Rzeszów: Miesiąc po pożarze w bloku przy ul. Popiełuszki. Sprawdziliśmy, jak wygląda życie mieszkańców
Pożar w rzeszowskim bloku wybuchł w środę, 18 czerwca w mieszkaniu na czwartym piętrze. Strażacy ewakuowali ok. 250 osób. Kilkanaście potrzebowało pomocy lekarzy w szpitalu. Dymem śmiertelnie zatruła się 14-letnia dziewczynka. W środę prokuratura poinformowała o śmierci 69-letniego mężczyzny, którego z mieszkania siłą musieli ewakuować strażacy. Jego ciało było w 40 proc. poparzone. Od dnia pożaru był pod opieką lekarską w szpitalu w Łęcznej.
Już kilka dni po tragedii, Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszów wszczęła śledztwo. W lipcu przejęła je Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. Na razie przyczyna wybuchu pożaru nie została podana oficjalnie. Kluczowe tutaj miały być zeznania 69-latka. Nie mógł on jednak zostać przesłuchany, ze względu na stan zdrowia.
Winda już działa
Jak miesiąc po pożarze wygląda blok przy ul. Popiełuszki? Są zmiany.
Anna Skiba z Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Rzeszowie poinformowała, że winda w klatce bloku, gdzie wybuchł pożar, działa tak, jak powinna.
- Obecnie oczekujemy na rozstrzygnięcie przetargu dotyczącego remontu klatki schodowej, wymiany poszczególnych okien klatkowych oraz elewacji - wymienia przedstawicielka MZBM-u.
W czwartek przedpołudniem w budynku przy ul. Popiełuszki nadal odczuwalna jest woń sadzy. Wiele drzwi nadal nie zostało niewymienionych. Ściany są umyte, choć czarna sadza wciąż pozostaje widoczna. Dwa mieszkania na czwartym piętrze, wciąż nie są dopuszczone do użytkowania.
Pan Stanisław z siódmego piętra opisuje, że ściany zostały odkażone przez specjalistyczną firmę.
- Jeśli chodzi o prąd, telewizje i Internet, to szybko nam to podłączyli - chwali. - Czekamy na informacje, czy nam odmalują ściany - dodaje.
Zapach unoszący się w budynku mu nie przeszkadza. - To kwestia przyzwyczajenia - odpowiada.
Pan Władysław mieszkanie trzeciego pietra, a więc niżej mieszkania, gdzie wybuchł pożar, wspomina, że gdy pierwszy raz wszedł do domu, to wody miał po kostki. Tą wodą gasili ogień strażacy. Jak chciał ją pozbierać, to policjant mu nie pozwolił.
- Powiedział mi, że mogę tylko wziąć leki - wspomina.
Teraz w mieszkaniu trwa remont, na pełnych obrotach pracują osuszacze.
- Mój dorobek życia poszedł do kontenera - przekazuje. - Meble też trzeba będzie wyrzucić. Na razie stoją, żebym mógł chociaż gdzieś ubrania trzymać - mówi mężczyzna.
Otrzymał on wsparcie finansowe zarówno od MOPS-u jak i Caritas Diecezji Rzeszowskiej.
Czuć, że ściany jego mieszkania nadal są mokre. Dopiero pięć lat temu robił remont mieszkania, a tu znów trzeba było odnawiać. W łazience ze ścian odpadły mu płytki. Ile potrwa remont? Nie wiadomo.
Mieszkanie jego imiennika z dziesiątego piętra nie ucierpiało jak strasznie, jak sąsiadów. Ale zapach czuć. Pan Włodek pokazuje tam też jeszcze ślady po sadzy.
Jak winda nie działała, to na wysokie piętro jeździł tą z sąsiedniej klatki i przechodził pomiędzy między blokami.
- Najważniejsze, że winda ruszyła. Cały czas wietrzymy, otwieramy balkon - zaznacza.
Chcą spotkania
Mieszkańcy oczekują, że spółdzielnia zorganizuje spotkanie, na którym będą mogli rozwiać wszystkie swoje wątpliwości.
Anna Skiba zapewnia, że jest ono planowane w najbliższym czasie.
- O dokładnym terminie poinformujemy niezwłocznie - przekazała przedstawicielka MZBM-u.