Krzysztof Miruć. Ma mieszkanie 39 m² z duszą i pustą lodówką
Zaskakujące mieszkanie Krzysztofa Mirucia. Tak żyje architekt w stolicy
Krzysztof Miruć, architekt i prowadzący popularne programy wnętrzarskie, od lat urządza przed kamerami mieszkania Polakom. Mało kto jednak wie, że sam mieszka w niewielkim wnętrzu. Do dyspozycji ma zaledwie 39-metrową przestrzeń na warszawskim Mokotowie, położoną na piątym piętrze. Choć mieszkanie Krzysztofa Mirucia nie jest duże, sposób, w jaki zostało zaprojektowane i urządzone, potrafi zaskoczyć. To wnętrze w niczym nie przypomina typowego mieszkania architekta - bliżej mu do galerii sztuki, w której każdy przedmiot opowiada własną historię.
- Kawalersko zapraszam Was do mojej prywatnej kawalerki, która bardziej przypomina galerię sztuki, w której mieszkam - mówi Krzysztof Miruć w reportażu magazynu VIVA!
Już od progu uwagę przykuwa fototapeta na drzwiach przedstawiająca klimatyczne klatki schodowe w Chicago. To autorskie zdjęcie wykonane przez samego architekta podczas podróży, które postanowił wykorzystać w swoim domu. Tuż obok znajduje się szafa z lustrzanymi frontami.
-Te klatki schodowe w amerykańskiej architekturze mają coś urokliwego. Pomyślałem sobie, że to dobry pomysł, by zrobić fototapetę i nakleić na drzwi wyjściowe, bo wtedy wiadomo, że tam jest klatka schodowa i tędy się wychodzi - opowiada Krzysztof Miruć.
Wnętrza zdobią obrazy, rzeźby, grafiki i karykatury - część z nich Miruć otrzymał w prezencie od uczestników swoich programów. Na czterdzieste urodziny dostał także żartobliwą "okładkę magazynu", przygotowaną przez znajomych grafików.
- Mam jeszcze kilka karykatur, ale nie mam już ścian, gdzie mógłbym je powiesić - przyznaje w rozmowie z dziennikarzem.
- I gdybym miał więcej ścian, pewnie miałbym więcej obrazów. Uwielbiam sztukę. Sztuka powinna być we wnętrzu, bo ona nadaje charakter przestrzeni. Można patrzeć się wtedy właśnie na dzieła sztuki i za każdym razem one inaczej do nas mówią. Mogą być miłe, sympatyczne, mogą do nas zupełnie inaczej przemawiać. Zresztą te obrazy jak odwiedzają moi przyjaciele, to zawsze mówią ten jest mroczny, ten fajny. Każdy w tych obrazach widzi zupełnie coś innego i właśnie po to jest sztuka - przyznaje Krzysztof Miruć.
W domu Krzysztofa Mirucia najważniejsze są rodzinne pamiątki
W mieszkaniu architekta przestrzeń jest spersonalizowana, a szczególne miejsce zajmują zdjęcia bliskich.
- Mam niedużą rodzinę, ale mam też zdjęcia moich przodków. Bardzo to lubię - mówi.
Wśród klimatycznych fotografii są m.in. portrety dziadków, którzy mieli ogromny wpływ na życie Krzysztofa Mirucia.
- Babcia to jest ta osoba, dzięki której jestem tą osobą, którą dzisiaj jestem. Zawsze mówiła: bądź człowiekiem. Była cudowną kobietą, bardzo pracowitą. Brakuje mi jej teraz bardzo - opowiada z nostalgią Krzysztof Miruć.
Szczególne znaczenie ma dla niego także ikona podarowana przez znajomego z czasów szkolnych, dziś prawosławnego duchownego.
- Moja rodzina jest z wyznania prawosławnego, więc ta ikona, którą Marek napisał dla moich dziadków, trafiła teraz do mnie i jestem z tego bardzo dumny - opowiada.
Obok zdjęć dziadków można też dostrzec fotografię ojca architekta ze szkoły oficerskiej i portret pradziadka. To wszystko tworzy swoistą galerię pamięci o bliskich, która jest dla jednym z najważniejszych elementów mieszkania.
Ten kolor rządzi w domu Krzysztofa Mirucia
Nikogo nie powinno dziwić, że w mieszkaniu Krzysztofa Mirucia rządzi czerń i połysk.
- Kiedyś słyszałem komentarze, że projektuję wszystkim na czarno, a sam nie mieszkam w czerni. To proszę bardzo - Krzysztof Miruć mieszka w czerni. Wszystko tutaj jest czarne i wszystko się błyszczy - żartuje architekt
Zaskakujące jest też rozwiązanie sufitu podwieszanego, które według wielu jest niemodne. Miruć wyjaśnia, że celowo zastosował ten zabieg:
- Obniżenie częściowo pomieszczenia, na przykład w strefie wejścia, powoduje, że w pozostałej części mieszkania przestrzeń wydaje się wyższa. Więc sufit podwieszony wbrew pozorom nie pomniejsza przestrzeni, tylko sprawia, że staje się ona znacznie wyższa.
Aneks kuchnenny Krzysztofa Mirucia ma wielkości znaczka pocztowego
Choć kuchnia Mirucia jest maleńka i ma ok. 2 mkw., również kryje w sobie historie i emocje. Tu oczywiście również króluje czerń.
- Ja nie gotuję, więc ta kuchnia jest minimalistyczna. Ale wbrew pozorom jest praktyczna, bo w czasach pandemii, kiedy wszystko było pozamykane, razem z przyjaciółmi pomagaliśmy koledze, który miał restaurację. On gotował u mnie w domu obiady, a ja na te czwartkowe spotkania zapraszałem swoich przyjaciół. I na tej niewielkiej kuchni powstawały dwu, trzydaniowe obiady - opowiada architekt.
Na podświetlanych półkach stoją m.in. kryształowe kieliszki po babci, z którymi wiążą się rodzinne wspomnienia. Nie ma tu też pełnego wyposażenia, bo Krzysztof Miruć nie gotuje zbyt często.
- Nie ma piekarnika, a jest tylko lodówka, zmywarka, kilka półek ze szklankami. Jedna rzecz z którą wiążą się wspomnienia to kryształowe kieliszki po babci - wyjaśnia.
Zajrzeliśmy do sypialni Krzysztofa Mirucia
Sypialnia Krzysztofa Mirucia jest równie skromna i niewielka jak kuchnia. Tu zmieściło się tylko łóżko, stoliki z lampami i oczywiście obrazy.
- W sypialni ważne są dwie ściany. Pierwsza to ta, którą widzimy wchodząc do pomieszczenia. Ale najważniejsza jest ta, którą widzimy, kiedy leżymy w łóżku, bo to jest ostatnia rzecz, na którą patrzymy zasypiając, i pierwsza, gdy budzimy się następnego dnia - tłumaczy Miruć.
Na ścianie nad wezgłowiem wisi twórczość Maćka Szupicy oraz obrazy Dawida Smacznego.
- Są mistyczne dla mnie i naprawdę lubię na nie patrzeć, kiedy zasypiam i kiedy się budzę - przyznaje architekt.
Z sypialni prowadzą drzwi do garderoby, dzięki czemu mała przestrzeń zyskała praktyczne miejsce do przechowywania ubrań i akcesoriów.
Małe mieszkanie i wielka osobowość Krzysztofa Mirucia
W kawalerce na piątym piętrze znajdziemy też zabawne akcenty: karykatury architekta podarowane przez fanów, czy miniaturowy motocykl złożony z klocków przez przyjaciela Krzysztofa Mirucia.
- Motocykle kocham. W garażu mam ich cztery - sportowy, naked, choppera i turówkę. A ten piąty, mały, to prezent od przyjaciela - opowiada z uśmiechem.
Krzysztof Miruć już od lat pomaga innym tworzyć wymarzone wnętrza, a jego własne mieszkanie najlepiej pokazuje, że nawet niewielka przestrzeń może mieć duszę. To miejsce pełne sztuki, rodzinnych wspomnień i osobistych akcentów - od kryształowych kieliszków po fotografie dziadków i pradziadków. Sam architekt przyznaje, że to wnętrze opowiada nie tylko o jego zawodowym warsztacie, ale też o całej historii życia. A gdy potrzebuje oddechu od miasta, ucieka do swojego domu w lesie - tam spędza weekendy i wolne chwile, z dala od zgiełku stolicy.
To też może cię zainteresować: Krzysztof Miruć nie chce pralki w łazience. Pawlacz to obciach