Niespodzianki czekają w śmietnikach i na klatkach schodowych. Jak wygląda praca dozorcy na osiedlu?
Niespodzianki czekają w śmietnikach
Jedno z największych toruńskich osiedli. To tutaj każdego dnia kilka osób zmierza do pracy, by zatroszczyć się o porządek wspólnej przestrzeni. Zaczyna się od obchodu, sprawdzenia, gdzie pozostawiono śmieci. W międzyczasie opróżnia się niewielkie kosze na śmieci, które stoją przy alejkach. I właśnie tam rozpoczynają się pierwsze niespodzianki.
Pan Marek (imię zmienione na potrzeby tekstu) już tylko wzdycha ociężale, kiedy z przydrożnych kubłów wyjmuje worki pełne domowych odpadów - oczywiście najczęściej nieposegregowane. Wrzuca je do swojego pojemnika na kółkach i idzie dalej, mając z tyłu głowy to, że kolejnego dnia wróci w to samo miejsce i zastanie to samo - worek pełen śmieci.
Jako dozorca pracuje już kilka lat i - jak przyznaje - nie zaskoczy go już chyba nic. Brak segregacji to pikuś przy tym, co ląduje w śmietnikach. Wiaty śmietnikowe i przestrzeń wokół nich czasami nawet w kilka godzin wypełniają się starymi meblami, sprzętem RTV, workami pełnymi ubrań, a czasem rzeczami, których trudno znaleźć sensowne wytłumaczenie.
- Ludzie pozbywają się mebli czy sprzętu, jakby ten osiedlowy śmietnik był punktem zbiórki wszystkiego. Czasem ciężko uwierzyć, co potrafią wyrzucić - stare opony, części samochodowe, telewizory, a teraz też i wiele ubrań, które nie są zdatne już do użytku. Brudna bielizna to już codzienność. A ktoś to musi posprzątać, posegregować.
Małe niebezpieczeństwa
Dla pana Marka wiosna oznacza nie tylko więcej pracy fizycznej, ale też więcej stresu.
- Najgorsze jest to, że ludzie nie myślą, co zostawiają. Często muszę sam przenosić ciężkie meble z chodnika pod kontenery, bo blokada śmieci utrudnia dostęp dla wszystkich. A do tego dochodzą rozlane farby czy szkło. Zdarzają się też niezabezpieczone strzykawki, które przecinają worki. To niebezpieczne - dla dzieci, dla zwierząt, czasem nawet dla mnie.
Pan Marek nie ukrywa, że czuje się odpowiedzialny za porządek i wygląd osiedla. W końcu to jego praca. Jeśli tu jest bałagan, to i on ponosi konsekwencje. Mieszkańcy dzwonią, skarżą się, że nie mogą wynieść śmieci, że dzieci bawią się między gratami albo i same przenoszą je w miejsca nieprzeznaczone. Nierzadko wśród krzaków leżą kije od miotły, na boisku walają się włóczki czy deski wytargane ze śmietnika na chwilę zabawy.
- Czasem stoję i patrzę, jak ktoś wynosi kolejne stare meble pod kontener. Myślę sobie: naprawdę? Znowu tutaj? Przecież miejsce na zbiórkę wielkich gabarytów jest za innym blokiem... I problem się powtarza.
W obliczu wielu problemów, spółdzielnie mieszkaniowe oraz wspólnoty co jakiś czas przeprowadzają akcje edukacyjne o segregacji i wspólnym porządku. Przy wiatach śmietnikowych wiszą choćby przypomnienia, jakie odpady wyrzucać do konkretnych kontenerów. Na klatkach schodowych wywieszane są także informacje o podniesieniu opłat za wywóz śmieci za brak segregacji, ale nie zawsze przynosi to efekt.
- Jak ktoś będzie chciał nabałaganić, to i tak to zrobi, mimo straszenia czy proszenia - podsumowuje pan Marek.
Puszki po piwach zdobią klatki schodowe
Nie tylko dozorcy mierzą się z codziennymi trudami w swojej pracy. Pani Jola (imię zmienione) pracuje jako sprzątaczka. Jej dzień zaczyna się wcześnie rano - przygotowuje detergenty, wchodzi na poszczególne piętra, myje podłogi, ściera kurz z poręczy, zamiata schody. Zagląda do wind, dezynfekuje je i zbiera porozrzucane wokół skrzynek pocztowych ulotki. Jeden blok sprząta raz w tygodniu i niemal za każdym razem natknie się na jakąś niespodziankę - porozrzucane śmieci, kartony, resztki jedzenia...
- Najtrudniejsze są dni po weekendach. Wtedy jest najwięcej puszek po piwach, wypalonych papierosów i nawet resztek jedzenia. Ludzie chyba myślą, że klatki same się posprzątają. A to nie tak...
Wśród najgorszych doświadczeń pani Jola wspomina sprzątanie odchodów, niezależnie czy zwierzęcych, czy ludzkich. Ale jak dodaje, ktoś to zrobić musi i właśnie na tym polega jej praca.
Pan Marek i Pani Jola nie skupiają się jednak tylko na negatywach. Spora część mieszkańców osiedla jest miła, pomocna i dbająca o porządek. Warto jednak cały czas pamiętać, że porządki na osiedlu to wspólna sprawa. A dzięki takim osobom, jak dozorcy czy sprzątaczki, toruńskie osiedla stają się miejscem bardziej komfortowym i bezpiecznym, nawet jeśli większość mieszkańców na co dzień o tym zapomina.