasz Felcenloben.
Maszyna przeszła dwa loty testowe – w tym jeden na pobliski szczyt o wysokości 1225 metrów, pokonując 4-kilometrowy dystans w niespełna 4 minuty. Droga dół zajął jeszcze mniej czasu.
Od skuterów po eVTOL – nowy krok GOPR
Dla GOPR-u test Jetsona to kolejny etap w poszukiwaniu innowacji.
– Były quady, skutery, drony… Ten kolejny krok wydawał się odległą przyszłością, ale jednak nie. Pojazd Jetson One jest na ziemi Podhalańskiej w rękach ratowników – mówił naczelnik GOPR Jerzy Siodłak. – Mam nadzieję, że w najbliższych latach tego typu urządzenia znajdą się na wyposażeniu wszystkich siedmiu regionalnych grup GOPR-u – dodał.
Siodłak zauważył także, że technologia tego typu może znaleźć zastosowanie nie tylko w górach, ale także w działaniach ratunkowych na terenach zurbanizowanych.
Prosty w obsłudze, szybki, bezpieczny
Jetson One to pojazd w pełni elektryczny, wyposażony w osiem silników, komputer pokładowy i systemy bezpieczeństwa, w tym spadochron balistyczny. Został zaprojektowany tak, by sterowanie było intuicyjne.
– Zamysłem projektu było uczynienie latania czymś dostępnym dla każdego – mówił konstruktor i pilot, Tomasz Patan. – Sterowanie odbywa się jednym czteroosiowym joystickiem. Komputer pokładowy dba o stabilność lotu – można nawet zdjąć rękę z kontrolera, a pojazd utrzyma pozycję.
Czas lotu zależy od wagi pilota i warunków atmosferycznych – od 12 do 20 minut. To krótko, ale wystarczająco, by dotrzeć do osoby potrzebującej pomocy w trudnym, górskim terenie.
Testy w realnych warunkach i nowe nadzieje
Testy odbyły się przy wietrze sięgającym 16 m/s – warunkach, w których wiele małych maszyn nie mogłoby operować. Jetson One poradził sobie bez problemów.
– Dzięki takim testom nabieramy coraz więcej pewności i wierzymy, że uda się go wdrożyć, żeby pomagał potrzebującym – dodał Patan.
Obserwatorzy z GOPR-u skrupulatnie oceniali każdy manewr.
– Skupiam się na analizie wad i zalet. To ważne, żeby każda opinia została zebrana, zanim podejmiemy dalsze kroki – komentował Paweł Michalik z Grupy Podhalańskiej GOPR, specjalista od bezzałogowych systemów powietrznych.
Polski pomysł, światowe ambicje
Choć obecnie Jetson One produkowany jest we Włoszech (a wkrótce także w Kalifornii), jego korzenie są polskie.
– Wszystko zaczęło się tu, w Polsce, trzy lata temu. Prototyp pokazaliśmy na Pustyni Błędowskiej – dziś film z tego lotu ma miliony wyświetleń – wspominał Patan.
Cena pojazdu wynosi około 128 tysięcy dolarów lub euro. Zainteresowanie jest ogromne – 70 proc. klientów to Amerykanie, ale pojawiły się także zapytania z Bliskiego Wschodu, m.in. z Arabii Saudyjskiej.
Gdy sekundy mają znaczenie
Choć technologia wciąż jest rozwijana, ratownicy z GOPR widzą jej potencjał.
– Jeśli dzięki temu urządzeniu uda się dotrzeć do poszkodowanego szybciej – uratować życie – to już ma sens – mówił jeden z ratowników podczas testów.
Niedzielny lot Jetsona One w Kluszkowcach może okazać się symbolicznym początkiem nowej ery w górskim ratownictwie. Teraz pozostaje pytanie nie „czy”, ale „kiedy” zobaczymy tę technologię w codziennej służbie.