Mniej pieniędzy na zdrowie, więcej stresu dla pacjentów
W tym artykule:
W ochronie zdrowia brakuje 14 miliardów złotych
W polskich szpitalach może powtórzyć się sytuacja sprzed roku - planowe operacje są przesuwane z końcówki tego roku na początek przyszłego. Powodem jest trudna sytuacja finansowa ochrony zdrowia.
- Terminy planowych zabiegów mogą być w niektórych szpitalach przesuwane z końcówki tego na początek przyszłego roku - przyznała w rozmowie z RMF FM minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda.
Jak dodała, problemy finansowe wymagają zmian systemowych.
- Mamy świadomość, że musimy podjąć pewne działania reformatorskie.
Według szacunków resortu zdrowia, w systemie ochrony zdrowia do końca 2024 roku zabraknie około 14 miliardów złotych. Jak dotąd rząd i Ministerstwo Zdrowia zdołały znaleźć jedynie 4 miliardy złotych, by zmniejszyć tę lukę.
Reformy i oszczędności zamiast planowych operacji?
W niektórych szpitalach może się powtórzyć scenariusz z ubiegłego roku, jak przyznaje minister Sobierańska-Grenda. Wówczas, w listopadzie i grudniu, część szpitali przesuwała zabiegi niepilne - m.in. ortopedyczne - na kolejny rok.
- To nie jest nic nowego. Przesuwanie jest racjonalne, bo szpitale szacują, ile mogą wykonać świadczeń - podkreśla minister.
W budżecie na 2026 rok zapisano dodatkowe 26 miliardów złotych, jednak - jak zaznacza Sobierańska-Grenda - to wciąż za mało.
- Już wiemy, że jest to kwota niewystarczająca, potrzeba dodatkowych 23 miliardów złotych. Mamy świadomość, że musimy podjąć pewne działania reformatorskie po stronie systemu ochrony zdrowia. Tak duże środki przy dużym budżecie na obronność są niezwykle trudne do wygospodarowania - wyjaśnia.
Jednym z tematów dyskusji jest również ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia, która gwarantuje coroczne podwyżki dla pracowników medycznych.
Minister zdrowia: "Robimy, co możemy"
Mimo trudnej sytuacji resort zapewnia, że stara się tak rozdysponować środki, by pacjenci w jak najmniejszym stopniu odczuli skutki finansowych braków.
- Myślę, że ten rok zakończy się dobrze dla naszych pacjentów. Przesuwamy oszczędności z Ministerstwa Zdrowia, jak również ponad 900 milionów złotych z zasobów KPRM. Jest procedowana zmiana, która gwarantuje 2,08 mld zł z budżetu państwa dla Narodowego Funduszu Zdrowia. To nam pozwoli na zachowanie płynności w tym kwartale - mówi Sobierańska-Grenda.
Szefowa resortu dodała też, że ma nadzieję na opanowanie sytuacji i że "środki na leczenie pacjentów będą".
- Zgodnie z tym, co jest zapisane w warunkach umów, jesteśmy zobligowani do płacenia za świadczenia nielimitowane. Robimy, co możemy, żeby jak najmniej to odbijało się na pacjentach. Musimy podjąć trudne rozmowy, by przyszły rok był rokiem dobrym - dodaje Sobierańska-Grenda.
Resort zapewnia: leczenie ratujące życie pozostaje bez zmian
Minister zdrowia uspokaja, że mimo cięć i przesunięć nie ma zagrożenia dla pilnych operacji ani programów lekowych.
- Mamy dużą liczbę terapii refundowanych. Programy lekowe dla nas są priorytetem i nikt tego leczenia nie przerwie. Jeśli chodzi o włączanie do programów lekowych, są to decyzje medyczne i lekarskie. Tutaj zagrożeń nie powinno być - podkreśla.
Dzięki przesunięciu części środków udało się już poprawić sytuację w niektórych regionach, m.in. w województwie śląskim, które wcześniej należało do najbardziej zadłużonych.
Marcelina Zawisza: "To jest prawdziwy skandal"
Mimo optymistycznych zapewnień resortu zdrowia, posłanka Marcelina Zawisza punktuje działania Ministerstwa Zdrowia i rządu.
- Ludzie będą mieli przekładane zabiegi, bo brakuje mld w ochronie zdrowia. Pani minister nazywa to racjonalnym działaniem. Co jest racjonalnego w tym, że ktoś będzie dłużej na L4, będzie musiał dłużej czekać na powrót do zdrowia lub odzyskanie sprawności?! Minister Domański od roku wie, że środków w ochronie zdrowia zabraknie. Ale w sprawie załatania tej dziury nie zrobił nic. Co więcej, przepchnął przez sejm obniżkę składki zdrowotnej! A teraz ludzie będą ponosić konsekwencje ich działań. To jest prawdziwy skandal - mówi Zawisza.
Szpitale powiatowe wciąż w tarapatach
Sytuacja placówek szpitalnych nie wszędzie jest stabilna. Przykładem jest choćby szpital w Myślenicach (woj. małopolskie), którego zadłużenie sięga już 55 milionów złotych.
Jak mówi starosta myślenicki Józef Tomal, problemem są przede wszystkim opóźnienia w wypłatach z NFZ.
- Nie płaci, źle wycenia od wielu lat, jest wiele procedur, które nie znalazły żadnego nowego cennika od 10 lat, szpitalowi się płaci za procedury medyczne cały czas po staremu - powiedział RMF FM.
Na skraju zapaści finansowej jest też Szpital Powiatowy w Lublińcu. Jego długi opiewają na ponad 75 milionów złotych.
- Istnieje realna groźba zaprzestania udzielania świadczeń dla mieszkańców powiatu lublinieckiego - mówił w październiku 2025 r. Gabriel Dors, dyrektor Szpitala Powiatowego w Lublińcu.
Czy rząd i Ministerstwo Zdrowia w końcu zaczną traktować zdrowie Polek i Polaków priorytetowo?