Proszowice: Sprawa mieszkań przy ulicy Wolności. Sąd wydał wyroki
O sprawie mieszkań w bloku przy ulicy Wolności w Proszowicach pisaliśmy ponad cztery lata temu. Przypomnijmy, że chodzi o dwie rodziny, które przekonywały wówczas, że zostały oszukane przez spółkę Drogop-2. Polegało to na tym, że w latach 2017 i 2018 zawarły z nią umowy wstępne umowy na zakup mieszkań, zapłaciły za lokale pełne kwoty, zamieszkały w nich, ale nie doczekały się zawarcia umów notarialnych. W efekcie nie zostali nigdy pełnoprawnymi właścicielami lokali. W rozmowie z reporterem „Dziennika Polskiego” w marcu 2021 roku poszkodowani przekonywali, że wielokrotnie podejmowane próby skłonienia prezesa Drogopu-2 do zawarcia umowy zawsze kończyły się fiaskiem.
- W biurze byłam setki razy, [prezes] unikał mnie, musiałam się chować, żeby go zaskoczyć. Wiele razy umawialiśmy spotkanie z notariuszem, po czym z zawsze znajdował powód, aby je odwołać – mówiła jedna z poszkodowanych.
Gdy w końcu do zawarcia umów miało dojść okazało się, że hipoteki obu lokali są zajęte przez ZUS, wobec którego developer był zadłużony. Gdyby zatem najemcy umowy notarialne podpisali, to na nich spadłby obowiązek uregulowania należności.
Prezes Drogopu-2 z kolei tłumaczył, że zawierając wstępne umowy nie był już prezesem, a jedynie osobą fizyczną, działającą w imieniu nowych władz spółki. I to do nich poszkodowani powinni kierować swoje pretensje.
Tymi „nowymi władzami” okazali się jednak ludzie przypadkowi (tzw. słupy) i nie posiadający majątku. Ponieważ developer nie spłacał swoich zobowiązań, pojawiła się realna groźba, że ZUS doprowadzi do licytacji obu mieszkań. To oznaczałoby, że poszkodowani stracą i mieszkania, i pieniądze, jakie za nie zapłacili. W świetle prawa bowiem nadal właścicielem lokali był Drogop-2. Wtedy nabywcy postawili szukać sprawiedliwości przed sądem.
Pierwszy wyrok w sprawie zapadł w lutym 2024 roku. Sąd Rejonowy dla Krakowa Nowej Huty uznał, że prezes i wiceprezes firmy są winni tego, że doprowadzili dwie osoby do „niekorzystnego rozporządzenia mieniem” o łącznej wartości 320 tys. złotych (mieszkania zostały sprzedane za 200 tys. i blisko 120 tys. zł – przyp. Aut.) w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i świadomie wprowadzając poszkodowanych w błąd. Obaj podpisali umowy wstępne jako prezes i wiceprezes Drogopu, choć faktycznie nie pełnili już tych funkcji, co nie było odnotowane w KRS. Finalnie spowodowali, że choć nabywcy zapłacili pieniądze, to nie doszło do zawarcia umowy sprzedaży, a lokale zostały obciążone hipoteką. Były prezes Drogopu został skazany na roku pozbawienia wolności oraz grzywnę, a wiceprezes na 10 miesięcy pozbawienia wolności i grzywnę. W obu przypadkach kary więzienia zostały warunkowo zawieszone na trzy lata.
Obrońca oskarżonych odwołał się od wyroku. Przekonywał m. in. że oskarżeni nie działali z zamiarem oszukania pokrzywdzonych, nie doprowadzili celowo do zajęcia hipoteki, a sam ten fakt był dla nich zaskoczeniem. Zwrócił też uwagę, że byli prezesi nie mieli żadnego interesu w oszukaniu pokrzywdzonych, gdyż spółka została przez nich wcześniej zbyta.
Sąd Okręgowy rozpatrujący apelację nie podzielił jednak tej argumentacji i podtrzymał wyrok pierwszej instancji. Zdaniem sądu oskarżeni musieli mieć świadomość, że sytuacja finansowa Drogopu-2 będzie skutkowała zajęciem hipoteki i nie poinformowali o tym ryzyku kupujących.
W tej chwili poszkodowani mogą mówić o sukcesie połowicznym. Przedstawiciele spółki, których oskarżyli o oszustwo, zostali skazani w dwóch instancjach. W odrębnym postępowaniu zasądzono też na ich rzecz zwrot sum, jakie zapłacili za nabyte mieszkania wraz z ustawowymi odsetkami. Jak nas poinformowała reprezentująca poszkodowanych radca prawny Urszula Cekiera – i co podkreśla również były prezes spółki - te należności zostały im w pełni zwrócone. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal nie mogą się czuć właścicielami mieszkań, za które zapłacili w dobrej wierze. Nie odzyskali też pieniędzy, które włożyli w celu doprowadzenia ich ze stanu developerskiego to tego, by nadawały się zamieszkania.
Obecnie ZUS prowadzi postępowanie egzekucyjne względem nieruchomości, w których mieszkają pokrzywdzeni. Gdy dojdzie do ewentualnych licytacji lokali na poczet długów Drogopu-2, lokatorzy mogą w nich wziąć udział, ale nie mają żadnej gwarancji, że ich oferta cenowa nie zostanie przelicytowana. Zwłaszcza, że wartość lokali ostatnio wzrosła.
- Naszym celem jest teraz odzyskanie od oskarżonych kwot zainwestowanych w doprowadzenie mieszkań do użytku. Mamy nadzieję, że to pozwoli im na ewentualne kupno mieszkań w podobnym standardzie w innej lokalizacji - mówi Urszula Cekiera i przestrzega, że jedynie umowa w formie aktu notarialnego daje gwarancję, że faktycznie nabycia nieruchomości. Wszelkiego rodzaju inne umowy tego skutku nie powodują.