Legenda Tour de France odwiedziła woj. lubuskie
Każdego roku w Wielkiej Pętli uczestniczy kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt milionów fanów z całego świata. I to właśnie na TdF zrodziła się postać "El Diablo", lub jak kto woli "Didi Diabła" - szalonego, pozytywnie zakręconego kibica, w stroju diabła z trójzębem w ręku, którego spotkaliśmy także w Lubuskiem.
Polskie nazwiska w Tour de France
Historia Tour de France jest niesamowita, pełna emocji, łez, walki, kontrowersji, zwrotów akcji. Z roku na rok widać, że Wielką Pętlą interesuje się coraz więcej kibiców z Polski. A to za sprawą głośnych kolarskich nazwisk z naszego kraju, które solidnie zaznaczyły swoją obecność w tym prestiżowym wyścigu. Polacy etapy TdF wygrywali siedem razy:
- Zenon Jaskuła (1993) - jeden wygrany etap,
- Rafał Majka (2014, 2015) - trzy wygrane etapy, dwukrotnie zwyciężył również w klasyfikacji górskiej (2014, 2016),
- Maciej Bodnar (2017) - jeden wygrany etap,
- Michał Kwiatkowski (2020, 2023) - dwa wygrane etapy.
TdF 2025 bez Majki i Kwiatkowskiego. Jedzie Gradek!
Swoją drogą, polskie kolarstwo na tle światowego stoi... bardzo słabo, ale wierzymy, że już niedługo zobaczymy następców Rafała Majki, czy Michała Kwiatkowskiego, którzy zaliczają się do światowej czołówki i z każdym swoim wyścigiem dostarczają nam niesamowitych emocji. Wielka szkoda, że w tegorocznej Wielkiej Pętli nie zobaczymy ani Rafała, który w tym roku drugi raz w karierze został mistrzem Polski (UAE), ani Michała (Ineos Granadiers). Nasz kraj godnie reprezentować będzie Kamil Gradek, którego zespół Bahrain - Victorious jako jeden z pierwszych podał skład na tegoroczny TdF.
Piękne krajobrazy i ogromne emocje. Ten wyścig się dobrze ogląda!
Tour de France, to nie tylko wyścigi, ogrom kontrowersji (jak w każdym sporcie), ale również piękne krajobrazy. Etapy górskie, miasteczka winiarskie, urokliwe kamieniczki, zabytkowe budowle... Te wszystkie elementy sprawiają, że tuż obok niezwykle emocjonującej rywalizacji ogląda się ten wyścig po prostu bardzo przyjemnie. Ktoś kiedyś porównał Wielką Pętlę do rybek w akwarium. Podziwiając to, co dzieje się na ekranie telewizora możemy się wyciszyć, a ponadto wzbogacić o wiedzę z historii Francji i kolarstwa, a także dojrzeć od kuchni, jak wygląda życie sportowca. Za sprawą naszych komentatorów, Tomasza Jarońskiego i Dariusza Baranowskiego ponadto dowiemy się nie tylko co kto je, ale sami od czasu do czasu dostaniemy przepis na pyszne jedzonko, jakie z powodzeniem możemy przygotować we własnej kuchni. Ale nie o tym oczywiście jest ten tekst, chociaż w zasadzie mógłby...
Kibice - mistrzowie drugiego planu wyścigów kolarskich
Tour de France to także kibice. I nie chodzi mi tutaj o lekkomyślne, kontrowersyjne osoby, przez których głupotę każdego roku dochodzi do wielkich, niekiedy bardzo poważnych wypadków z udziałem kolarzy. To jest temat na inny materiał. Są kibice - fani, którzy niesamowicie ubarwiają światowe kolarstwo - to obok samych zawodników tak zwani mistrzowie drugiego planu, których ubiór, kreatywność, zachowanie i pomysłowość kochają obiektywy fotografów i operatorzy kamer - ich zdjęcia możemy podziwiać na łamach największych światowych mediów sportowych. Do tego grona z pewnością zalicza się "El Diablo", znany również jako "Didi Diabeł".
Podczas Tour de France w 2005 roku pojawił się na 11. scenie w zielonym kostiumie, reklamując hasło „Daleko od ropy” dla Bündnis 90/Die Grünen.
Nasłynniejszy diabeł Tour de France
Jak podaje Wikipedia, Dieter „Didi” Senft (ur. 7 lutego 1952 w Reichenwalde pod Berlinem), bo o nim mowa jako zapalony fan kolarstwa od 1992 był stałym elementem międzynarodowej sceny kolarskiej. Jego pierwszy występ w roli popularnego diabła miał miejsce w 1993 roku na Tour de France podczas etapu do Andory - wówczas w okolicach trasy jeździł z żoną na skonstruowanym przez siebie tandemie. Potem był obecny na wszystkich najważniejszych wyścigach kolarskich (m.in. Tour de France, Giro d'Italia) i co ciekawe czasami towarzyszył mu jego gigantyczny rower, którego oczywiście sam skonstruował. Mówi się, że TdF to piekielny wyścig. Czy potrzebował "diabła"? A jakie to ma znaczenie? Diabeł sam się znalazł, został ikoną nie tylko tego konkretnego wyścigu i teraz ciężko bez niego żyć.
El Diablo z TdF w Lubuskiem
"Didi" wiele razy promował mistrzostwa świata w piłce nożnej, brał również jako kibic czynny w nich udział. I właśnie w tej roli odwiedził województwo lubuskie. Pod pomnikiem Chrystusa w Świebodzinie można zobaczyć nie tylko grupy turystów. Odbywają się tutaj m.in. pielgrzymki, akcje charytatywne, pikniki, czy też inne wydarzenia niekoniecznie związane z religią. I to właśnie w 2014 roku 62-letni wówczas Dieter "Didi" Senf przyjechał do Świebodzina na skonstruowanym przez siebie rowerze ozdobionym 72 piłkami, które to układały się w napis "BRASIL". Miał też makietę figury Chrystusa Odkupiciela z Rio de Janeiro w Brazylii. W ten sposób promował Mundial w tym kraju. Ludzie, którzy choć trochę znali się na kolarstwie i śledzili Wielką Pętlę nie dowierzali, że "El Diablo" odwiedził Lubuskie, co w sumie może trochę dziwić, bowiem jest naszym sąsiadem. Każdy go później szukał na trasie, chciał sobie zrobić z nim pamiątkowe zdjęcie. Fotografie z tego nietypowego wydarzenia znajdziecie w naszej galerii.
Szaleńczy uśmiech Wielkiej Pętli
Dieter "Didi" Senft jest ślusarzem, artystą, wynalazcą i projektantem rowerów ze Storkowa. Na koncie ma również udział w amatorskich wyścigach kolarskich, kiedy to wielokrotnie sięgał po tytuł mistrza okręgu. I w zasadzie niewiele osób dowiedziałoby się o jego istnieniu, gdyby nie Tour de France. To właśnie tutaj "Didi" (dziś ma 73 lata) zakładał na siebie strój i dzierżąc w rękach ozdobiony tytułem wyścigu i barwami Francji trójząb z szaleńczym niekiedy uśmiechem rozkręcał strefy kibica i dopingował zawodników. Stał się ikoną Wielkiej Pętli i postacią bardziej znaną niż niektórzy zawodnicy.
Dacie wiarę, że wielu kibiców jechało wziąć udział w Wielkiej Pętli tylko po to, żeby spotkać "El Diablo"? To nie żart i świadczy o tym, chociażby poniższy obrazek.
"Moje kolarskie życie jest spełnione. Spotkałem Didiego na trasie Tour de France" – napisał jeden z kibiców na platformie "X" (dawniej Twitter) i opublikował zdjęcie z "El Diablo".
Trójząb informował, że "El Diablo" jest blisko
Do dziś znakiem rozpoznawczym "El Diablo" jest unikalny czerwono-czarny strój oraz wspomniany wyżej trójząb. Co ciekawe jego znak "Didi" malował również na poszczególnych odcinkach trasy, dzięki czemu zarówno kolarze jak i kibice wiedzieli, że gdzieś w pobliżu czai się i zaraz wyskoczy z okrzykiem dopingu słynny diabeł - raz można go było spotkać wyskakującego z pola słoneczników, innym razem w relaksacyjnej pozie podziwiał zmagania kolarzy z drzewa. Był nieobliczalny, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
"Wiem, że to dziecinne, śmieszne i niezrozumiałe, ale jak widzę ten symbol, to wstępują we mnie dodatkowe siły" - powiedział w jednym z wywiadów triumfator TdF z 2013 i 2015 roku, Christopher Froome.
Za namalowany symbol groziło mu więzienie
Z jego trójzębem wiąże się też inna ciekawa historia. Mianowicie w 2006 roku podczas wyścigu Tour de Suisse namalował sygnaturę trójzębu przed wjazdem zawodników na metę. Dzień później został poinformowany przez szwajcarską policję, iż jego działanie było nielegalne i postawili mu ultimatum: zapłacenie grzywny albo pójście do więzienia. Został również zobowiązany do usunięcia symbolu z drogi.
"W telewizji najczęściej można go jednak spotkać, gdy biegnie równo z kolarzami. Podczas jednego z takich sprintów trójząb od Didiego pożyczył meksykański zawodnik Julio Alberto Perez i żartobliwie pogonił kolarza, który jechał przed nim" - napisał w 2018 roku serwis We Love Cycling.
Organizatorzy TdF: "To byłby brak szacunku dla naszego Didiego"
"Didi" stał się na tyle popularny, że zaczął być wręcz rozchwytywany przez media. Zapraszano go do programów telewizyjnych (wystąpił w ponad 50 telewizyjnych show), na sesje zdjęciowe. Do dziś można kupić koszulki, szaliki, flagi czy pocztówki z podobizną "El Diablo". Większość fanów kolarstwa wie, kiedy się urodził i składają mu życzenia. Te szczególnie ciepłe napływały do niego w 2012 roku, kiedy z powodów zdrowotnych po raz pierwszy od 1993 roku opuścił Wielką Pętlę.
"Właśnie wróciłem z badań prześwietlenia głowy, trzeciego w ciągu trzech tygodni. Czułem się jak w Czarnobylskim reaktorze. Teraz wyniki badań są znacznie lepsze, powoli wracam do siebie" – mówił.
Przedstawiciele Tour de France wysłali nawet do niego specjalny list, w którym wyrażali nadzieję, iż szybko wróci do zdrowia. Zadecydowano również, że na asfalcie nie pojawi się trójząb. - To byłby brak szacunku dla naszego "Didiego" - można było przeczytać w oświadczeniu ze strony organizatorów TdF.
El Diablo na Tour de France 2023
Mówiło się, że 2014 rok będzie ostatnim dla "El Diablo". Wówczas w wywiadzie dla niemieckiego Bilda zdradził, że ma już problemy ze zdrowiem, nie może znaleźć nowych sponsorów, którzy finansowaliby jego wyjazdy na wyścigi, a co za tym idzie nie ma już zdrowia i finansów, aby podróżować za peletonem. Jak się jednak finalnie okazało, nie przeszkodziło mu to, aby w stroju diabła kibicować podczas kolejnych Tour de France. Ostatnio Dieter Senft widziany był podczas wyścigu w 2023 roku.
"Od dzieciństwa moim największym marzeniem było oglądać kolarzy na żywo. Chciałem ich dopingować tak, jak nikt inny tego nie robi" – powiedział podczas jednego z wywiadów.
Diabeł Wielkiej Pętli nie pojawił się w 2024 roku
Zastanawialiśmy się, czy "Diabeł" pojawi się również na jednym z odcinków Wielkiej Pętli w 2024 roku? Wówczas powiedział nam: - Jeśli zdrowie pozwoli to bardzo chętnie. Może nie będzie to tyle etapów, co kiedyś, ale myślę, choć z jeden, dwa zobaczyć. Czy mi się uda? Bardzo bym tego chciał i możecie być pewni, że jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, kamery na pewno mnie wychwycą. Do zobaczenia na trasie! - powiedział nam "Didi".
Niestety tego nie udało się zrealizować... Pamiętajmy, że ten charyzmatyczny kibic ma ponad 73 lata. Niemniej świetnie byłoby zobaczyć go w formie na choć jednym etapie Tour de France 2025.
Odwiedził Lubuskie, ma na koncie Rekord Guinessa
Prywatnie Didi Senft jest konstruktorem. Stworzył ponad 120 unikatowych rowerów, w tym największy rower świata w kształcie gitary o wymiarach 5 metrów wysokości i 12 metrów długości. Trafił do Księgi Rekordów Guinnessa z rekordem świata na największy tandem na świecie i inne rowery, które zbudował. Oprócz swojej działalności jako fan kolarstwa, Senft jest również obecny na innych imprezach sportowych, głównie z nietypowymi tematycznie rowerami i w swoim tradycyjnym stroju diabła. Na nietypowym rowerze i w nietypowym stroju odwiedził ostatni raz w 2014 roku woj. lubuskie. Przyjechał do nas wówczas specjalnie zaprojektowanym "rowerem piłkarskim". Senft ma na swoim koncie grubo ponad tysiąc etapów etapów różnych wyścigów kolarskich, podczas których kibicował jako "El Diablo".