Piekło psów rasy bullmastiff pod Białymstokiem. Właścicielka hodowli z zarzutem znęcania się nad zwierzętami
Sprawa ujrzała światło dzienne na początku roku, gdy do jednej z fundacji zajmujących się pomocą psom rasy bullmastiff trafiło anonimowe zgłoszenie. Nadawca alarmował, że w prywatnej hodowli może dochodzić do rażących zaniedbań wobec zwierząt. Fundacja natychmiast podjęła działania i skontaktowała się z białostockim oddziałem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Likwidacja hodowli psów rasy bullmastiff. Drastyczne zdjęcia zaniedbanych zwierząt
Wspólnie z TOZ-em przeprowadzono interwencję. Na miejscu zabezpieczono dziesięć psów – wszystkie były w różnym stanie wychudzenia, z widocznymi objawami zaniedbania i chorób skóry. Znajdowały się w nieogrzewanym pomieszczeniu, z zalegającymi odchodami i bez dostępu do świeżej wody.
Skrajne warunki i dramatyczny stan zwierząt
– Warunki były przerażające. Psy przebywały w zimnie i brudzie, nie miały odpowiedniego pożywienia, nie były wyprowadzane. Ich stan był skrajnie niepokojący – relacjonuje Anna Jaroszewicz, prezes TOZ w Białymstoku, która brała udział w interwencji.
Zwierzęta miały odleżyny, były odwodnione i wychudzone. Dorosłe bullmastiffy, które powinny ważyć około 70 kilogramów, ważyły mniej niż połowę tej normy.
Z relacji osób zaangażowanych w interwencję wynika, że właścicielka przez długi czas unikała kontaktu z otoczeniem. Hodowla była formalnie zarejestrowana, jednak od miesięcy nikt nie miał do niej wstępu.
– Kobieta przestała wpuszczać kogokolwiek do domu. Można przypuszczać, że była świadoma, do jakiego stanu doprowadziła zwierzęta – dodaje Anna Jaroszewicz.
Śmierć jednej z suk
Niestety, mimo natychmiastowego działania, nie udało się uratować jednej z suk. Zmarła kilka dni po odebraniu z hodowli. Wstępna opinia lekarza weterynarii wskazuje na wyniszczenie organizmu jako bezpośrednią przyczynę zgonu.
- Pozostałe zwierzęta zostały przewiezione do bezpiecznych miejsc. Obecnie znajdują się pod opieką fundacji, gdzie przechodzą leczenie oraz proces rekonwalescencji. Część z nich trafiła już do nowych domów - mówi Anna Jaroszewicz.
Zebrane dowody i zarzuty prokuratorskie
Śledztwo nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Jak poinformowała prokurator Elwira Laskowska, zebrano dowody pozwalające na postawienie właścicielce hodowli zarzutu znęcania się nad zwierzętami.
– Podejrzana miała przez dłuższy czas przetrzymywać psy w rażąco zaniedbanych warunkach, bez zapewnienia im odpowiedniego pożywienia, dostępu do wody i opieki weterynaryjnej – informuje prokurator Laskowska.
Kluczowe dla śledztwa były opinie biegłego z zakresu medycyny weterynaryjnej oraz dokumentacja medyczna, którą przekazała fundacja.
Podejrzana nie przyznaje się do winy
60-letnia kobieta nie przyznała się do winy. Podczas przesłuchania złożyła wyjaśnienia, których treść nie została ujawniona. Prokuratura zapowiada, że zostaną one zweryfikowane w dalszym toku postępowania.
Obecnie śledztwo trwa. Postępowanie ma na celu ustalenie pełnego zakresu zaniedbań, jakich mogła się dopuścić właścicielka oraz sprawdzenie, czy wcześniej wobec hodowli kierowano podobne zgłoszenia.
Zgodnie z art. 35 ustawy o ochronie zwierząt, za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Sąd może również orzec zakaz posiadania zwierząt oraz prowadzenia działalności związanej z hodowlą.
– Ta sytuacja pokazuje, jak ważne są kontrole nawet w legalnych hodowlach. Nie wystarczy rejestracja – potrzebna jest realna troska o zwierzęta – podsumowuje Anna Jaroszewicz.