Pisarka na haju. Nałóg ściągnął ją na dno
Tove Ditlevsen przez dekady pozostawała na marginesie światowej literatury, choć jej twórczość zachwycała czytelników w Danii. Dziś jej brutalnie szczere książki stają się inspiracją dla kobiet na całym świecie, bo Ditlevsen nie bała się pisać o tym, o czym inni milczeli. Niestety, przegrała z uzależnieniem…
Robotnicze korzenie
Tove Irma Margit Ditlevsen urodziła się 14 grudnia 1917 roku w kopenhaskiej dzielnicy Vesterbro – miejscu, gdzie bieda i brak perspektyw były codziennością. Jej ojciec, zafascynowany socjalizmem, często pozostawał bez pracy, matka pracowała jako sprzątaczka, a brat zmagał się z chorobą.
W domu panowały surowe zasady i emocjonalny chłód, co odcisnęło piętno na psychice Tove. Relacje z matką były trudne, pełne niezrozumienia i dystansu, a ojciec nie wierzył w literackie ambicje córki, powtarzając: "dziewczyna nie może zostać pisarką".
Już jako dziecko Ditlevsen wykazywała się niezwykłą wrażliwością i talentem literackim. W wieku dziesięciu lat zaczęła pisać wiersze, a mając trzynaście, opublikowała pierwszy utwór. Pisanie stało się dla niej ucieczką od szarej rzeczywistości i braku czułości w domu.
W wieku 15 lat musiała przerwać naukę, by podjąć pracę jako służąca i wspierać rodzinę finansowo. Mimo to nie porzuciła marzeń o literackiej karierze, choć droga do niej była pełna upokorzeń i walki z własnymi kompleksami.
Debiut i pierwsze sukcesy literackie
Literacka kariera Ditlevsen nabrała tempa w 1937 roku, gdy jej wiersz o matce przemawiającej do martwego dziecka ukazał się w magazynie "Vild Hvede". Dwa lata później wydała pierwszy tomik poezji "Pigesind", który został bardzo dobrze przyjęty przez krytykę. W 1941 roku zadebiutowała jako prozaiczka powieścią "Man gjorde et Barn Fortræd", a jej kolejne książki – zarówno poezja, jak i proza – szybko zyskały uznanie w Danii.
Ditlevsen nie ograniczała się do jednego gatunku. Pisała bowiem powieści, opowiadania, eseje, a także prowadziła popularną rubrykę porad osobistych w tygodniku "Familie Journalen". W 1956 roku została laureatką Złotych Laurów, a jej tomik "Blinkende Lygter" z 1947 roku, opisujący doświadczenia życiowe kobiet, przyniósł jej szeroką popularność.
W zbiorze esejów "Flugten fra opvasken" (1959) wyprzedziła idee ruchów feministycznych, nawołując kobiety do wyzwolenia się z narzuconych ról społecznych.
Trylogia kopenhaska
Największą sławę przyniosła Ditlevsen "Trylogia kopenhaska", na którą składają się trzy części: "Dzieciństwo", "Młodość" (obie wydane w 1967 roku) oraz "Uzależnienie" (1971). Te autobiograficzne powieści są brutalnie szczere i pozbawione sentymentalizmu.
W pierwszej części autorka opisuje życie w brudnej, pozbawionej miłości dzielnicy robotniczej, relacje z zimną matką i śpiącym ojcem oraz swoje pierwsze próby literackie. Druga część to opowieść o dorastaniu, pracy poniżej kwalifikacji, zmaganiach z biedą i walce o awans społeczny. Trzecia część, "Uzależnienie" (w oryginale "Gift", co oznacza zarówno "małżeństwo", jak i "truciznę"), to wstrząsająca relacja z życia naznaczonego toksycznymi związkami i uzależnieniem od leków.
Ditlevsen nie bała się pisać o aborcji, przemocy, zdradzie, samotności i depresji. Jej proza jest chłodna, niemal kliniczna, ale pod powierzchnią kryje się ogromna emocjonalność. Autorka pokazuje siebie jako kobietę zagubioną, niepewną własnej wartości, która mimo sukcesów literackich wciąż czuje się nie na swoim miejscu. Jej szczerość i bezkompromisowość sprawiają, że czytelnik nie pozostaje obojętny wobec jej historii.
Uzależnienie, choroba i cztery małżeństwa
Życie prywatne Ditlevsen było równie burzliwe jak jej proza. Czterokrotnie wychodziła za mąż i za każdym razem jej związki okazywały się klapą.
Najbardziej dramatyczny był związek z lekarzem, który uzależnił ją od Demerolu, silnego opioidu. To właśnie on wprowadził ją w świat leków na receptę, z których nie potrafiła się wyzwolić przez resztę życia.
Ditlevsen otwarcie pisała o swojej lekomanii, hospitalizacjach psychiatrycznych i próbach powrotu do normalności. Jej relacje z dziećmi ulegały osłabieniu przez nałóg, a samotność i poczucie wyobcowania pogłębiały się z każdym rokiem.
W "Trylogii kopenhaskiej" autorka opisuje, jak uzależnienie staje się jej codziennością, a kolejne dawki leków wyznaczają rytm życia. Pisanie było dla niej zarówno ucieczką, jak i formą terapii. "Ludzie zawsze oczekują, że będziesz się bardziej wstydził niż ty" – pisała w jednym z esejów, podkreślając, jak ważna jest szczerość wobec siebie i czytelników.
Na samym dnie
Przez wiele lat twórczość Ditlevsen pozostawała niedoceniana poza Danią. Dopiero niedawne tłumaczenia, zwłaszcza "Trylogii kopenhaskiej", wywołały prawdziwe odrodzenie zainteresowania jej prozą.
Dziś uznaje się ją za literacką prekursorkę autorek takich jak Elena Ferrante czy Rachel Cusk, które również bezkompromisowo opisują kobiece doświadczenie, życie domowe i wewnętrzne rozterki. Jej książki trafiają na listy najważniejszych dzieł literatury światowej, a kolejne pokolenia czytelniczek odnajdują w nich własne lęki, marzenia i rozczarowania.
Ditlevsen pozostawiła po sobie 29 książek – tomiki poezji, powieści, opowiadania i eseje. Jej twórczość jest dziś szeroko komentowana, a jej nazwisko regularnie pojawia się w kontekście najważniejszych głosów kobiecej literatury XX wieku.
Tove Ditlevsen zmarła 7 marca 1976 roku w Kopenhadze, popełniając samobójstwo w wieku 58 lat. Jej śmierć była wstrząsem dla duńskiego środowiska literackiego, ale nie zatrzymała rosnącego zainteresowania jej twórczością. Dziś jej życie i dzieło są przedmiotem licznych analiz, a jej książki inspirują kolejne pokolenia autorek i czytelników na całym świecie.