Miechów: Maciej Siembieda gościem Miechowskiego Festiwalu Książki. A może to jego sobowtór...
Za sprawą festiwalu miechowianie, ale też miłośnicy literatury z dalszych miejscowości kolejny raz mieli okazję spotkać się z autorami swoich ulubionych książek, posłuchać rozmów z nimi lub porozmawiać osobiście. Nie brakowało też chętnych to zdobycia autografów, czy zrobienia wspólnego zdjęcia. Liczba stoisk i szeroka tematyka sprawiły, że każdy - niezależnie od wieku i literackich upodobań - mógł znaleźć coś dla siebie. Pełnej listę zaproszonych przez organizatorów gości nie będziemy już dzisiaj przypominać, gdyż prezentowaliśmy ją tutaj:
Zresztą nie tylko klasyczna literatura i książki wypełniły festiwalowy program.
- Postawiliśmy też na twórców cyfrowych. Zaprosiliśmy Tymka Amatora, który jest aktorem i influencerem. Chcieliśmy wyjść poza książki. To taki nasz ukłon w stronę młodego odbiorcy - mówi prezes stowarzyszenia Stawiamy na Rozwój w Miechowie Ewa Majewska-Dudek. Przyznaje też, że nie wszystkie zamierzenia udało się zrealizować. - Chcieliśmy mocniej zaakcentować formę komiksową, to była nasza myśl przewodnia. Miał się pojawić Hubert Ronek, który niestety się rozchorował i nie dotarł. To są rzeczy niestety od nas niezależne.
Do Miechowa przybył natomiast aż z Sopotu Maciej Siembieda, autor książki "Sobowtór", której akcja toczy się częściowo w Miechowie, a punktem wyjścia do jej napisania były losy księcia Jaksy.
- Wszystko zaczęło się w Berlinie, gdzie w obecnej dzielnicy Kopenick Jaksa miał kiedyś swój gród. Bił nawet monety, na których widniał napis Jaxa Knez. W czasie II wojny światowej Niemcy mocno penetrowali środowisko polskich numizmatyków, bo chcieli za wszelką cenę te monety zniszczyć. To był dowód na to, że słowiański książe Jaksa panował kiedyś w Berlinie. Hitler nie mógł tego znieść. A z czasem Jaksa został z Kopanicy wypędzony przez Albrechta Niedźwiedzia i trafił do Miechowa. Dalszą jego historię już wszyscy znamy - opowiada autor.
Maciej Siembieda przyznaje, że zabierając się do napisania "Sobowtóra" słabo znał Miechów. Wcześniej bywał tu tylko incydentalnie i to kilkadziesiąt la t temu.
- W 1980 roku, gdy mieszkałem jeszcze w Starachowicach, w miechowskim Polmozbycie odbierałem wylosowanego malucha - opowiada pisarz.
Mimo to kwerenda w archiwach okazała się na tyle drobiazgowa, że opisy Miechowa zawarte w książce są bardzo wiarygodne. Pracę pisarza docenili nawet współcześni kontynuatorzy tradycji bożogrobców, którzy w sobotę wręczyli mu specjalne odznaczenie. Mało tego, Maciej Siembieda nie wyklucza, że dzięki spotkaniu z bożogrobcami "Sobowtór" może się doczekać kontynuacji. A kolejka, jaka po spotkaniu z pisarzem ustawiła się po autograf z dedykacją świadczy, że gdzie jak gdzie, ale w Miechowie na pewno jest spore grono czytelników, którzy czekają na dalszy ciąg opowieści.
Kto wie, być może kontynuacja "Sobowtóra" pojawi się na kolejnym Festiwalu Książki w Miechowie, który stał się już lokalna tradycją. Ewa Majewska-Dudek zapowiada, że jego czwarta edycja się odbędzie. Choć niekoniecznie jesienią...
- Ze względu na pogodę zastanawiamy się nad zmianą terminu. Nie wszystkim czytelnikom chce się wyjść z domu jak pada, bo wolą wtedy sięgnąć po książkę w swoim fotelu - mówi, ale sądząc po frekwencji na festiwalowych wydarzeniach można stwierdzić, że dobra literatura broni się niezależnie od aury za oknem.