Katastrofa statku "Endurance". Wyprawa, która stała się legendą
W sierpniu 1914 roku Ernest Shackleton popłynął przez Atlantyk z marzeniem o przejściu Antarktydy pieszo z wybrzeża na wybrzeże. Ten śmiały plan przerodził się w dwuletnią walkę z lodem, rozpaczą i granicami ludzkiej wytrzymałości. Choć statek "Endurance" został zmiażdżony przez lód, a ekspedycja zakończyła się niepowodzeniem, historia ta przeszła do legendy jako dowód na to, że determinacja może pokonać każdą katastrofę.
Śmiały plan podboju Antarktydy
Ernest Shackleton, brytyjski podróżnik już wcześniej znany wśród pionierów eksploracji polarnych, latem 1914 roku ogłosił zamiar przeprowadzenia pierwszej w historii wyprawy przez całą Antarktydę. Plan zakładał przemarsz od Morza Weddella po Zatokę McMurdo na Morzu Rossa, pokonując niemal 3 tysiące kilometrów przez najtrudniejszy teren świata.
W tym celu utworzono dwie niezależne grupy, każda z własnym statkiem. "Endurance" pod dowództwem Shackletona miał dotrzeć na południe od Ameryki Południowej. "Aurora" pod Aeneasem Mackintoshem wyruszył z Australii, aby przygotować stacje żywnościowe na trasie planowanego przemarszu.
Wyprawa rozpoczęła się w atmosferze entuzjazmu, choć w cieniu wybuchu pierwszej wojny światowej. Shackleton proponował nawet rządowi brytyjskiemu oddanie statków i ludzi na potrzeby frontu. Otrzymał jednak lakoniczną odpowiedź: "Kontynuuj".
Plany wyglądały jak wyjęte z powieści przygodowej. Obie ekipy miały spotkać się na granicy lodu i śniegu, a następnie wspólnie pokonać niezmierzone przestrzenie białego kontynentu.
Lodowa pułapka
"Endurance" wszedł na wody Morza Weddella w styczniu 1915 roku, ale szybko okazało się, że natura nie zamierza sprzyjać śmiałkom. Pak lodowy, gęstszy niż kiedykolwiek wcześniej, unieruchomił statek już po kilku tygodniach. Początkowo wydawało się, że to tylko chwilowa przeszkoda.
Shackleton i jego ludzie nie podejrzewali, że zostaną uwięzieni na ponad dziesięć miesięcy. Z pokładu obserwowali, jak lód powoli miażdży kadłub statku, niszcząc ich jedyną drogę powrotu do cywilizacji.
Październik 1915 roku przyniósł dramatyczny zwrot akcji. Statek był już skazany na zagładę mimo prób uruchomienia maszyn i żagli. 27 października Shackleton wydał rozkaz opuszczenia pokładu, a załoga rozbiła obóz tuż obok wraku.
21 listopada "Endurance" zanurzył się na zawsze na głębokość ponad trzech tysięcy metrów. Kapitan Frank Worsley dokładnie zanotował pozycję wraku, choć warunki uniemożliwiały wtedy jakąkolwiek akcję ratowniczą.
Walka o przeżycie na dryfującej krze
Przez kolejne miesiące załoga żyła na dryfującej krze lodowej, próbując przy każdej okazji dotrzeć do lądu. Mężczyźni organizowali życie obozowe, polowali na foki i pingwiny, starając się utrzymać morale w skrajnie trudnych warunkach.
Sytuacja zaostrzyła się w kwietniu 1916 roku, gdy szczątki lodowca zaczęły rozpadać się pod ich stopami. Załoga została zmuszona do natychmiastowej ewakuacji w łodziach ratunkowych. 15 kwietnia, po kilkudniowej dramatycznej podróży, polarnicy wylądowali na bezludnej Elephant Island.
Wyspa była wprawdzie lądem, ale wciąż pozostawała niemal równie wroga jak krusząca się kra. Warunki były okropne, a perspektywy przetrwania bez pomocy z zewnątrz wydawały się znikome.
Shackleton zdawał sobie sprawę, że bez ratunku z zewnątrz jego ludzie nie przeżyją kolejnych miesięcy antarktycznej zimy. Musiał podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu.
Heroiczna podróż przez Ocean Południowy
24 kwietnia 1916 roku Shackleton wraz z pięcioma ochotnikami wyruszył w otwartej łodzi "James Caird" w kierunku South Georgia. Wyspa znajdowała się w odległości ponad 1300 kilometrów przez rozszalały Ocean Południowy. Na Elephant Island zostawił 22 ludzi pod dowództwem Franka Wilda z dramatycznymi instrukcjami: czekać do końca.
Szesnaście dni nieprzerwanej walki o życie przyniosło niespodziewany sukces. Łódź dotarła na South Georgia, choć po przeciwnej stronie wyspy niż planowano. Shackleton, Worsley i Tom Crean, mimo wyczerpania, ruszyli pieszo przez niezbadane lodowce i góry.
20 maja 1916 roku dotarli do stacji wielorybniczej Stromness, gdzie zorganizowano alarm i rozpoczęto przygotowania do akcji ratunkowej. Mieszkańcy stacji nie mogli uwierzyć, że ktoś przeżył taką podróż w otwartej łodzi.
Zebranie wszystkich ludzi z Elephant Island wymagało jednak kolejnych miesięcy walki. Shackleton musiał kilkakrotnie wyruszać różnymi statkami, walcząc z lodem i pogodą, zanim udało się dotrzeć do wyspy.
Ratunek bez ofiar
30 sierpnia 1916 roku, po 127 dniach rozłąki, łódź ratunkowa dotarła wreszcie do Elephant Island. Wszyscy zostali uratowani bez jednej ofiary, bez jednego zmarłego z wyczerpania, choroby czy głodu. Ten fenomen do dziś uważany jest za jeden z największych cudów w historii eksploracji polarnej.
Paradoksem tej historii jest fakt, że Shackleton nigdy nie przeszedł Antarktydy, ale stał się symbolem czegoś większego niż sukces. Stał się legendą odpowiedzialnego przywództwa, odwagi i nieugiętej woli przetrwania.
W marcu 2022 roku, po ponad stu latach poszukiwań, wrak "Endurance" został odnaleziony na dnie Morza Weddella. Statek leżał zaledwie kilka kilometrów od pozycji zanotowanej przez Worsleya, w znakomitym stanie zachowania ze słynnym napisem "Endurance" wciąż widocznym na rufie.