Tychy: Wizyta Mateusza Damięckiego w Miejskiej Bibliotece Publicznej
Każde pokolenie ma prawo do własnej wersji tej pięknej historii - powiedział Mateusz Damięcki, gość cyklu "Tury kultury" Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tychach.
Agnieszka Żulewska o swoich rolach i serialu "Na Wspólnej". Jest szansa, że do niego powróci?
Chodzi o "Lalkę", gdzie gra Kazimierza Starskiego, przystojnego arystokratę, który stracił majątek m.in. przez hazard, znanego z licznych romansów. W "Lalce" z 1977 r. w reżyserii Ryszarda Bera tę rolę grał Roman Wilhelmi.
Mateusz Damięcki przyznał się, że po zagraniu słynnej sceny w pociągu, w której Starski zaleca się do Izabeli Łęckiej zobaczył ten fragment filmu z udziałem Romana Wilhelmiego.
Mam duży szacunek do moich starszych aktorów, bardzo cenię ich aktorstwo, ale ta scena dziś wydaje mi się za długa i przez to trochę nudna - powiedział.
I dlatego - jak podkreślił - wielka literatura powinna być co jakiś czas odświeżana i pokazywana zgodnie z duchem nowych czasów. Niekoniecznie dla widzów, dla których Łęcka to już na zawsze Małgorzata Braunek, a Starski to Roman Wilhelmi, ale dla młodego pokolenia, które ma prawo do wersji w nowej estetyce.
Pierwsza ekranizacja "Lalki" (w reżyserii Wojciecha Hasa oraz Beatą Tyszkiewicz i Mariuszem Dmochowskim w rolach głównych) powstała w 1968 r, prawie 60 lat temu. Druga - z Małgorzatą Braunek i Jerzym Kamasem - ma prawie 50 lat (pojawiła się w 1977 r.). Aktualnie powstają dwie wersje. Jedna w reżyserii Macieja Kawulskiego. Będzie to kinowa wersja z Kamilą Urzędowską w roli Łęckiej i Marcinem Dorocińskiem - jako Wokulskim, w tej wersji pojawi się też Mateusz Damięcki jako Starski.
Jednocześnie Netflix nad serialem z Sandrą Drzymalską jako Izabela Łęcka i Tomaszem Schuchardtem (Wokulski) w reżyserii Pawła Maślony.
Obie produkcje będą miały swoje premiery w 2026 r.
Spotykając się, aktorzy pytają się: "W której Lalce grasz?" Bo jak w żadnej, to cię po prostu nie ma - powiedział żartobliwie Mateusz Damięcki.
W 100. rocznicę urodzin Stefana Żeromskiego
W Tychach Mateusz Damięcki gościł 20 listopada 2025 r., dokładnie w 100. rocznicę śmierci Stefana Żeromskiego, twórcy nie tylko "Lalki", ale też "Przedwiośnia", w którym Mateusz Damięcki wcielił się w rolę Cezarego Baryki.
Warto wiedzieć, że Stefan Żeromski umarł jako ostatni z wielkich pisarzy XIX wieku. "Był on ostatnim z wielkich proroków, wielkich wajdelotów, wielkich harfiarzy, którzy pieśnią swą zagrzewali naród do walki (...) Mickiewicz, Słowacki, Krasiński i Wyspiański byli takimi prorokami, takimi wodzami, słuchanymi przez naród bardziej niż przywódcy polityczni i dowódcy wojskowi. Żeromski był ostatnim z nich i jemu jednemu dane było ujrzeć to, o czym daremnie marzyli tamci...", tak napisał Artur Hutnikiewicz w książce pt. " Żeromski" wydanej w 1987 r.
Rolę Baryki w "Przedwiośniu" miał pierwotnie zagrać Borys Szyc, ale ostatecznie Filip Bajon powierzył ją młodszemu o trzy lata Mateuszowi Damięckiemu, który był akurat tydzień po zdanych egzaminach do szkoły aktorskiej. Nie ukrywał, że choć nie był to jego debiut przed kamerą, zagrać u Bajona wiele dla niego znaczyło. Przyznał jednak, że rola Baryki była dla niego bardzo trudna. Bo i sceny miłosne, które zawsze są dla aktorów bardzo wymagające, a co dopiero w tak młodym wieku, i scena, w której trzeba było znaleźć w sobie wspomnienie wielkiej straty, a on naówczas znał tylko żal po stracie... chomika.
- Dziś miałbym już się do czego odwołać - powiedział Damięcki, myśląc przede wszystkim o stracie ojca, Macieja Damięckiego.
Od Roberta De Niro dzieli go... jeden uścisk ręki
Niecałe dwa lata po pierwszych zdjęciach do "Przedwiośnia" Mateusz Damięcki zagrał Kordiana u Adama Hanuszkiewicza.
Adam Hanuszkiewicz miał zwyczaj zapraszać aktorów do siebie. Podając mi rękę, rzekł: "Powiedziałem kiedyś pańskiemu dziadkowi Dobiesławowi [po dziadku Mateusz dostał na drugie imię Dobiesław - red.], że nazwisko Damięcki nie zginie" - wspominał Mateusz Damięcki, dodając, że to zdanie powtórzyli jego koledzy patrząc na jego synów, Franciszka i Ignacego, którzy mają teraz 7 lat i 4 lata.
Mówiąc o uścisku ręki, Mateusz Damięcki powiedział, że dla niego jest to swego rodzaju przeniesienie kontaktu z drugim człowiekiem.
- Od Roberta De Niro dzieli mnie jeden uścisk ręki Wojciecha Fibaka - powiedział gość cyklu "Tury kultury".
Chodzi o to, że jeżeli Wojciech Fibak witał się z Robertem De Niro przynajmniej w 1992 r., kiedy ten na jego zaproszenie przyjechał do Poznania, to kiedy potem witał się z Mateuszem Damięckim, to to jest właśnie to przeniesienie kontaktu z jednego człowieka na drugiego.
Mateusz Damięcki mógł być wnukiem... Czesława Miłosza
Mateusz Damięcki wspomniał też o swoim spotkaniu z... Czesławem Miłoszem, kiedy był jeszcze uczniem VI LO im. Tadeusza Reytana w Warszawie. Poeta odwiedził to liceum na zaproszenie nastoletniego wówczas Mateusza.
Kiedy okazało się, że moja babcia Irena Górska-Damięcka była kiedyś miłością Czesława Miłosza i przez całe życie ze sobą korespondowali, postanowił do niego napisać, zapraszając do szkoły. Nikt w rodzinie nie wierzył, że poeta przyjmie zaproszenie. Okazało się, że przyjął - opowiadał Mateusz Damięcki.
Zrobił to dla wnuka ukochanej Ireny.