Łódź: Proces znanego biznesmena dobiega końca. Zarzuty oszustwa na wielką skalę
Chodzi o głośna aferę, w wyniku której rolnicy przyjechali protestować pod zakłady mięsne oskarżonego, aby odzyskać należne pieniądze, ale niewiele wskórali. Proces Zbigniewa K. zaczął się trzy lata temu i zmierza do końca. Są szanse, że jeszcze w tym roku zapadnie wyrok.
Na interesach z oskarżonym straciło 400 hodowców
Na rozprawie w poniedziałek 14 lipca sędzia Piotr Wzorek poinformował, że z sądu upadłościowego wciąż nie nadeszła opinia biegłego w zakresie wyceny objętych zarzutami prokuratury siedmiu koni, których własność została przeniesiona przez oskarżonego. Dlatego zapowiedział, że w sprawie tej ponagli kierownictwo Sądu Rejonowego Łódź – Śródmieście, w którego gestii jest sąd upadłościowy.
Według śledczych, Zbigniew K. nie płacił rolnikom za dostarczane przez nich bydło. Pokrzywdzonymi było około 400 hodowców z całej Polski. Poczuli się oszukani i zaalarmowali prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo. Zbigniew K. odpowiada też za przenoszenie swego majątku na rzecz bliskich i znajomych, aby w ten sposób nie zaspokoić wierzycieli. W skład tego majątku wchodziły m.in. cenne, rasowe konie ze stadniny w Wiączyniu Dolnym. Według prokuratury, „na skutek działań podjętych przez podejrzanych doszło do przeniesienia własności 35 koni i źrebiąt wartych ponad 4,5 mln zł”.
Wśród pokrzywdzonych jest też kontrahent z Izraela
Zbigniew K. usłyszał też zarzut oszustwa na ponad 2 mln zł na szkodę kontrahenta z Izraela w związku z zawarciem umowy uboju rytualnego zwierząt i dostawy mięsa. Chodzi o to, że firma z Izraela przelała na konto firmy Zbigniewa K. 500 tys. euro. Pieniądze miały ich na poczet zaliczek wypłacanych dostawcom bydła, a zostały użyte na inne cele, czyli – jak zaznacza prokuratura – zostały zdefraudowane.