Poznań: Grupa nastolatków chciała zrobić "najazd" na opuszczone zakłady ZNTK
W tym artykule:
"Najazd" nastolatków na opuszczone zakłady ZNTK Poznań
Jak już informowaliśmy, w sobotę 4 października grupa kilkudziesięciu osób próbowała dostać się na teren opuszczonych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego na poznańskiej Wildzie. Młode osoby, głównie w wieku nastoletnim, z zasłoniętymi twarzami ruszyła w stronę opuszczonych zakładów spod centrum handlowego Avenida. Tak duża koncentracja zamaskowanych osób szybko zwróciła na siebie uwagę.
- Znalazła się tam duża grupa osób, dziwnie wyglądająca, więc to wzbudzało niepokój - relacjonuje nadkom. Maciej Święcichowski z wielkopolskiej policji. - Po otrzymaniu zgłoszenia policjanci pojechali na miejsce. Wylegitymowali łącznie 72 osoby. Większość to były osoby nieletnie, które zostały przekazane rodzicom - przekazuje.
W związku z "najazdem" nie odnotowano poważniejszych zdarzeń. Policja otrzymała tylko jedno zgłoszenie o uszkodzeniu jednego z zaparkowanych samochodów, gdzie prawdopodobnie petarda uszkodziła szybę. Policjanci obecni na miejscu informowali, że organizatorem był jeden z uczestników, który "skrzyknął" innych w mediach społecznościowych pod hasłem, "idziemy zwiedzać".
Odpowiedź na "brutalność ochrony"?
Uczestnicy "najazdu" poinformowali w mediach społecznościowych, że ochrona miała bić nastolatków pałkami teleskopowymi, strzelać dla zabawy z broni pneumatycznej, a nawet potrącić dwie osoby samochodem. Kilka osób miało z tego względu trafić do szpitala. Policja nie potwierdza tych informacji.
- To było pierwsze tego typu zdarzenie związane z tym miejscem. Wcześniej tu żadnych sygnałów nie było, żeby coś się miało dziać - powiedziała nam Anna Klój z poznańskiej policji. - W kwestii pałek i wiatrówek, które rzekomo miały być użyte, to żadna z legitymowanych osób nam nic takiego nie zgłaszała. Dlatego nie potwierdzam, by taka sytuacja miała miejsce.
Z kolei przedstawicielka Biura Ochroniarskiego "Pewność", które pilnuje terenu dawnego ZNTK, powiedziała nam, że ochroniarze nie posiadają sprzętu, takiego jak pałki, czy broń, ponieważ nie są wykwalifikowanymi pracownikami ochrony. Tego typu sprzęt posiadają jedynie pracownicy tak zwanych grup interwencyjnych, mających odpowiednie kwalifikacje do używania przymusu bezpośredniego.
- Nie mogło mieć miejsca takie zajście, a jeśli miało, to na pewno nie nasza ochrona. Bo ani razu nie mieliśmy tam takiego zgłoszenia - przekazała przedstawicielka firmy "Pewność".
Ochrona ZNTK: nic nadzwyczajnego się nie zdarzyło
Dodaje, że tego dnia nie wydarzyło się na ochranianym terenie nic nadzwyczajnego. Codziennie osoby młode, zwłaszcza w weekendy, próbują wejść na teren opuszczonego ZNTK. Po to jest ochrona, żeby tych osób tam nie wpuszczać.
- Do godziny 13 inspektor nadzoru był na obiekcie i przekazał nam że nie działo się nic. Poza tym, w soboty i w niedziele zazwyczaj zwiększamy nasze patrole interwencyjne, bo weekend jest specyficznym czasem, więc zwiększamy patrole. Między godziną 15, a 16 był tam nasz patrol - dodaje przedstawicielka firmy.
Dodaje, że w tym czasie ulica Robocza, prowadząca na teren byłego zakładu, była zamknięta przez policję ze względu na wypadek samochodowy. Prawdopodobnie to także mogło wpłynąć na to, że grupa nastolatków ostatecznie nie dotarła na teren ZNTK. O całej akcji ochroniarze, jak i biuro ochrony mieli dowiedzieć się z mediów.
Teren jest niebezpieczny dla osób tam przebywających
Teren jest chroniony także ze względu na czyhające tam zagrożenia. Budynki są w złym stanie technicznym i grożą zawaleniem. W dodatku są tam dziury, które w nocy są niewidoczne i można w nie wpaść. Jak na razie nie jest planowane zwiększenie ochrony, jednak jest ono uzależnione od decyzji właściciela.
Dodatkowo przy pomocy dwóch wież monitorujących jest chroniony teren rozbiórki, otoczony dodatkowym ogrodzeniem. Wieże te należą do innej firmy ochroniarskiej. Z kolei sami uczestnicy "najazdu" zapowiadali w mediach społecznościowych, że zamierzają powtórzyć akcję.
- Zareagowaliśmy na to, co niepokoiło mieszkańców. Ustaliliśmy wszystkie osoby biorące w tym zdarzeniu udział. I na chwilę obecną nikt nie został zatrzymany. Na ten moment sprawa ta jest zakończona - podsumowuje Anna Klój z poznańskiej policji.