Łańcut: Bażantarnia, jak Puszcza Białowieska? Co padło, wciąż leży
Już dzień po nawałnicy urząd miasta na swoim oficjalnym profilu fb informował: "Ze względu na zagrożenie - obowiązuje zakaz wstępu do Bażantarni oraz Lasu Dębnik do odwołania. Prosimy o respektowanie zakazu dla własnego bezpieczeństwa.
Jeśli zauważyliście zniszczenia lub sytuacje wymagające interwencji - zgłaszajcie je niezwłocznie. Wasze informacje pomagają nam szybciej reagować i przywracać bezpieczeństwo! Dziękujemy za współpracę i prosimy o ostrożność w najbliższych godzinach".
Teren został zagrodzony taśmami, spacerowicze zakaz wstępu respektowali, przynajmniej na początku, bo tędy prowadzi najkrótsza droga do basenu miejskiego. Jednak odpowiadali na apel władz miasta i informowali o poczynionych przez wichurę szkodach. Bez skutku, czego doświadczył również lokator domku rodzinnego, usytuowanego w bezpośrednim sąsiedztwie parku: potężny konar "publicznego", bo miejskim terenie rosnącego drzewa, zwaliło się na jego ogrodzenie, niszcząc je przy okazji, czego nie omieszkał zgłosić w urzędzie miasta. Zapewnia, że do dziś nikt z urzędu nie pojawił się, by oszacować szkody.
"Te drzewa stanowią zagrożenie życia dla mieszkańców ulicy, są zbyt wysokie i zbyt blisko domów. Nikt o nie nie dba, wszyscy się nimi chwalą, a mieszkańcy ulicy po nich sprzątają . Po wczorajszej burzy dzieci boją się, że drzewo znowu spadnie na dom. Na co tu czekać? Aż dojdzie do tragedii?" - alarmowała pod komunikatem UM jedna z internautek.
Z biegiem dni stan parku niewiele się zmieniał, za to wzrastała irytacja mieszkańców.
- Rozumiem, że najpierw trzeba było uporządkować zniszczenia w Łańcucie i Głuchowie, bo gdzieniegdzie nawałnica powaliła drzewa na domy, ale minęło pięć tygodni i w Bażantarni większych zmian nie widać - relacjonuje Jolanta Danak-Gajda. - U mojego sąsiada konar spadł na linie energetyczne, energetycy problem rozwiązali błyskawicznie. Wielu moich sąsiadów, którym parkowe drzewa zdewastowały ogrodzenia, musiało radzić sobie z problemem sami. Wysłałam burmistrzowi zdjęcia powalonych w parku drzew, reakcji się nie doczekałam. Powtórzyła sygnał miesiąc później z podobnym skutkiem.
Zaznacza, że o ile leżące w poprzek ścieżek konary i pnie są tylko uciążliwością dla bywalców tego miejsca, to pochylone wichurą pnie i wciąż na wpół wiszące konary rzeczywiście stanowią zagrożenia dla wszystkich którzy tu wchodzą.
Marcin Kowalczyk, Zastępca Burmistrza Miasta Łańcuta zastrzega, że zakaz wstępu na teren Bażantarni wcale nie został odwołany, a prace porządkowe są prowadzone. I zdaje sobie sprawę z tego, że w tempie, które mieszkańców nie satysfakcjonuje.
- Ograniczają nas możliwości sprzętowe i ludzkie - tłumaczy wskazując, że w pierwszej kolejności postanowiono uporządkować tereny miasta, które pilniej tego wymagały. - Niektóre z interwencji wymagają specjalistycznego sprzętu, którymi nasze służby nie dysponują. Przypuszczam, że tak na dobre zaczniemy prace w Bażantarni w przyszłym tygodniu i proszę mi wierzyć, że problem dostrzegamy.